+ All Categories
Home > Documents > JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii...

JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii...

Date post: 15-Mar-2021
Category:
Upload: others
View: 0 times
Download: 0 times
Share this document with a friend
52
ZESZYTY JAGIELLOŃSKIE PISMO UCZNIÓW, NAUCZYCIELI I PRZYJACIÓŁ LO im. KRÓLA WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY W PŁOCKU NR 117 PAŹDZIERNIK 2017 , PISMO UKAZUJE SIĘ OD ROKU 2000 Międzyszkolny Klub Myśli Polskiej w Liceum im. Wł. Jagiełły MŁODZIEŻOWY DOM KULTURY IM. KRÓLA MACIUSIA I GŁOŚNE CZYTANIE NOCĄ: 21 kwietnia 2016 roku Stanisław Łempicki Urodzeni w niewoli – dzieciom Niepodległej Polscy historycy literatury - część XXI
Transcript
Page 1: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

ZESZYTY

JAGIELLOŃSKIE P I S M O U C Z N I Ó W , N A U C Z Y C I E L I I P R Z Y J A C I Ó Ł

L O i m . K R Ó L A W Ł A D Y S Ł A W A J A G I E Ł Ł Y W P Ł O C K U N R 11 7 PA ŹD Z IE R N IK 2 01 7 , P IS M O U K A ZUJ E S IĘ O D R O KU 2 00 0

Międzyszkolny Klub Myśli Polskiej w Liceum im. Wł. Jagiełły

MŁODZIEŻOWY DOM KULTURY IM. KRÓLA MACIUSIA I

GŁOŚNE CZYTANIE NOCĄ: 21 kwietnia 2016 roku

Stanisław Łempicki

Urodzeni w niewoli – dzieciom Niepodległej

Polscy historycy literatury - część XXI

Page 2: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

2

Państwo Elżbieta i Tomasz Zbrzezni oraz Wiesław Kopeć

Międzyszkolny Klub Myśli Polskiej w Liceum Ogólnokształcącym im. Władysława Jagiełły

Młodzieżowy Dom Kultury im. Króla Maciusia I

zapraszają nauczycieli, uczniów płockich szkół ponadgimnazjalnych, pracowników

administracji oświatowej, ludzi kultury i wszystkich zainteresowanych do udziału

w wielkim eksperymencie dydaktycznym pod nazwą

Urodzeni w niewoli – dzieciom Niepodległej

POLSCY HISTORYCY LITERATURY

Opis eksperymentu: 1. Zostanie zorganizowanych kilkanaście seansów „Głośnego czytania nocą” pod wspólnym

tytułem POLSCY HISTORYCY LITERATURY.

2. Spotkania odbędą się w okresie od października 2009 roku do stycznia 2012 roku

lub dłużej. Intencją jest, ażeby uczeń rozpoczynający naukę w liceum we wrześniu 2009 roku,

mógł w czasie 5 kolejnych semestrów uczestniczyć w całym cyklu.

3. Tym wyróżnionym spotkaniom „Głośnego czytania nocą” będzie patronowało hasło-idea:

URODZENI W NIEWOLI - DZIECIOM NIEPODLEGŁEJ.

4. Czytać będziemy gigantów polskiej historii literatury urodzonych przed umowną datą

11 listopada 1918 roku, to znaczy tych uczonych, którzy całkowicie zostali ukształtowani

jeszcze pod zaborami lub w dwudziestoleciu międzywojennym.

5. Seanse trwające 2 x 45 minut "czystego czytania" kończone będą 45-minutową dyskusją

z intencją przeniesienia jej dalszego ciągu na zajęcia szkolne.

6. Teksty czytane w MDK-u będą się ukazywały w Zeszytach Jagiellońskich i będą

stanowiły rosnący systematycznie INTERNETOWY RETRO-PODRĘCZNIK

DO JĘZYKA POLSKIEGO (http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nrxx.pdf).

Komentarz:

Podejmiemy próbę oddziaływania na współczesnego ucznia tekstami napisanymi przez ludzi o zupełnie

innej wrażliwości narodowej i literackiej, żyjących w zupełnie innych warunkach społeczno-politycznych.

Jednocześnie tekstami o wyjątkowej wartości. Niezależnie od oficjalnego nurtu szkoły zmierzającego

do maturalnego „testu na punkty” podejmiemy próbę zrobienia tego, co zawsze w Polsce było celem edukacji

polonistycznej, a obecnie przestało być ważne.

Zeszyty Jagiellońskie. Pismo Uczniów, Nauczycieli i Przyjaciół Liceum Ogólnokształcącego

im. Króla Władysława Jagiełły w Płocku

Redakcja: ul. 3 Maja 4, 09 – 402 Płock; http: // www.jagiel lonka.plock.pl ; (024) 364-59-20

[email protected];

Opiekun merytoryczny projektu: Tomasz Zbrzezny. Opiekun zespołu: Wiesław Kopeć, [email protected]

Zespół redakcyjny: członkowie Międzyszkolnego Klubu Myśli Polskiej.

Page 3: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

3

Urodzeni w niewoli - dzieciom Niepodległej.

POLSCY HISTORYCY LITERATURY

Wielki projekt edukacyjny realizowany w Liceum

Ogólnokształcącym im. Władysława Jagiełły

w Płocku w latach 2009-2017

Wypracowane materiały ukazały się na łamach

szkolnego czasopisma „Zeszyty Jagiellońskie”

i stanowią wraz z materiałami z cyklu

„Klasycy historiografii polskiej” treść

„Retropodręcznika do języka polskiego i historii”

23 października 2009 - autorzy urodzeni do roku 1830 (ZJ nr 37) część I a) Julian Bartoszewicz 1821 - 1870.

b) Antoni Małecki 1821 - 1913.

c) Julian Klaczko 1825 - 1906.

d) Władysław Nehring 1830 - 1909.

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr37.pdf

11 grudnia 2009 - autorzy urodzeniu do roku 1846 (ZJ nr 40) część II

a) Stanisław Tarnowski 1837 - 1917.

b) Józef Tretiak 1841 - 1923.

c) Bronisław Chlebowski 1846 - 1918.

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr40.pdf

19 lutego 2010 - autorzy urodzeni do roku 1863 (ZJ nr 42) część III

a) Piotr Chmielowski 1848 - 1904.

b) Ignacy Matuszewski 1858 - 1919.

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr42.pdf

21 maja 2010 - autorzy urodzeni do roku 1863 (ZJ nr 44) część IV

a) Aleksander Brückner 1856 - 1939.

b) Antoni Mazanowski 1858 - 1916, Mikołaj Mazanowski 1861 - 1944.

c) Wilhelm Bruchnalski 1858 - 1920.

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr44.pdf

23 września 2010 - autorzy urodzeni do roku 1863 (ZJ nr 46) część V

a) Józef Kallenbach 1861 - 1929.

b) Gabriel Korbut 1862 -1936.

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr46.pdf

25 listopada 2010 - autorzy urodzeni do roku 1863 (ZJ nr 49) część VI

a) Aureli Drogoszewski 1863 - 1943.

b) Stanisław Windakiewicz 1863 -1943.

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr49.pdf

Page 4: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

4

10 marca 2011 - autorzy urodzeni do roku 1890 (ZJ nr 53) część VII

a) Ignacy Chrzanowski 1866 - 1940.

b) Wilhelm Feldman 1868 - 1919.

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr53.pdf

19 maja 2011 - autorzy urodzeni do roku 1890 (ZJ nr 57) część VIII

a) Konstanty Wojciechowski 1872 - 1924.

b) Stanisław Dobrzycki 1875 - 1931.

c) Eugeniusz Kucharski 1880 - 1952.

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr57.pdf

16 czerwca 2011 - nauczyciele akademiccy pani Profesor Zofii Sękowskiej (ZJ nr 59) część IX

a) Bronisław Gubrynowicz 1870 - 1933.

b) Manfred Kridl 1882 - 1957.

c) Józef Ujejski 1883 - 1937

d) Zofia Szmydtowa 1893 - 1977.

e) Zygmunt Szweykowski 1894 - 1978.

f) Konrad Górski 1895 - 1990. http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr59.pdf

20 września 2011 - Lucjusz Komarnicki 1884-1926 (ZJ nr 60) część X

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr60.pdf

15 grudnia 2011 - ambasadorzy polskości (ZJ nr 64 i 66) część XI

a) Adam Mickiewicz 1798 - 1855.

b) Manfred Kridl 1882 - 1957.

c) Czesław Miłosz 1911 - 2004.

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr64.pdf http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr66.pdf

19 lutego 2012 - w 200 rocznicę urodzin Zygmunta Krasińskiego (ZJ nr 70) część XII

a) Adam Mickiewicz 1798-1855.

b) Stanisław Tarnowski 1837 - 1917.

c) Józef Kallenbach 1861 - 1929.

d) Konstanty Wojciechowski 1872 - 1924.

e) Henryk Galle 1872 - 1948.

f) Manfred Kridl 1882 - 1957. http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr70.pdf

17 maja 2012 - Wacław Borowy 1890 - 1950 (ZJ nr 72) część XIII

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr70.pdf

22 listopada 2012 - Juliusz Kleiner 1886 - 1957 (ZJ nr 80) część XIV

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr80.pdf

19 stycznia 2013 - Ignacy Chrzanowski 1866 - 1940 (ZJ nr 81) część XV

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr81.pdf

25 kwietnia 2013 - Stanisław Pigoń 1885 - 1968 (ZJ nr 83) część XVI

http://www.jagiellonka.plock.pl/gazetka/zj_nr83.pdf

26 września 2013 - Konrad Górski 1895 - 1990 (ZJ nr 87) część XVII

http://www.jagiellonka.plock.pl/pdf/zeszyty/zj_nr87.pdf

13 lutego 2014 – Zygmunt Szweykowski 1895 - 1990 (ZJ nr 92) część XVIII

http://www.jagiellonka.plock.pl/pdf/zeszyty/zj_nr92.pdf

25 września 2014 – Ferdynand Hoesick 1867-1941 (ZJ nr 97) część XIX

http://www.jagiellonka.plock.pl/pdf/zeszyty/zj_nr97.pdf

21 maja 2015 – Stefan Kołaczkowski 1887-1940 (ZJ nr 103) część XX

21 kwietnia 2016 i 5 maja 2016 – Stanisław Łempicki 1886-1947 (ZJ 117) część XXI

16. 06. 2016 – I. Chrzanowskiego „Historia literatury niepodległej Polski”. 110 lat książki

(ZJ w przygotowaniu) część XXII

12 października 2017 – Julian Krzyżanowski 1892-1976 (ZJ w przygotowaniu) część XXIII

Page 5: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

5

Stanisław Łempicki (1886-1947) - historyk oświaty, literatury, kultury, autor podręczników szkolnych, profesor Uniwersytetu we Lwowie

Stanisław Łempicki ur. się 25 maja 1886 r. w Kamionce Strumiłowej (woj. tarnopolskie),

zm. 2 grudnia 1947 r. w Krakowie – polski uczony, pisarz, profesor historii oświaty

i szkolnictwa Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Jana Kazimierza, członek

korespondent Polskiej Akademii Umiejętności, jeden z przedstawicieli filozoficznej szkoły

lwowsko-warszawskiej.

Uczęszczał do gimnazjów w Nowym Sączu (1897-1901) i Lwowie (V Gimnazjum

Państwowe we Lwowie, 1901-1904). Studiował polonistykę, historię i filologię klasyczną

(1904-1909) oraz prawo (1910-1911) na Uniwersytecie Lwowskim. W latach 1910-1921 był

wykładowcą gimnazjalnym we Lwowie (VIII i VI Gimnazjum), w Horodence i Borysławiu.

W 1913 obronił doktorat, w 1922 habilitację. W 1924 został profesorem nadzwyczajnym

i kierownikiem Katedry Historii Oświaty i Szkolnictwa w UJK. W 1933 został profesorem

zwyczajnym. Był dziekanem i prodziekanem Wydziału Humanistycznego UJK.

Obok historii szkolnictwa zajmował się także badaniami nad historią kultury w Polsce (prace:

Mecenat kulturalny w Polsce. Problemy i postulaty, Biskupi polskiego renesansu jako

opiekunowie kultury, Szymon Szymonowicz i jego czasy, Medyceusz polski XVI wieku,

Renesans i humanizm w Polsce), był także historykiem literatury polskiej (J. Kochanowski,

I. Krasicki, A. Mickiewicz).

Był dyrektorem Polskiego Muzeum Szkolnego we Lwowie (od 1925), kierownikiem

literackim Wydawnictwa Ossolineum (1925-1927), redaktorem Encyklopedii Wychowania

(1933-1939), członkiem czynnym Towarzystwa Naukowego we Lwowie (od 1928),

członkiem korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności (od czerwca 1929). Został

członkiem założycielem powołanego w 1938 Stowarzyszenia „Towarzystwo Budowy

Panoramy Plastycznej Dawnego Lwowa”.

Podczas okupacji sowieckiej Lwowa (1939-1941) wykładał literaturę staropolską na

Uniwersytecie Lwowskim. W czasie okupacji niemieckiej był bibliotekarzem w Ossolineum

we Lwowie, brał udział w tajnym nauczaniu. Po wojnie wykładał na Uniwersytecie

Lwowskim a po wymuszonym wyjeździe ze Lwowa (wiosną 1945) – na Jagiellońskim, gdzie

został kierownikiem Katedry Historii Starszej Literatury Polskiej. W 1946 r. został powołany

na członka czynnego PAU. Był członkiem założycielem Towarzystwa Przyjaciół Ossolineum

we Wrocławiu.

Pochowany na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie. (na podstawie Wikipedii)

Page 6: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

6

Stanisław Łempicki

Wpływ prądu renesansowo-humanistycznego na umysłowość i życie Polski

(na podst.: „Wiek złoty i czasy romantyzmu w Polsce”, pod red. Jerzego Starnawskiego)

Prąd renesansowo-humanistyczny stworzył w Polsce (podobnie jak w całej Europie,

dokąd tylko dotarł) jej n o w o c z e s n o ś ć i n o w o ż y t n o ś ć , bo dał początek nowym

czasom i nowemu życiu, innemu niż w wielkiej epoce poprzedzającej. Nowożytność ta

polegała na nowej treści (nowych torach myśli i ideach), jak i na nowych formach, ogarnęła

zaś wszystkie niemal dziedziny ówczesnego życia i twórczości ludzkiej. Przyniosła ze sobą

nowe postaci życia kulturalnego w ogóle, a przede wszystkim życia umysłowego.

Wytworzyła to, co nazywamy nowym r u c h e m u m y s ł ó w i nową a t m o s f e r ą .

A chociaż renesans i jego humanistyczny pogląd na świat dotarł w Polsce głównie do warstw

wyższych, to jednak dzięki przewodniej roli tej inteligencji, dzięki wpływom innych

czynników (jak szkoła, książka i życie publiczno-państwowe narodu) zapuścił swe posiewy

dość szeroko, a dziedzictwo jego utrzymało się w Polsce przez kilka wieków w polskiej

tradycji szkolno-wychowawczej oraz w przekonaniach i nawyknieniach szlacheckiego

narodu.

Na rachunek prądu renesansowo-humanistycznego zapisać należy — w imiennym

wyszczególnieniu — następujące fakty kulturalne:

1. W sferze ogólnokulturalnej i oświatowej:

A) Z e u r o p e i z o w a n i e P o l s k i , tj. zbliżenie jej, silniejsze niż przedtem,

do południowo-zachodniej, specjalnie łacińsko-romańskiej kultury Europy, przy

równoczesnym nawiązaniu kontaktów także z wszystkimi innymi ważniejszymi narodami

i państwami europejskimi (Niemcy, Anglia, Iberia, Szwajcaria, Skandynawia). Rolę

pierwszorzędną odegrała tu zarówno emigracja Polaków na uniwersytety obce i silny ruch

peregrynacyjny, jak imigracja żywiołów obcych do Polski, jak wreszcie stosunki nawiązane

z całą „republiką” literacką i artystyczną współczesnego, europejskiego świata.

B) W związku z tym, z b l i ż e n i e umysłowości polskiej do zagadnień o charakterze

o g ó l n o ś w i a t o w y m i o g ó l n o e u r o p e j s k i m , w ogóle do zagadnień wyższych

i ogólniejszych, co wprowadziło nas w rodzinę wielkich narodów europejskich czy to

na drodze polityki, czy na drodze wymiany poglądów w piśmiennictwie. Ułatwiał

tę styczność ogólnoświatowy, humanistyczny język łaciński, świetnie przyswojony przez

Polaków, oraz zdobyta wkrótce równość wspólnego poziomu kulturalnego.

C) Równorzędnie do tego zeuropeizowania w z m o ż e n i e s i ę i świadome

kultywowanie naszego p o c z u c i a n a r o d o w e g o i niezawisłości państwowej, naszego

indywidualizmu państwowo-narodowego, co dzisiaj zgodnie przysądza się

indywidualizującym i patriotycznym tchnieniom wczesnego renesansu włoskiego, a potem

i myśli helleńsko-rzymskiej.

D) Ogólne p o d n i e s i e n i e p o z i o m u o ś w i a t y , które objawiło się zarówno

we wzroście szkolnictwa wszystkich stopni (szczególnie akademickiego i średniego) jako też

we wzroście zainteresowań dla spraw oświatowych, w podniesionym ruchu wydawniczym

i czytelnictwie, w tej powadze i stanowisku, jakie zdobyło sobie dzieło pisarza czy artysty.

2. W sferze nauki, literatury i sztuki:

A) Powstanie i zorganizowanie się w Polsce ż y c i a naprzód l i t e r a c k i e g o

i a r t y s t y c z n e g o , potem n a u k o w e g o , w duchu nowożytnym. Toczy się ono

własnymi torami czy to (przede wszystkim) na dworach, czy w powstających teraz ośrodkach

Page 7: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

7

i skupieniach literacko-artystycznych związanych bądź to tylko z dążnościami renesansowo-

humanistycznymi, bądź także z ruchem religijno-reformacyjnym.

B) Rozwinięcie się i ugruntowanie instytucji m e c e n a t u k u l t u r a l n e g o , którego

ewolucja idzie drogą od mecenatu dostojników duchownych i królów do opiekuństwa

magnatów świeckich, szlachty i mieszczaństwa. Instytucja ta wyrabia sobie w Polsce — pod

wpływem renesansu — całą swoją teorię i praktykę, swoją zwyczajowość i technikę;

zasięgiem swoim ogarnia nie tylko klientów polskich, ale i obcych, nie tylko naukę, literaturę

i szkołę, ale i wszystkie rodzaje sztuki renesansowej.

C) W związku z dwoma poprzednimi czynnikami pozostaje stopniowy, ale konsekwentny

i w XVI w. prawdziwie świetny r o z w ó j p i ś m i e n n i c t w a p o l s k i e g o (w języku

łacińskim, potem w narodowym) i s z t u k i r e n e s a n s o w e j w Polsce. Wytwarzają się

lub zdobywają sobie prawo obywatelstwa nieznane lub mało znane przedtem rodzaje

i gatunki piśmiennicze tak poetyckie (liryka miłosna, refleksyjno-filozoficzna, epigramat,

fraszka, rodzaje dworskie i pochwalne, próby epiki, próby tragedii i dramatu), jak i prozaiczne

(retoryka i epistulografia, historiografia, literatura polityczna i moralna, traktat w różnych

postaciach, publicystyka). Obok nowej treści, przychodzą więc do nas i aklimatyzują się

nowe formy piśmiennicze, tworzy się nowy styl i nowy język.

Horyzonty pisarza polskiego w dobie renesansowo-humanistycznej rozszerzają się

znacznie, i to zarówno w kierunku tematów i wątków antycznych i humanistycznych, jak i w

kierunku realnego świata polskiego i jego zagadnień.

W zakresie sztuki renesansowej, która znajduje wówczas w Polsce większe

zrozumienie, niż się do dotąd niektórym badaczom wydaje, tworzy Polska, ręką artysty nie

tylko obcego, ale i swojskiego, dzieła bardzo mnogie i nieprzemijające. A linia tych usiłowań

ciągnie się od Wawelu aż do dworów szlacheckich i kościołów małomiasteczkowych.

Nauka polska — dzięki swemu wyszkoleniu i zeuropeizowaniu w epoce renesansowo-

humanistycznej — nie tylko chlubi się Mikołajem Kopernikiem, Janem [nazywał się Józef;

por, także s. 80 i 112] Strusiem, Andrzejem Patrycym (bo i w średniowieczu mieliśmy

sławnych scholastyków), ale przede wszystkim całym szeregiem nowych dziedzin, nową

techniką pracy i nowymi sposobami wypowiadania się w różnych powstałych wtedy

gałęziach prozy naukowej łacińsko-polskiej i p o l s k i e j .

3 . W sferze życia potocznego i obyczaju:

A ) Z m o d e r n i z o w a n i e ż y c i a i o b y c z a j u polskiego u wyższych, częściowo

i u średnich sfer społeczeństwa. Życie przybiera teraz w wielu dziedzinach kształty bardziej

kulturalne, europejskie, nacechowane większą wytwornością i delikatnością. Odmienia się

i urozmaica strój, wyrabiają się formy towarzyskie, zaznacza się często pewna potrzeba

wykwintu życiowego. Większa kultura stołu i zabawy-rozrywki zaznacza się wprowadzeniem

stylizowanych na zagranicy biesiad-sympozjonów, zebrań literacko-artystycznych, „gier

rozmownych”, większym uwzględnieniem nowej muzyki i zagranicznego tańca. Jeśli występ

włoskiego humanisty Filelfa na weselu Jagiełły z Sonką Holszańską był czymś na terenie

polskim zgoła egzotycznym, to „turniej poetów” na weselu Zygmunta I z Boną, a jeszcze

bardziej renesansowy „pochód-trionfo” na weselu Batorówny z Zamoyskim nie wyda się już

czymś jaskrawo nieprzystającym do obyczaju polskiego.

B) Z l a t y n i z o w a n i e ż y c i a , które — na tle ogólnego zlatynizowania oświaty

w nowym duchu — nie będzie niczym nadzwyczajnym. Język łaciński, humanistyczny, staje

się językiem inteligencji owych czasów, drugim obok narodowego, a w występach

publicznych i przy uroczystych okazjach przede wszystkim używanym. Zlatynizowanie to nie

posunie się tak daleko jak we Włoszech, ale i u nas dobry latynista staje się osobistością

górującą nad innymi, a pewne stylizowanie życia potocznego i domowego na wzorach

antycznych nie będzie czymś wyjątkowym; nawet imiona greckie i łacińskie wchodzą

w użycie.

Page 8: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

8

C) P r z e w a g a e l e m e n t u w y m o w y w ż y c i u . Ideał kulturalno-wychowawczy

Kwintyliana i Cycerona, upatrujący w dobrym mówcy ideał człowieka, propagowany jest

przez szkoły i zdobywa uznanie tak w życiu publicznym, jak i prywatnym. Życie potoczne

przesycone jest wymową oficjalną i okolicznościową, a cycerończycy odgrywają

w społeczeństwie i towarzystwie znaczącą rolę. W związku z tym pozostaje pewne

z l i t e r a t u - r y z o w a n i e ż y c i a , tj. zdobienie tego życia literaturą okolicznościową

wyrastającą z niego i utrwalającą różne jego okoliczności.

D) S e k u l a r y z a c j a ż y c i a i nadanie mu c e c h r e a l i s t y c z n y c h . Chociaż

element duchowno-kościelny zatrzymuje w ówczesnym życiu polskim dalej stanowisko

znaczące (zwłaszcza od wyłonienia się problemu reformacyjnego), to jednak zeświecczenie

ż y c i a i o b y c z a j u jest uderzające. Człowiek świecki dochodzi coraz częściej do głosu

i znaczenia wpływowego. Zmienia się stanowisko społeczne i towarzyskie kobiety, chociaż

nigdy nie będzie ono w Polsce takie, jakie było np. we Włoszech lub Francji (wiedział to

dobrze Górnicki!).

Przed ludźmi polskiego renesansu otwiera się świat ziemski, dookolny, własny i obcy;

zauważamy żywszy związek z tym światem i jego sprawami, obserwację życia, które ludzi

otacza i dokoła nich się rozgrywa; spotykamy się z opisem tego życia i człowieka, z pewnym

renesansowym lubowaniem się w obfitości i barwności szczegółów. Także odczucie

przyrody, jej postaci, zmian i wyrazów występuje w literaturze niedwuznacznie. Renesans,

jak słusznie stwierdzono, nie jest jakimś kierunkiem bezwzględnie realistycznym; przecież

w samym humanizmie był wybitny podkład idealistyczny i humaniści są w całej swej teorii

idealistami; idealizm ten godzi się jednak u ludzi renesansu z żywym poczuciem

rzeczywistości, z umiłowaniem siły i piękna realnego życia, i temu umiłowaniu umie dawać

wyraz.

4 . W sferze stosunków publiczno-państwowych:

A) U n o w o c z e ś n i e n i e t e o r i i p r a w n o - p o l i t y c z nych odnoszących się

do państwa, oparcie ich na teoriach starożytno-humanistycznych powstałych na zachodzie

Europy, z dodaniem oryginalnych modyfikacji polskich. Na tym tle wyrasta nasza

humanistyczno-renesansowa literatura polityczna w poważnych i okolicznościowych swoich

gałęziach.

B) Wyrobienie się n o w o ż y t n e j p o l s k i e j p o l i t y k i m i ę d z y n a r o d o w e j

i d y p l o m a c j i , co można obserwować na przestrzeni: od Kallimacha poprzez wybitnych

kanclerzy-humanistów i ambasciatorów (posłów) polskich za granicą (Dantyszek, Hozjusz,

Kromer, Tyczyn, Wolski, Kłodziński, Reszka, Solikowski itd.) aż po czasy Wazów.

C) Obudzenie się d e m o k r a t y z m u i i n d y w i d u a l i z m u w ś r ó d

p o d d a n y c h , w związku zarówno z rozwojem samego życia, jak i teorii starożytnych. Stąd

układanie stosunków polskich wedle wzorów i poglądów antycznych, stąd szereg

indywidualności szlacheckich potężnie działających, stąd teoria wolności szlacheckiej

i odruchów przeciw „tyranii” i absolutum dominium. Tu wspomnieć można nawet pewne

przejawy renesansowego w y r ó w n y w a n i a r ó ż n i c s t a n o w y c h , które wyrazi się

w walkach przeciw możnowładcom i duchowieństwu, w stosunkach towarzyskich

z mieszczaństwem (w pewnych okresach), w teorii o prawdziwym szlachectwie (vera

nobilitas). O roli wymowy w życiu publicznym, o wychowywaniu obywatela-statysty, męża

publicznego, była już wzmianka.

Wreszcie nieobce było Polsce renesansowej nawet ujmowanie w o j n y w duchu nowym,

jako dzieła sztuki (Tarnowski, Batory, Zamoyski — wpływy starożytne i zagraniczne,

włosko-hiszpańskie).

5. W sferze moralno-religijnej: jak wszędzie, tak i w Polsce prąd renesansowo-

humanistyczny powoduje pewną rozterkę i niepewność w sferze religii i moralności.

Z wpływem renesansu krzyżuje się tutaj oddziaływanie wielkiej ruchawki reformacyjnej,

Page 9: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

9

która szeroko, chociaż niegłęboko, rozlała się po Polsce.

Można więc zaobserwować wtedy u nas zarówno zachwianie wiary i objawy

indyferentyzmu religijnego, jako też objawy pewnego e k l e k t y c y z m u r e l i g i j n e g o ,

który nazwać by można najlepiej filozoficznym stoicyzmem chrześcijańskim

(Kochanowski). Taki zaś sposób religijnego myślenia i odczuwania stwierdzić się daje nie

tylko u świeckich renesansistów, ale i u wielu duchownych, nawet książąt Kościoła.

W dziedzinie moralności — rozprzężenie jest widoczne, chociaż dotyka przeważnie

warstw wyższych i miejskich; obyczaje polskie tracą swą dawniejszą surowość, na której

straży stał Kościół. Zachwianie przepisów moralności katolickiej przez reformację i ukazanie

na ich miejsce w i e l o ś c i w s k a z a ń e t y c z n y c h (chociaż niemoralności żadne

wyznanie nie uczyło) stworzyło pewien zamęt w pojęciach moralnych narodu i w ich

realizacji życiowej; stan duchowny, sam moralnie osłabiony i oddany innym celom życiowym

(choćby nauce, literaturze, sztuce), nie dawał rękojmi dostatecznej dyscypliny. Dopiero

od Trydentu zaczęło się przeciwdziałanie i pozytywna praca na rzecz porządku w sumieniach

i moralności.

6. Kwestia udoskonalenia osobowości. Wysuwa się ją zwykle na czoło zmian

przyniesionych przez renesans i humanizm. I w Polsce obserwujemy pod tym względem

znamienną ewolucję. Osobowość Polaka udoskonala się w tej epoce dążąc, przynajmniej

teoretycznie, do osiągnięcia swojej p e ł n i . Człowiek interesuje się sam sobą i interesują się

nim inni. Biografia i autobiografia, opisy osobowości ludzkich, stylizacje i „zwierciadła”,

zjawiają się na powierzchni piśmiennictwa.

Kwestia sławy doczesnej i pośmiertnej odgrywa wybitną rolę u mecenasów i twórców

literatury renesansowo-humanistycznej, co więcej — u wielu jednostek nadających ton

samemu czynnemu życiu.

Jeśli pójdziemy dalej torem klasyfikacji Burckhardta, to odnajdziemy w Polsce

renesansowej i inne objawy spotężnienia indywidualności jednostkowej i narodowej:

jednostka przejawia swą moc i swe osobiste dążenia w życiu i w różnych rodzajach literatury;

udoskonala się polski dowcip i żart, pamflet i inwektywa, publicystyka i ulotna broszura;

naród jako indywiduum interesuje się swoją przeszłością, pochodzeniem, dziejami

i pamiątkami, wyodrębnia się coraz bardziej od innych, krzewi szlachetną dumę narodową,

odpiera ataki swoich pomniejszycieli i oszczerców.

*

Pojawiały się nieraz takie poglądy, że prąd renesansowo-humanistyczny sprawił w Polsce

wiele złego, że wtrącił nas i nasze piśmiennictwo w błędne koło naśladownictwa cudzych

myśli i form, cudzych strojów i szychów, zabijając równocześnie oryginalne szczeropolskie,

tak pięknie w średniowieczu rozkwitłe pierwiosnki naszego własnego życia i twórczości, że

przede wszystkim pozbawił nas naszego własnego języka, wstrzymując jego rozwój na długo.

W przeglądzie naszym nie zajmowaliśmy ani stanowiska zelantów, ani oskarżycieli;

staraliśmy się nakreślić linię rozwojową ruchu i rejestrować pozytywne efekty.

Toteż zamiast odpowiadać na powyższy zarzut, zakończymy pytaniem: jak smutno

i nędznie wyglądałaby kultura, piśmiennictwo i życie Polski, wówczas i dzisiaj, gdyby przez

społeczeństwo nasze nie przeszedł w ciągu dwóch wieków prąd renesansowo-humanistyczny,

który przyniósł nam n a s z ą n o w o c z e s n o ś ć ? Odpowiedź dadzą może dzieje tych

narodów i społeczeństw, które nie zaznały, czym była ta potężna i ożywcza fala.

Page 10: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

10

Stanisław Łempicki

Spory i turnieje literackie w epoce renesansu

(na podst.: „Wiek złoty i czasy romantyzmu w Polsce”, pod red. Jerzego Starnawskiego)

Na gruncie powszechnego rozwoju indywidualizmu, z jakim spotykamy się w epoce

Odrodzenia, powstają objawy tego rodzaju, jak dążność do z i e m s k i e j

n i e z a t a r t e j s ł a w y (nieśmiertelności u potomnych), jak w y g ó r o w a n a

a m b i c j a o s o b i s t a i chęć r y w a l i z a c j i z drugimi. W dalszej konsekwencji

człowiek poczyna szukać odpowiednich środków, odpowiedniej broni wobec swoich

współzawodników, dając w ten sposób życie nowoczesnemu dowcipowi, szyderstwu, satyrze,

żartom, inwektywom, oszczerstwom. Dołączywszy zaś do tego potężną broń formalną w

postaci pysznie wyrobionej na wzorach klasycznych wymowy, retoryki, epistolografii,

otrzymamy w krótkich słowach dokładny wizerunek tych zasobów, jakimi rozporządzał

humanista, żądny sławy i walki. Naturalnie, że ten stan rzeczy wypaczał się stopniowo

i wyradzał w miarę postępu czasu, przechodząc od kształtów z początku stosunkowo

łagodnych, idealniej pojętych, do form wybujałych, karykaturalnych, nieraz wprost dzikich,

charakteryzujących zwłaszcza wiek XVI.

Stulecie to nazywa Burckhardt erą upadku humanistów we Włoszech, upadku

sprowadzonego gruntowną ich kompromitacją. „Ze wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek

tworzyli stan odrębny, oni najmniej mieli poczucia solidarności”, pisze w swej Kulturze

Odrodzenia. „Jak tylko zaczęli wywyższać się jeden nad drugiego, przestali przebierać

w środkach. W mgnieniu oka przechodzą z pola naukowego do inwektywy i brutalnego

oszczerstwa; zadaniem ich nie zwyciężyć przeciwnika argumentem, lecz chcą go zniweczyć

zupełnie”. Zazdrość, zawiść, ambicja, pragnienie rozgłosu, przy tym konieczność walki o byt,

o karierę — były przyczyną podobnego postępowania. A znamienne te objawy dotyczą —

zaznaczyć musimy — nie tylko Italii, lecz i wszelkich innych krajów owej epoki, w których

rozgościły się na dobre nowe kierunki. Francja, Niemcy, nawet Polska Zygmuntowskich

czasów dostarczają niejednego przykładu.

Mamy tu na myśli walki pomiędzy uczonymi, humanistami, zapasy, agony i turnieje

literackie, toczone przez ludzi, co nigdy nie wdziewali zbroi i jako żywo nie widzieli

pobojowiska! Rycerze to pióra, wykarmieni na oracjach Cycerona i odach wenuzyjskiego

poety, uzbrojeni nie w żelazo, ale w potoczystość wymowy retorów rzymskich, w bystrość

dialektyczną Arystotelesa, w ironię i dowcip Marcjalisa i Juwenala. Nie umieją szermierzyć

mieczem, ale potrafią gryźć, kąsać i w ranę zadaną jad sączyć, jak ów mistrz Robortello

z Padwy, co go „psem gramatycznym” nazywano. Pióro ich maczane nie w inkauście, lecz

raczej w goryczce, a szrankami, w których zwyciężają lub ponoszą śmiertelne klęski, bywa

najczęściej uniwersytecka katedra „retoryki” czy „humaniorów”, oficyna impresorska,

wyrzucająca coraz to nowe ich dziełka, broszury, inwektywy na półki bibliopolów-księgarzy.

A dochodziły te wojny literackie, toczone w czasie pokoju, nieraz do nadzwyczajnych

rozmiarów, zapalały zarzewiem namiętnych sporów całe koła inteligencji krajowej, co więcej,

obok żółci i jadu płynęła tu przecież nieraz prawdziwa krew, niby w orężnej potyczce,

błyskały miecze i sztylety, jak w nocnej burdzie wielkomiejskiej...

Page 11: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

11

Stanisław Łempicki

Czasy Jana Kochanowskiego

(na podst.: „Wiek złoty i czasy romantyzmu w Polsce”, pod red. Jerzego Starnawskiego)

Jan z Czarnolasu żył w epoce dziejów naprawdę niezwykłej. Był to ów wiek, o którym

powiedział z zachwytem Ulryk von Hutten: „O czasy, o stulecie, o literaturo! jakaż to rozkosz

żyć dzisiaj! Oto czyni się dzień i duchy budzą się z uśpienia!”. A poważny i znakomity Erazm

z Rotterdamu pisał do swego przyjaciela: „Chciałbym jeszcze żyć i na nowo odmłodnieć,

choćby na krótki czas, bo widzę, że w niedalekiej już przyszłości wróci się wiek złoty”.

Mówiąc o epoce Renesansu i humanizmu, nagromadzono może nieraz zbyt wiele

mocnych, gorących, nasyconych barw na palecie. W porywie entuzjazmu odcinano te czasy

zbyt jaskrawo od rzekomej ciemni średniowiecza. Obrazy, jakie skreślił Burckhardt czy

literaci-renesansiści, nurzały się w blaskach słońca lub pożogi, biły urokiem jakieś nagłej,

prawie gwałtownej zmiany wszelkich wartości we wszystkich dziedzinach psychiki i życia

ludzkiego.

Od lat wielu przeżywamy w nauce okres temperowania i modyfikowania tych poglądów;

przekonywamy się, że przesilenie średniowiecza w czasy nowożytne odbywało się

na znacznie dłuższej i bardziej skomplikowanej drodze ewolucyjnej, niż dotąd sądzono; prace

uczonych niemieckich (począwszy od Burdacha), francuskie prace o prerenesansie czy dzieła

holenderskiego uczonego Huizingi rzuciły na wiele problematów związanych z genezą

renesansu zupełnie nowe oświetlenie. [Konrad B u r d a c h (1859 - 1936), uczony niemiecki, autor dzieła

Reformation. Renaissance. Humanismus (1918, 1926). — Johann H u i z i n g a (1872 -1945), holenderski

uczony, autor klasycznego dzieła Jesień średniowiecza (przeł. T. Brzostowski, szereg wydań, min. dwutomowe,

1967)] Mimo te wszystkie zastrzeżenia epoka renesansu i humanizmu renesansowego ma

oblicze naprawdę pełne czaru, ma w sobie tę siłę napięcia życia i kształtowania go wedle

jakiejś nowej, idealnej modły, która mogła porywać współczesnych, dawać im poczucie

niezwykle wzmożonego tętna, zabarwiać ich przeżycia na sposób bardzo intensywny i na

długo niezapomniany. Mogli oni zachłysnąć się rozkosznie tym życiem i — chociaż ich ono

nieraz szybko łamało — mogli wołać, że „żyć warto”, bo życie jest jakieś inne niż dawniejsze

i piękniejsze. A jeśli narody starsze i bardziej wprawione w mieniącą się grę kulturalnego

życia poddawały się silnie idącej fali nowych czasów — to o ileż mocniej musiała działać ta

sugestia na narody i społeczeństwa młodsze, których mechanizm reagowania był więcej

pierwotny, świeższy, podatniejszy na przychodzące wpływy?

Tak właśnie było z Polską i Polakami, przeżywającymi Renesans i humanizm na

przestrzeni od drugiej połowy XV do końca XVI w., przeżywającymi go wtedy, gdy

przychodził on do nas już pełny, rozkwitły, dojrzały, nieraz bogaty nawet rozkoszną

przejrzystością dosytu.

Spróbujmy to zilustrować na życiu samego Kochanowskiego.

Najpierw lata szkolne w Polsce spędzone. Z radomskiej wioski przybywa młody

chłopiec do Krakowa, aby wpisać się na uniwersytet. Ma lat 14, jest bardzo zdolny,

wcześnie umysłowo rozwinięty. Ogarnia go od razu ruchliwa, wrząca atmosfera stolicy

polskiej czasów Zygmunta Starego i Bony. Nie bierze w tym może udziału, ale patrzy, myśli,

odczuwa. Patrzy na wspaniały dwór Jagiellonów, na którym roi się od Włochów,

od cudzoziemców, literatów, artystów, poselstw. Widzi pyszne, dostojne dwory, pałace i postaci wielmożów i biskupów; widzi, jak wstał oto w nowym, potężnym kształcie zamek królewski i kaplica Zygmuntowska, i tyle nowych, renesansowych budynków. Na gruncie polskim dokonała się wielka odmiana, a miasto królewskie przypomina żywo — jak to podkreślił pięknie Morawski — jakieś miasto włoskie z epoki Odrodzenia [Por. K. Morawski,

Page 12: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

12

Andrzej Patrycy Nidecki. Jego życie i dzieła, Kraków1892, s. 53].

A sama Szkoła Jagiellońska? Mówi się o Uniwersytecie Krakowskim, że przeżył on

swoją najświetniejszą epokę wtargnięcia i wybujania humanizmu z końcem XV

i w początkach XVI w., mniej więcej do roku 1535, a czasy późniejsze — to już czasy

powolnej reakcji, zacieśniania się, zmierzchu.

Nie zapominajmy jednak, że — mimo pewnej reakcji scholastycznej, mimo ograniczeń

finansowych i przygaśnięcia europejskiej sławy — uniwersytet ten nie przestał, około połowy

XVI w. i później, być poważnym siedliskiem nauk humanistycznych; na katedrach

profesorskich działają tu liczni zdecydowani humaniści, wykłada się cały legion autorów

łacińskich, mnożą się wykłady greki, pojawia się hebrajszczyzna i prawo rzymskie, krzewi się

piękna retoryka klasyczna, sztuka wierszowania i pisania wytwornych listów, pojawiają się

coraz nowe edycje starożytnych pisarzy i podręczniki.

Narzekają i opierają się starzy profesorowie, zasiedziali arystotelesowcy i teologiczni

beneficjanci, ale młody żywioł profesorski i docencki burzy się, niepokoi, jest niekarny,

opuszcza tradycyjne wykłady i ćwiczenia, ucieka do Włoch i do Niemiec, by zaczerpnąć

świeżego powietrza. Humanizm nie da się już wyrzucić z uniwersytetu.

Ale Kraków nie wystarcza młodzieży polskiej, nie wystarczył i poecie.

W Polsce zrywa się coraz silniej typowy dla renesansu pęd podróżniczy, peregrynancki,

tęsknota za dalą, za obczyzną, za włoskimi źródłami humanizmu i za włoskim niebem.

Kochanowski wyjeżdża do Włoch trzykrotnie, odwiedza nadto Królewiec, dwór księcia

Albrechta, Francję, może Niemcy, bawi za granicą prawie że całe dziesięciolecie.

Nie jest on w tym wypadku wyjątkiem, ale typowym przykładem. Setki młodzieży

polskiej: magnackiej, szlacheckiej, mieszczańskiej — wędrują wtedy wszystkimi szlakami

po Europie. Jako cel ostateczny studiów przyświecają zawsze Włochy, uniwersytety

tamtejsze, jak Padwa, Bolonia, Rzym, Siena i liczne pomniejsze; w Padwie jest cała kolonia

polskiej studenterii, jest silna ich organizacja, Polacy dochodzą nawet do godności rektorów,

a życie polsko-padewskie szumi i perli się przygodami, wydaje obfite owoce na polu

pomysłowości i nauki.

Ale gdzież poza tym nie ma polskich scholarów? Oglądają ich uniwersytety całych

Niemiec, dokąd śpieszą znęceni reformacją religijną i sławą niemieckich humanistów; ogląda

ich Szwajcaria i Francja, Belgia i Holandia, Austria, Czechy, nawet Hiszpania i Anglia.

Wędrują samowtór czy grupami, pieszo i konno, z szablą u boku, a książkami pod pachą, to

znowu (jeśli to panicze), z całą kompanią towarzyszy, nad którymi dzierży batutę troskliwy

preceptor. Znają ich miasta przydrożne, klasztory i alpejskie austerie.

Na uniwersytety wpisują się nieraz „kupą”, studiują pilnie lub niepilnie, rozczytują się

w klasycznych utworach, we włoskiej poezji i pismach „heretyków”, zdają egzaminy, biją się

(zwłaszcza z Niemcami), piją (z wszystkimi), kochają się (szczególnie we Włoszkach).

Zwiedzają słynne w starożytności miejsca, groby poetów i bohaterów, wędrują po Morzu

Śródziemnym, do Ziemi Świętej, niektórzy jeszcze dalej.

Pod wpływem tych studiów przenika do Polski coraz gęściej i szybciej nowa kultura

umysłowa i towarzyska, wzbogacają się i rozwijają wszystkie dziedziny nauki (filologia,

prawo, medycyna, teologia, pedagogika), rozwija się piśmiennictwo we wszystkich swoich

gałęziach, wchłaniając nowe treści i nowe formy. Nade wszystko zaś rozszerzają się

horyzonty, nawiązuje się kontakt ze światem, zmieniają się ludzie, zmienia się życie.

Wracamy z Kochanowskim do Polski i teraz dopiero wpadamy w sedno ówczesnego

życia kulturalnego Polski renesansowej.

Otwiera się przed nami królewski dwór Zygmunta Augusta, może włoski z obyczaju,

ceremoniału, może włoski od ciemnych stron swego życia, ale polski z ducha, ze skłonności

tego smutnego i namiętnego monarchy, co umiłował język ojczysty i patronował polskiej

literaturze.

Page 13: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

13

Dwór to renesansowy w każdym calu: wśród dworzan, w kancelarii królewskiej roi się

od humanistów wykształconych za granicą.

Wykształcona jest zresztą wówczas cała elita społeczeństwa: senatorowie, duchowni

i świeccy, wysoka i bogatsza szlachta, księża, patrycjat miejski. Renesans w Polsce jest

w ogóle prądem elity, chociaż pewne promienie nowej kultury humanistyczno-renesansowej

przenikają przez szkołę i książkę także w warstwy szerokie i rozlewne.

Są lata, gdy senat składa się niemal wyłącznie z wychowanków zagranicy, są lata, gdy

w sejmie padewczycy rej wodzą, a obok nich zwartą falangą stoją ci, co się „uczyli wiary”

w Wittenberdze, Lipsku lub Genewie.

Wyrobienie publiczne szlachty osiąga wtedy swoje momenty szczytowe; sprawy

polityczne, kwestie egzekucji, naprawy Rzeczypospolitej, naprawy Kościoła i religii, sprawy

zagraniczne, wojenne, unii z Litwą, następstwa tronu, elekcji itd. — wywołują niesłychany

wprost ruch umysłów, tarcia stronnictw, partyj, temperamentów. Rozgrywają się wielkie

wypadki, a wychowankom Włoch i czytelnikom Cycerona i Liwiusza zdaje się, że oto

rzymski senat i rzymskie comitia powtarzają się na ich ziemi, że po Krakowie chodzą patricii

i equites, i plebei [(łac.); patrycjusze, ekwici, plebejusze — klasy społeczne w Rzymie], a trybunowie

ludu szlacheckiego przeciwstawiają się imperatorom i grożą śmiercią tyranom.

Przez rzymskie szkła patrzy humanistyczna Polska na własne stosunki i stylizuje je sobie

pięknie, idealnie, patetycznie.

Kultura duchowna Renesansu znajduje w Polsce czasów Kochanowskiego oparcie

bardzo silne. Ogniskami jej stają się — za przykładem dworu królewskiego — dwory

magnatów świeckich i duchownych. Jawi się na ziemiach polskich — wzorowana na

zagranicy — piękna instytucja mecenatu, czyli opiekuństwa kulturalnego. Dwory biskupów,

takich jak Maciejowski, Zebrzydowski, Padniewski, Myszkowski, Uchański, Hozjusz i inni,

dwory świeckie Tarnowskich, Herburtów, Firlejów, Tęczyńskich, Zamoyskich, Radziwiłłów

— stają się ogniskami nie tylko ogłady i poloru towarzyskiego, szkołą polityki i życia

obywatelskiego, ale i siedliskami opiekuńczymi nauki, literatury, sztuki. Świecą przykładem

biskupi krakowscy, zapatrzeni w wielki wzór Piotra Tomickiego.

Powstają biblioteki i księgozbiory; przychodzą z zagranicy księgi łacińskie, włoskie

i niemieckie; pod nazwiskami możnych panów, a czasem i zwykłego, oświeconego szlachcica

czy niewiasty jakiej światłej wychodzą księgi mądre i piękne; historiografia, traktaty

polityczne, poezja, autorowie klasyczni, prace najrozmaitszej treści; zdobi je dedykacja

do mecenasa, wiersze pochwalne, cenny drzeworyt i kunsztowna oprawa.

Do zgodnej, entuzjastycznej pracy staje autor-twórca, opiekun-mecenas, drukarz-

nakładca, bibliopola-księgarz i introligator-artysta.

Braci literackiej wiedzie się wtedy niezgorzej. Są, na szczęście, tacy, co potrafią

renesansowemu pisarzowi zapewnić dobrobyt i spokojne literackie otium, darzą go

beneficjami kościelnymi, jurgieltem czy pensją, kawałem ziemi, kiesą dukatów i kosztowną

szatą, byleby pisał w ciszy i beztrosce, dając nieśmiertelność sobie i swemu opiekunowi.

Sekretarzami i dworzanami są: Modrzewski, Nidecki, Kochanowski, bibliotekarzem

królewskim Górnicki; z beneficjów kościelnych, dzierżonych przez długie lata, urasta sława

pisarska Kromerów, Hozjuszów, Orzechowskich, Łaskich, Warszewickich; u Radziwiłłów

pożywia się cała literatura kalwińska; na stanowiskach pańskich sekretarzy, pedagogów

i dworzan żyją i pracują piórem na chwałę polskiego piśmiennictwa liczni ówcześni pisarze.

W otoczeniu królewskim i magnatów przebywają artyści polscy i obcy:

„architektorzy”, malarze, rzeźbiarze, medalierzy, sztycharze, mapografowie; rosną po całej

Polsce niezapomniane do dzisiaj dzieła sztuki renesansowej: kościoły i ołtarze, zamki i pałace

wielkopańskie, powstają rzeźby, portrety, medale, drogocenne tkaniny i ozdoby; osobną kartę

w dziejach kultury ówczesnej wypełnia muzyka polska, zdobywając się nieraz na dzieła

wysokiej wartości i piękności.

Page 14: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

14

Ulega wreszcie w czasach Kochanowskiego podniesieniu i uszlachetnieniu kultura

obyczajowa Polski w najrozmaitszych swoich kręgach. Wiernym jej dokumentem są utwory

poetyckie Jana z Czarnolasu, takie jak Fraszki, jak Pieśni, Foricenia czy inne utwory

łacińskie. Znajduje ona wyidealizowane odbicie w słynnym Dworzaninie Łukasza

Górnickiego i w niejednym jeszcze pomniku literatury „złotego wieku”. Świadczą o niej

relacje obcych o Polsce czy współczesna korespondencja samych Polaków.

Na dworach powstają grupy i kółka literackie, odbywają się wykwintne renesansowe

biesiady, na których rozprawia się o nauce, filozofii i pisarzach klasycznych, odbywają się

sympozjony i „gry rozmowne”, podobne do owej, którą przedstawia Górnicki we wstępie

do Dworzanina, że to niby rozgrywała się w prądnickiej rezydencji biskupa Maciejowskiego.

Czasem te pogawędki i to życie towarzyskie przenosi się na miasto, do krakowskich

winiarń, do kamienic i ogrodów mieszczańskich lub do mieszkań poszczególnych pisarzy czy

uczonych. Wtedy obok uczonej rozmowy jawi się przy stole biesiadnym — swawolna

anakreontyczna piosenka, lekka, zmysłowa miłość i przyjaźń jakaś wyidealizowana,

przypominająca wzory starożytności.

Zmienia się w sferze tej elity renesansowej niejedno, a przykład z góry, propagowany

przez literaturę, oddziaływa i na kręgi dalsze, niższe. Sublimuje się i uromantycznia

stosunek do kobiety; ona sama mówi o sobie dalej niewiele, ale mężczyzna-kochanek,

mężczyzna-poeta stylizuje sobie i ją, i miłość do niej w sposób dotąd u nas niesłychany,

chyba w wierszach włoskiego przybłędy Kallimacha. Kobieta zaczyna też w społeczeństwie

odgrywać rolę śmielszą, swobodniejszą.

Zmienia się strój i moda, a przez chaotyczność i rozmaitość ówczesnego ubioru

męskiego i kobiecego przebija się niewątpliwie pewna tęsknota za pięknem, za poczuciem

delikatności, barw, wykwintu.

Usubtelnia się również i kultura stołu, o której zanotowano gdzieś w Tomicianach, że ją

Kościelecki, kasztelan wojnicki, poprawił i wprowadził do Polski. Średniowieczny „Złota”

czy „Słota” nie potrzebowałby już teraz pisać swoich przepisów „o zachowaniu się przy

stole”. Naturalnie daleko było Polakom do poziomu uczt i zabaw włoskich; sam

Kochanowski czy Anonim-Protestant skarżą się często na przebieranie miary w jedzeniu

i piciu, na pijaństwo, zwady i burdy, na ogół rzecz biorąc, towarzystwo polskie bawi się teraz

i spędza czas lepiej i szlachetniej, dbając często o stylizację swego obyczaju na sposób nowy.

Wszakże na weselu Zamoyskiego z Radziwiłłówną gra się klasyczną Odprawę posłów

greckich, a Krzysztof Klabon uprzyjemnia ją swym śpiewem i lutnią; wszakże w czasie

wesela tegoż Zamoyskiego z Gryzeldą Batorówną przeciąga przez ulice Krakowa wspaniały

pochód mitologiczny, prawdziwe włoskie „trionfo”.

Ale obraz epoki Kochanowskiego nie byłby pełen, gdybyśmy nie wspomnieli

o reformacji, z którą poeta — w pewnych latach swego życia — pozostawał w niejakim

kontakcie.

Na ziemiach polskich ruch religijno-reformacyjny nie przybrał wprawdzie tych ostrych

form, jakie miał w Niemczech czy Francji; nie przyszło tu ani do wojen domowych, ani

do buntów chłopskich, ani do nocy św. Bartłomieja. Mimo to fala fermentu wywołanego

reformacją spiętrzyła się u nas dość wysoko i rozlała dość szeroko, chociaż szła przeważnie

górą i nie burzyła głębi. Spory religijne znajdują w Polsce owych czasów wyraz na każdym

kroku. Zaznaczają się na sejmach i w życiu publicznym, w kościele i na kazalnicy,

w literaturze i w ruchu wydawniczym, na dworach i w szkole.

Społeczeństwo podzielone jest na dwa obozy, a stoją one naprzeciw siebie

w ustawicznym podnieceniu umysłów i tarciu, przy czym wzajemna pozycja nieprzyjaciół

przybiera czasem charakter niespokojny i groźny. Ferment reformacyjny plącze się często

z owym natężeniem życia, które przyniósł ze sobą Renesans. Zawiązują się kółka

„nowinkarzy” (jak owo głośne krakowskie Trzecieskiego), powstają siedliska ruchu

Page 15: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

15

reformacyjno-wydawniczego przy dworach pańskich, np. u Radziwiłłów litewskich, Firlejów,

Stadnickich, Leszczyńskich; wyrastają specjalne ostoje propagandy reformacyjnej, aby tylko

wspomnieć Pińczów, Lubartów, Lusławice, Nieśwież, Koźminek czy tyle innych.

Mieszczańskie luterstwo i szlacheckie kalwiństwo przoduje niewątpliwie; ale obok tych

dwóch odłamów największych istnieją w Wielkopolsce silne gniazda Braci Czeskich,

a arianizm polski, zwalczany przez wszystkich, rozrzuca swe utajone zrazu kolonie po całym

Pogórzu nad Dunajcem, po miastach małopolskich, w Lubelskiem, na Rusi i Litwie. Zrywa się do walki literatura religijno-polemiczna protestancka, teologia, aktualna beletrystyka,

broszura i paszkwil; w zborach rozlegają się donośnie nowe pieśni w języku narodowym. Zanim

jeszcze Batory zacznie czynić porządek w państwie i sumieniach, obudzi się — dzięki soborowi

trydenckiemu — do obrony Kościół wojujący, żarliwy, odnawiający się wewnętrznie i wyśle przeciw

reformacji swoją nieustępliwą, doskonale uzbrojoną awangardę jezuitów. W Polsce komendę nad

całym ruchem kontrreformacyjnym obejmie kardynał Hozjusz, a przy boku jego staną: Kromer,

Karnkowski, Sokołowski, Górski i tylu innych. Ożeniony ksiądz Orzechowski rzucać będzie głownie

swego potępienia na protestantów; w płomieniach zelotyzmu staną ambony misyjne, a organizacja

jezuicka ujmie w żelazne dłonie wychowanie nowych pokoleń.

Takie były czasy, w których żył, pisał i działał Jan z Czarnolasu.

Wypełniała je wielka odmiana życia, wielki ruch umysłów i niepokój serc we wszystkich

dziedzinach: politycznej, społecznej, religijnej, umysłowej, obyczajowej.

A niepokój ten i ruch, różnolity i barwny, może tym bardziej działał na ludzi i porywał ich

ze sobą, że na zewnątrz czasy były spokojne, bezwojenne; dopiero przy końcu życia poety Batoriańska

„jezda na Moskwę” i królewskie działa pod Połockiem i Wielkimi Łukami obudziły Polskę z długiego

spoczywania.

Na ogół jednak było wtedy szlachcie bezpiecznie i dobrze; potęga, Jagiellońska i Batorowska

rozpościerała swój urok nad narodem własnym i oddziaływała na obcych; jak łan dojrzały złocił się

polski kwietyzm, któremu tak doskonale odpowiadała starożytna filozofia stoicka. Można było z całą

namiętnością i lubością oddać się przeżywaniu rozterek wewnętrznych i tych przemian kulturalnych,

które niosło życie.

Renesans polski nie trwał długo; ogarnął warstwy wyższe, elitę, chociaż działanie jego

przedostawało się czasem i w pokłady niższe tak samo, jak to się dzieje i z prądami kulturalnymi dni

dzisiejszych. Trwał niedługo, ale w pewnym skrócie zamknął w sobie wszystkie te fazy najważniejsze,

jakie przeszedł na Południu i Zachodzie.

Jak zwykle w okresach wysokiego napięcia kultury, przychodziło i tutaj do przesytu, do tęsknoty

za swobodą, do ucieczki przed gwarem życia, do sielanki. Zresztą w rolniczym narodzie polskim

instynkt ten tkwił najgłębiej, tak jak w Rzymianinie. Tylko że teraz ubrano go w ponęty

Wergiliuszowskie i Horacjańsko-stoickie.

Dla jednostek zmęczonych życiem, dla ludzi, co zwędrowali kawał świata, ogromne przestrzenie

literatury klasycznej i poznali wszelkie rozkosze bujnej współczesności, taki cichy, słoneczny

Czarnolas, brzęczący lipowymi pszczołami i grający świerszczami w noc świętojańską — stawał się

przystanią słodką i drogi ponad wszystko. Przy boku drogiej kobiety, w gronie dzieci,

w praojcowskich trudach ziemiańskich, przy mądrej książce i dzbanie wina, w kompromisie

niegłębokim z wszelkimi zagadnieniami życia — patrzyli spokojnie na powolny zachód tych czasów,

w których dane im było żyć, działać pięknie i używać szlachetnych rozkoszy. Bo o styl i stylizację

życia chodziło im zawsze najbardziej.

Page 16: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

16

Stanisław Łempicki

Jan Kochanowski piewcą Boga w przyrodzie

(na podst.: „Wiek złoty i czasy romantyzmu w Polsce”, pod red. J. Starnawskiego)

Któż nie zna jednego z najsilniejszych i najpiękniejszych wierszy Jana z Czarnolasu, jego Pieśni

do Boga? Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?

Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?

Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie,

I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie [...]

Pisano o tym wierszu bardzo dużo, kłócono się o to, czy jest on rzeczywiście najwcześniejszym

polskim utworem Kochanowskiego, czy powstał w Paryżu, czy już w Polsce. Nie o to jednak idzie.

Pieśń Czego chcesz od nas, Panie? jest przede wszystkim niepowszednim utworem religijnym

przez to, że wielbi wielkość i potęgę Boga w przyrodzie, we wszelkich tworach Boskich. „Kościół

Cię nie ogarnie” — woła śmiało poeta. Bóg wyszedł tutaj z ciemnych naw średniowiecznego kościoła

i ogarnął Sobą cały wszechświat, objawił się we wszystkich potęgach, cudach i pięknościach

przyrody. Utwór Kochanowskiego — to (nie co do formy, ale co do treści) jakby wielka, korna

i podziwu pełna litania do Boga: Twórcy gwiaździstego nieba, budowniczego węgłów ziemi, Pana

olbrzymich mórz i nieprzebranych rzek, dnia i nocy, pór roku, kwiatów i zbóż, i owoców, nocnej rosy

i deszczu, zwierząt i ludzi. Poeta dochodzi tutaj do Boga nie przez dogmat, nie przez autorytet, nie

przez uświęconą książkę, ale przez szukanie Stwórcy w Jego tworach, przez rozpatrywanie

przyrody w sensie religijnej kontemplacji. Przed zdziwionymi oczyma jego staje wszechmoc

i wszechpotęga Boga, uwielokrotniona w mocach i pięknościach oglądanego świata: dusza poety

korzy się przed twórczym Majestatem Pana, przed Jego płodną, dobrą, budującą siłą.

To dochodzenie do Boga przez przyrodę, ta kontemplacja religijna natury i jej głównych

elementów i objawów — nie ogranicza się u Kochanowskiego do wiersza Czego chcesz od nas,

Panie? Znajdujemy ją u niego często, w różnych utworach, zawsze rozłożoną na te same zasadnicze

pierwiastki treściowe, chociaż nie braknie, z biegiem czasu, także elementów nowych. Można by

wyliczać długo.

Wystarczy wspomnieć pewne psalmy, np. taki psalm 104:

Duszo, śpiewaj Panu pieśń! O nieogarniony

Nieba i ziemie Sprawco, wielceś uwielbiony.

Ciebie obeszła wkoło cześć i świetna chwała,

Ciebie jasność jako płaszcz ozdobny odziała.

Tyś niebo jako namiot rozbił ręką Swoją,

Nad nim wody za Twoim rozrządzeniem stoją.

Chmury — Twój wóz; Twe konie — wiatry nieścignione;

Duchy — posłańcy; słudzy — gromy zapalone.

Naturalnie poeta przerabiał tu Psałterz, ale amplifikował, dodawał wiele szczegółów i pomysłów

własnych.

Albo niektóre ustępy w tzw. Fragmentach, np. Pieśń III z takim oto ustępem:

Jego porządkiem Lato Wiosnę goni,

A czujna Jesień przed Zimą się chroni;

Ten opatruje, że morze nie wzbierze,

Choć wszytki rzeki w swoje łono bierze.

Czy znowu w pieśni VI Fragmentów, Do Hanny:

[...] Kto sklepowi temu,

Nadobnymi gwiazdami ślicznie sadzonemu,

Page 17: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

17

Nadziwować się może? kto nocoświetnego

Miesiąca, albo słońca niespracowanego

Napatrzył się do wolej, lubo rano wstaje,

Lubo ku wieczorowi prędki bieg podaje?

A w przedmowie do przekładu Fenomenów greckiego poety — astronoma Aratosa ścisnął poeta

w kilkanaście wierszy wszystkie Boskie cuda w przyrodzie i tak śpiewał Panu:

Od Boga poczynajmy, Bóg początkiem wszemu,

A początku zaś nie masz ani końca Jemu.

On był jeszcze przed wieki, On dawnych ciemności

Nieporządek rozprawił mocą swej mądrości.

On ziemię wszystkorodną, On morze żeglowne,

On utwierdził na wieki niebo niestanowne.

Dzień i noc Jego sprawa, i to światło wdzięczne

Niezgaszonego słońca, i koło miesięczne.

Tenże i niebo natknął gwiazdami ślicznemi,

Aby ludziom znaczyły czasy biegi swemi.

Stąd wie oracz, kiedy ma rolą uprawować:

Stąd wie kiedy siać, albo nowy sad sprawować,

Stąd pogodę, i wiatry, i przyszły deszcz baczy!

* Kochanowski jest pierwszym u nas religijnym piewcą Boga w przyrodzie. Nie ma tam

wprawdzie jakiegoś subtelnego wnikania w szczegóły tej przyrody, w jej czary i uroki, ale jest

niewątpliwie silne artystyczne odczucie wielkich elementarnych jej przejawów, tych jej potężnych

rysów, tych zasadniczych kosmicznych czy atmosferycznych składników (niebo, słońce, gwiazdy,

morze, rzeki, dzień słoneczny, noc miesięczna, wiosna, łąka kwiecista itd.), które jedynie są godne, by

przez nie szukać i sławić Boga.

Skąd wzięło się u poety z Czarnolasu to natchnienie dla natury jako najpotężniejszego

wyrazu Stwórcy, ta religijna kontemplacja przyrody, do której miał dziwne umiłowanie?

Szukanie Boga w przyrodzie widzimy niewątpliwie już w starożytności żydowskiej: w Biblii,

w Psałterzu, w różnych utworach hebrajskiej literatury. Jehowa, Twórca i Pan wszechświata, króluje

tam nad całą naturą, a to Jego królowanie jest nie tylko władcze, lecz i straszliwe, groźne. Boga

dobrego, Twórcę afirmatywnego, przynosi ze sobą religia Chrystusowa. Ale to chrześcijaństwo,

wyrosłe wśród okropnych zmagań i prześladowań, staje się niebawem religią ascezy, religią zerwania

ze światem i jego pięknościami, a zwrócenia ducha ku sferom zaziemskim, obiecującym inne zgoła

rozkosze.

W kościele średniowiecznym dochodzi się do Boga nie przez kontemplację przyrody,

ale przez kontemplację Męki Chrystusowej, przez modlitwę, umartwienie, klasztor. W ponętach

ziemskich, w urokach natury, łatwo dopatrzyć się ascecie chrześcijańskiemu — dzieła szatana.

Gdy przychodzi scholastyka, stawiająca myśl ludzką na szczytach spekulacji, to każe sięgać do Boga

przez dogmat, przez autorytet czy przez najwyższy wysiłek myślowy („Fides quaerens intellectum”).

Mistyk średniowieczny typu francuskiego szuka znów Boga przez kontemplację wewnętrzną,

wzbijającą się do uniesień ekstazy.

Dopiero św. Franciszek z Asyżu i mistyka franciszkańsko-włoska, owa poprzedniczka

renesansu, wyciągnęła słodkie ręce ku światu, ku przyrodzie, widząc w niej cudowny, najpotężniejszy

twór Boski; przycisnęła do wątłych piersi grudę ziemi i trawę, i kwiat, cieszyła się słońcem

i gwiazdami, mówiła z wiatrem i z ptakiem, i ze zwierzem leśnym, we wszystkim odkrywając

i wielbiąc Pana. Podobne objawy religijnej kontemplacji natury spotykamy i we wczesnym renesansie

włoskim. Ale kiedy w tym szerokim, bujnym prądzie renesansowym, wyrósł nad miarę element

klasyczny, kiedy nad myśleniem i odczuwaniem ludzkim zaciążyła złowroga erudycja klasyczna,

realia i źródła starożytne, oraz krępująca zasada imitacji „niezrównanych” helleńsko-rzymskich

przykładów, wtedy uwiądł czarowny kwiat franciszkańskiej świętej wiosny, a nad odczuwaniem

religijnym zapanował autorytet, książka, literatura. Humanista renesansowy, chrześcijanin

z przekonań czy z tradycji, szuka Boga przez tę książkę, przez podręcznik dogmatyczny, przez

filozofię moralną, przez analogie platońskie i neoplatońskie, a wielbi Go słowem starożytnym,

Page 18: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

18

i obcym, strojąc swą wiarę w złotą sukienkę pogańskiej mitologii.

Dopiero wielkie ruchy religijne XVI w. rozkołysały na powrót falę czucia i wyobraźni. Wśród

zmagań, reformacyjnych i walk religijnych nastąpiło podniesienie się uczucia religijnego: języki

narodowe zdobyły należne im prawa, pojawiła się książka religijno-narodowa, wykwintna pieśń

religijna w języku własnym, tak obfita i rozmaita, jak nigdy już potem. Tu, w tym rozfalowaniu się

uczuć religijnych, które zaczynają przenikać poza kościół: w dom, w gminę, w szkołę, w świat szeroki

— rodzi się też powtórnie zwrot do religijnej kontemplacji natury, do szukania Boga w cudach Jego

tworów, na które patrzą oczy, które słyszą uszy. Jakże osobliwie brzmi pod tym względem manifest

Lutra:

Żyjemy teraz w zorzy porannej przyszłego życia, ponieważ zaczynamy znów osiągać znajomość

tworów Boskich, którą straciliśmy przez upadek Adama. Możemy (z łaski Bożej) poznać

wspaniałe dzieła i cuda Stwórcy nawet z małych kwiatuszków, jeśli tylko pomyślimy, jak

wszechmocny i dobry jest Pan... A tak samo i z pestki brzoskwini [...]

Podobne wypowiedzenia zdarzają się często zarówno u Lutra, jak i u Melanchtona, jak i u innych

reformatorów. A i Erazm z Rotterdamu, wielki poprzednik reformacji, który sam wytrwał

w katolicyzmie do końca, wychowanek głębokich nastrojów religijnych, nurtujących w kołach

holenderskich „Braci wspólnego życia” i Augustianów (w tych kołach, z których wyszedł niegdyś

Tomasz z Kempis — miał takie same odczucie przyrody jako najwspanialszego wyrazu Boga:

Pokazujcie dzieciom cuda przyrody [...] Powinny one patrzeć na wspaniałość nieba, na obfitość

ziemi, na tryskające źródła, toczące się wody rzeczne, na niezmierzone morze, na rozliczne rodzaje

zwierząt, i poznać, że to wszystko stworzone jest dla człowieka, tylko dlatego, aby służył Bogu,

swemu Stwórcy, i wielbił Go.

Pieśń reformacyjna, rozbrzmiewająca po zborach luterskich i kalwińskich, była pierwszą pieśnią,

która w języku narodowym sławiła Boga w przyrodzie, przez kontemplację przyrody odnajdywała

potęgę Stwórcy. Szła w tym kierunku za Psałterzem, ale akcentowała — w przeciwieństwie do poezji

hebrajskiej — nie tylko wielkość Stwórcy, ale i Jego niezmierzoną, niezgłębioną dobroć. Taka pieśń

płynęła spod pióra twórców kancjonałów niemieckich, takie słowa gorące i pełne zachwytu wyrywały

się z piersi kalwinistów francuskich, czy zwolenników reformacji, jak Beze, Marot i inni. Zresztą

i zagraniczni twórcy katoliccy pod wpływem ogólnego poruszenia uczuć religijnych sławili już wtedy

Boga inaczej niż przedtem, szukali Go w przyrodzie i cudach tego świata; wystarczy przypomnieć

religijne pienia Ronsarda i Plejady.

Kochanowski — jak udowodniono niedawno — zostawał w młodości swojej pod wpływem

reformacji. Wychowany na dworze księcia Albrechta pruskiego, mecenasa literatury reformacyjnej,

obraca się i w Królewcu, i za granicą, i po powrocie do Polski w kołach wybitnie protestanckich. Nie

skądinąd też — zdaniem naszym — ale z atmosfery protestanckiej Francji (a może i z kół

królewieckich) wyniósł poeta polski ideę kontemplowania Boga w przyrodzie. Wszakże we Francji

właśnie kult Psałterza i jego przekładów kwitł wtedy bardzo intensywnie...

Dla protestantów polskich, maluczkich często duchem, jak Rej, takie ujmowanie wielkości Boga,

takie patrzenie na przyrodę — było uderzającą nowością. Dlatego też może i prawdziwa jest owa

wersja z końca XVI w., że gdy Kochanowski nadesłał swoją „pieśń do Boga” protestantom polskim

z Francji, to czytano ją z uniesieniem na jakimś synodzie kalwińskim (zapewne w r. 1559), a obecny

tam nestor poezji polskiej, Imć Pan Mikołaj Rej z Nagłowic, zachwycał się nią wielce i taką

improwizacją zakończył tę swoją chwalbę:

Temu w nauce dank przed sobą dawam,

I pieśń bogini słowieńskiej oddawam.

A choćby i improwizacja Rejowa była zmyśleniem, to faktem jest, że pieśń Czego chcesz od nas,

Panie? włączona została skwapliwie i natychmiast we wszystkie kancjonały protestanckiej i utrzymała

się w nich (podobnie jak dziesiątki psalmów Kochanowskiego i innych jego pieśni) przez całe cztery

stulecia.

Ale i w naszej hymnologii katolickiej znalazła miejsce poczesne. Błyszczy się w niej jak brylant.

W dziejach polskiego piśmiennictwa pozostała zaś tym, czym nazwał ją przed laty Stanisław

Tarnowski — „wschodem słońca poezji polskiej”.

Page 19: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

19

Stanisław Łempicki

„Pijane piosenki” Jana Kochanowskiego

(na podst.: „Wiek złoty i czasy romantyzmu w Polsce”, pod red. J. Starnawskiego)

Wino, miłość i poezja trzymały się zawsze razem. Mówi o tym nie tylko stare powiedzenie

wszystkich narodów, ale i poważna historia literatury.

Umiał już łączyć ze sobą te trzy złote ogniwa sławny grecki pieśniarz Anakreont, twórca

beztroskiej poezji „anakreontycznej”, a śladem jego szli poeci rzymscy, aby wymienić tylko Horacego

i Katulla. Ponure średniowiecze rzuciło na trójcę „wina, miłości i wesołej pieśni” groźne „anathema”,

ale zwycięskie jej echa pobrzmiewały, mimo wszystko, w pełnej życia poezji wagantów i goliardów

tej epoki.

Dopiero renesans, upojony na nowo życiem i jego pięknościami, wrażliwy na wszelkie ponęty

światowe, wrócił do chwalby rozkoszy, które zakwitały pospołu przy tym samym biesiadnym stole.

Za przykładem starożytnych wielbił włoskie wino, piękną kobietę i natchnioną pieśń miłości, dodając

do tej trójcy jeszcze jedną towarzyszkę: przyjaźń.

U naszych poetów renesansowych odzywają się tony „pieśni biesiadnych”, pieśni poświęconych

rozkoszom życia — bardzo często.

Uśmiechają się one do czytelnika swoim łacińskim czy polskim obliczem w poezji Krzyckiego

i Dantyszka, Rojzjusza (osiadłego w Polsce Hiszpana) i Trzecieskiego, ale nikt nie umiał pisać tak

pięknych „piosenek biesiadnych”, jak Jan z Czarnolasu. Przyszły do niego te natchnienia zapewne

już na włoskiej ziemi, w Padwie, w italskich austeriach i winiarniach, w których zbierała się młodzież

wszystkich narodów, złączona wspólną miłością starożytnego piękna i nowoczesnego, rwącego

naprzód życia.

Tutaj to, przy brzęku szklanek ze szkła weneckiego, napełnionego Falernem czy Cekubem,

w gronie słodkich dziewcząt włoskich, owych Lidii, Neer czy Krokalid, ramię w ramię z przyjaciółmi

polskimi, z Nideckim i Fogelwederem, Masłowskim i Leżeńskim, nabierał młody polski poeta

animuszu twórczego i improwizował lub odczytywał pierwsze swoje „biesiadne piosenki”. Była to

przede wszystkim Muza łacińska, zachowana dotąd w łacińskich utworach poety; ale obok tego

zrywała się już do lotu i nieśmiała Muza słowiańska.

Nie o tych włoskich rzeczach chcemy tu jednak mówić.

Obchodzi nas w tej chwili ta poezja biesiadna Kochanowskiego, która święciła swe narodziny

już w Polsce, w dojrzałości wieku i talentu poety, na dworze ostatniego Jagiellona, przy stołach

biskupów Padniewskiego i Myszkowskiego, w gospodach krakowskich, a potem w skromnym dworze

czarnoleskim, gdy Bóg przyprowadził przyjaciół pod gościnny dach poety.

Została się ładna garstka tych pieśni i piosenek, drobiazgów i fraszek. Nazywamy je „piosenkami

pijanymi” nie dlatego, aby istotnie zataczały się od wina. Pragniemy w ten sposób określić dokładniej

ich rodzaj, ich związek z miłą atmosferą przyjacielskiego zebrania, z nastrojem wesołości, przyjaźni,

pewnego podniecenia poetyckiego.

Co ciekawe, to fakt, że kobieta, że miłostka zmysłowa nie odgrywa w nich więcej roli;

przynajmniej w tych ogłoszonych drukiem. Obyczaj polski był jednak — pod tym względem —

czystszy i prostszy od południowego i zachodniego. Pewnie, że w czasach dworsko-krakowskich

poety, w jakichś koleżeńskich „popijankach” naszych humanistów nie obywało się bez wesołych

dziewcząt lub bez swobodnych mieszczek krakowskich. Mamy o tym sporo wiadomości, a u naszego

poety są również refleksy takich sytuacji.

Ale w „pijanych piosenkach” Kochanowskiego jest tego niewiele; tu perli się przede wszystkim

wino, rośnie serce, krzewi się „myśl swobodna”, rozgrzewają się uczucia przyjacielskie, sąsiedzkie,

obywatelskie; odzywa się refleksja filozoficzna, jakaś polska zaduma i sentyment; przychodzi do

głosu poezja i pieśń ochocza; to znowu przesunie się smutek, topiony zaraz, jak perła, w gęsto

krążącym kielichu.

Nie ma może bardziej polskich „piosenek biesiadnych”, „piosenek pijanych”, jak właśnie te pieśni

i fraszki Kochanowskiego. Więcej tu polskości niż w analogicznych pieśniach naszych z XVIII w.

Page 20: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

20

(Bohomolec, Kniaźnin) czy nawet w pieśniach filareckich, nastrojonych czasem zbytnio

na ogólnostudencką, szlachetną, ale burszowską nutę.

Weźmy np. taką Pieśń do dzbana:

Dzbanie mój pisany,

Dzbanie polewany,

Bądź płacz, bądź żarty, bądź gorące wojny, bądź miłość niesiesz albo sen

spokojny,

Jakokolwiek zwano

Wino, co w cię lano,

Przymkni się do nas, a daj się nachylić,

Chciałbym twym darem gości swych posilić!

Odzywa się tu w ciągu dalszym najwyraźniej nuta późniejszych pieśni Filaretów:

I ten cię nie minie,

Choć kto mądrym słynie,

Pijali przedtem i filozofowie,

A przedsię mieli spełna rozum w głowie.

Dzban dobrego wina jest lekarstwem na wszystko: on „miękczy” najpoważniejszych ludzi, on

wydobywa z człowieka najtajniejsze sekrety (invino neritas), on napełnia nadzieją dusze zwątpione,

a chudopachołka przemienia prawie że w króla i hetmana. Psychologia podniecenia animuszu i ochoty

biesiadnej trunkiem — pochwycona doskonale!

Toteż, dzbanie kochany:

Trzymaj się na mocy,

Bo cię całej nocy

Z rąk nie wypuścim, aż dzień, jako trzeba,

Gwiazdy rozpędzi co do jednej z nieba!

I cóż z tego, że ta piosenka o dzbanie jest prawie że przekładem jednej z pieśni Horacego [III.21],

kiedy spod mistrzowskiej ręki naszego poety wyszła — taka szczeropolska i unowożytniona, taka

pełna polsko-renesansowej ochoty?

Kiedy indziej „piosnka pijana” Kochanowskiego ma zacięcie bardziej refleksyjne, filozofujące.

Zebrano się gdzieś w gościnę: sami dobrzy towarzysze, pewnie humaniści, skłonni do rozmyślań

przy stole:

Chcemy sobie być radzi!

Rozkaż, panie, czeladzi,

Niechaj na stół dobrego wina przynaszają,

A przy tym w złote gęśli albo w lutnią grają.

Ale w nucie Gaudeamus igitur odzywa się od wieków motyw smutku i przemijania; za plecami

biesiadników staje często cień śmierci. Tak było zawsze, tak jest dzisiaj, tak było i u Kochanowskiego:

Kto tak mądry, że zgadnie,

Co nań jutro przypadnie?

Sam Bóg wie przyszłe rzeczy, a śmieje się z nieba,

Kiedy się człowiek troszcze więcej, niźli trzeba.

I oto następuje wykład mądrości życiowej, stoickiej czy neostoickiej: szafuj bacznie tym, co masz.

O los się nie troszcz, bo nic nie poradzisz; wszystko jest w rękach Fortuny. „Wszystko się dziwnie

plecie na tym tu biednym świecie” (znane słowa Kochanowskiego), a rozum ludzki próżno się wysila,

aby zbadać tajniki bytu. Jedyna mądrość — to równowaga umysłu w szczęściu i nieszczęściu,

ograniczenie swoich pragnień życiowych i ogarnięcie się we własną cnotę, we własną

wstrzemięźliwość jako w puklerz najpewniejszy. Skromny domek własny, życie ziemiańskie z dala od

świata i ten kielich wina, wypity w dobrym towarzystwie — oto i wszystko!

Zresztą ten „dzban pisany” przydawał się w wielu okolicznościach życia wiejskiego, jakby

przyrodniczego, bo zawisłego każdej chwili od zmian i życia przyrody:

Page 21: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

21

Patrzaj, jako śnieg po górach się bieli,

Wiatry z północy wstają,

Jeziora się ścinają,

Żurawie, czując zimę, precz lecieli.

Nam nie lza jedno patrzać też swe rzeczy:

Niechaj drew do komina,

Na stół przynoszą wina,

Ostatek niechaj Bóg ma na swej pieczy!

Przypadków dalszych żaden z nas nie zgadnie;

I próżno myśleć o tym,

Co z nami będzie potym.

Jakimś bajecznym gestem wyraża się tutaj polski, jagielloński kwietyzm, rozsiadły na bogatym

łanie, zwalający wszystko na dobrego Boga... Bo przecież „jakoś to będzie!”

Ale sięgnijmy i do lepszych lat poety, do tych krakowskich albo do jakichś wyjazdów w świat,

do Warszawy, za interesami.

Miło szaleć, kiedy czas po temu:

A tak, bracia, przypij każdy swemu,

Bo o głodzie nie chce się tańcować,

A podpiwszy, łacniej i błaznować!

* Przy winie wszyscy są równi. Nie ma tu kasztelanów i pachołków; niech znikną ceremonie

i krępujące przepisy:

Niech się tu nikt z państwem nie ożywa,

Ani z nami powagi używa;

Przywileje powieśmy na kołku

A ty wedla pana siądź, pachołku.

Jest to charakterystyczny przejaw owego tchnienia demokratycznego, które przyniósł z sobą

renesans. Jakże znamiennie przejawiło się ono w fraszce Kochanowskiego Do Mikołaja Mieleckiego

(ks. II): Na swe złe-ś mię upoił, mój dobry starosta,

Bo czegoś snąć nie wiedział, toć opowiem sprosta.

Mnimasz ty, że ja tobie kłaniam się dlatego,

I ż e ś s y n w o j e w o d y , n i e w i e m t a m j a k i e g o ,

Albo że się m a s z d o b r z e , a złota na tobie

I na tych dosyć widzę, które masz przy sobie.

F r a s z k a u m n i e t w e h e r b y i w s i pełne kmieci itd.

Po tych niesłychanie śmiałych słowach wyjaśnia poeta, dlaczego tak szacuje swego

arystokratycznego przyjaciela: oto za jego o s o b i s t e zasługi wobec Rzeczypospolitej, a przede

wszystkim za to, że:

Chudymi nie brakujesz, ale kto c n o t l i w y ,

W j a k i m k o l w i e k b ą d ź p i e r z u , temuś ty chętliwy.

To jest grunt; [...]

Wszystkie inne względy wiatr, jako dymy, rozwieje.

Ale znowu przywołajmy ochotę i wesołość biesiadną, a przede wszystkim napełnijmy puchary,

nie zapominając także o poecie.

Znał kto kiedy poetę trzeźwego?

Nie uczyni taki nic dobrego!

Niech wszyscy skupią się przy wesołym poecie, który ręczy za dobrą zabawę; niech każdy szepnie

„swojej” (a więc tak?) w ucho „leda co” i niech zapomną potem przy winie o całym świecie. Czas ucieka, a żaden nie zgadnie,

Jakie szczęście o jutrze przypadnie.

Dziś bądź wesół, dziś użyj biesiady,

Page 22: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

22

O przyszłym dniu niechaj próżnej rady!

Wino — mówił Kochanowski — to cudny lek „na melankoliją”. –

Zegar, słyszę, wybija,

Ustąp, melankolija!

Dosyć na dniu ma statek,

Dobrej myśli ostatek!

To znaczy: dość byliśmy poważni w ciągu dnia, teraz ,,ostatek dnia” przeznaczmy na ochotę.

Nie pomogą rozmyślania i dociekania; nie warto dochodzić prawdy i dręczyć się troskami.

Przed oczyma poety stają obrazy ze średniowiecznego „tańca śmierci”:

Dygnitarstwa, urzędy,

Wszystko to jawne błędy;

Bo nas równo śmierć sadza, ,

Ani pomoże władza.

Gaudeamus igitur w Fukierowej piwnicy, na warszawskim Rynku!

Przeto te troski płonę,

Szatanowi zlecone;

Niech, uprzątnąwszy głowę,

Mkną w skrzynię Fokarowę.

A nam wina przynoście,

Z wina dobra myśl roście;

A frasunek podlany Taje,

by śnieg zagrzany!

Ale to jeszcze nie wszystkie „pijane piosenki” Jana z Czarnolasu!

Jest ich znacznie więcej, wszystkie podobne, owiane tym samym tonem ochoczym i tą samą

zadumą nad „wieczystością mijania”, a jednak wszystkie jakieś inne, wszystkie wykwitłe ze szczerego

natchnienia i z chwilowych upodobań artyzmu.

Z rzeczy drobnych warto przypomnieć takie klejnociki „pijackie”, jak fraszkę Do doktora

Hiszpana (poety Rojzjusza) lub Do starosty Muszyńskiego.

Dużo w tym wszystkim mody, naśladowania poetów starożytnych i włoskich, antologij

klasycznych, ale j e s z c z e w i ę c e j refleksów prawdziwego, nie sfałszowanego życia polskiego,

jego obyczajów, radości, a czasem... i smutków.

Poeta czarnoleski broni w jednej fraszce żartobliwie pijaków:

Ziemia deszcz pije, ziemię drzewa piją.

Z rzek morza, z morza wszystkie gwiazdy żyją.

Na nas nie wiem co ludzie upatrzyli?

Dziwno im, żeśmy trochę się napili.

Ale picie i „picie” to nie zawsze to samo! Kochanowski był renesansistą, wychowanym

na obyczaju włoskim. Lubił wino i „zawieruszenie się”, jako przyprawę biesiady towarzyskiej

i wesołości, jako okrasę życia, może i jako środek „na frasunek”.

Lecz nie znosił równocześnie bezmyślnego, tępego i nadmiernego pijaństwa szlecheckiego ogółu

swoich czasów. Przejmowało go ono wstrętem i wywoływało wyrazy oburzenia.

W 18 pieśni Księgi I napiętnował w dosadnych, prawie Rejowskich słowach ucztę pijacką

i pijaniców:

Jeśli też tak rozumiesz, że byś mnie częstował,

Męczysz mnie, nie częstujesz; tociem podziękował.

Chcesz mię uczcić? Dajże mi dobrą wolę w domu,

A niechaj po niewoli nie pełnię nikomu.

A pisząc nagrobek Jędrzejowi Żelisławskiemu, zabitemu w pijackiej bójce, dodawał na końcu

z głębi przeświadczenia:

[...] Kto chce słowo miłe

Dać temu grobu, przeklinaj opiłe!

Page 23: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

23

Stanisław Łempicki

Fraszki

(na podst.: „Wiek złoty i czasy romantyzmu w Polsce”, pod red. J. Starnawskiego)

Fraszka, tj. wierszyk drobny, jest stara, jak świat. Niby wstęga o wielu mieniących się

kolorach, wije się ona poprzez twórczość Greków i Rzymian, aby wkroczyć potem

w średniowiecze, a rozmnożyć się w tysiączne pokolenia w epoce renesansu, i pójść jeszcze

dalej, niemal aż w nasze czasy.

Była zawsze wyrazem jakiegoś chwilowego nastroju duszy ludzkiej, zamykała w sobie

wystrzał jakiegoś konceptu lub oplatała się dokoła jakiegoś konkretnego wypadku, który

budził refleksję czy domagał się upamiętnienia.

Wymykała się niepostrzeżenie, malutka i roztrzepana, spod piór Anakreonta i Simonidesa

z Keos, Safony i Marcjalisa, Katulla i Propercjusza i owych licznych, większych i małych

poetów, których zgromadziły obok siebie Anthologia Graece i Anthologia Latina.

Kształt miała najrozmaitszy; zakres jej pojęcia był bardzo szeroki i pobłażliwy. Raz była

wierszykiem miłosnym, raz krótką pieśnią, to znowu cięła ostrzem epigramatu, rozśmieszała

jako anegdota czy tłusta dykteryjka, żaliła się smętnie jako nagrobek. Była poważna i wesoła:

filozofowała o życiu i przeznaczeniu człowieka, to znowu pałała miłosnymi żary

lub oświadczynami przyjaźni, aby kiedy indziej zionąć nienawiścią, chłostać satyrą, dźgać

sarkazmem. A kiedy sobie podochociła na biesiedzie, to zataczała się od humoru i zabawy,

parskała w twarz żartem i drwiną.

Ulubili sobie fraszkę renesansiści (zwłaszcza Włosi). Wszakże tak doskonale odpowiadała

renesansowemu zwrotowi ku ziemi i życiu, rozbudzonemu indywidualizmowi, który wyżywał

się w stosunkach towarzyskich, w dowcipie i koncepcie, w wyszydzaniu i „naciąganiu się”

wzajemnym, w żarcie i anegdocie, aby niebawem popaść w acedię [smutek], w melancholię

i wieczystą zadumę, w jakieś ponure vanitas vanitatum i szubieniczne carpe diem.

Gdzież to nie rodziła się fraszka renesansu? Wymykała się „abrewiatorom” [cenzorom

kościelnym] papieskiej kamery spod świątobliwych buli i interdyktów, siadała w kancelariach

cesarskich i królewskich na brzegu najpoważniejszych dokumentów; kreślił ją mieszczański

notariusz na marginesie ksiąg radzieckich [tzn. ksiąg rady miejskiej], wesoły ksiądz

na brewiarzu; nosił ją w rękawie dworzanin i dworski poeta, pisał na okładce starożytnego

autora scholar padewski czy krakowski w audytorium mistrza, w winiarni i u przygodnej

kochanki.

Fraszka była własnością wszystkich narodów; rozmiłował się w niej Włoch i Francuz,

Niemiec i Belg, Węgier i Polak. Do Polski przyszła z brzaskami renesansu, głównie z Italii,

pod postacią epigramatu lub małego różnopostaciowego wierszyka. Usadowiła się

na królewskim dworze, u wielmożów i biskupów, przywykła nawet do dworku szlacheckiego.

Nie wstydziły się jej fiolety księdza prałata Krzyckiego, uprawiał ją Janicius, gryzmolił imć

Krzysztof Kobyleński, a Rej przezwał ją „figlikiem” i wyprawiał z nią dziwne krotofile.

Imię wielkiego „fraszkopisarza” pozyskał sobie atoli dopiero Jan Kochanowski,

pierwszy natchniony poeta, pierwszy polski artysta z Bożej łaski.

Fraszka towarzyszyła mu przez życie całe; od studenckiej ławy padewskiej, poprzez długi,

bujny okres dworski aż w ciche, rolne i polne, dni czarnoleskiego bytowania. Kładł w nią

naprawdę, „wszytki tajemnice swoje”, wszystkie s w o j e r a d o ś c i i c i e r p i e n i a , wzloty

i upadki, nadzieje i zawody gorzkie; kropla po kropli wsączał w nią ... (in]ną [tekst

Page 24: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

24

Łempickiego uszkodzony], a jednak własną i konsekwentną; zamykał we fraszkach przeloty

swoich n a s t r o j ó w i r e f 1 e k s y j, jak czarodziej zamyka w złotym pierścionku promyk

słońca lub łzę.

Mieni się w tym dziele fraszkowym cała tęcza m i ł o s n y c h westchnień i przeżyć poety,

znajdując wyraz to patetyczny i poważny, to lekki i swobodny, nawet śliski. Idealizm

petrarkowski miesza się z szczerą prostotą uczuciowości Polaka i z zmysłowym tchnieniem

włoskich fraszkopisarzy. Ponad inne kochanki wybija się Hanna — może to owa Katarzyna

Wodyńska, której imienia nie odczytał nikt dotąd w akrostychu prześlicznej Pieśni IX

Fragmentów („Kto mi dać wiary nie chce, daj ją oku swemu...”).

Poza tym wszystkim, są jednak Fraszki wspaniałym, wprost dokumentalnym, odbiciem

polskiej k u l t u r y r e n e s a n s o w e j XVI w. Odzwierciedla się w nich szczególnie życie

dworskie i życie Krakowa. Przed oczyma czytelnika przewija się cała galeria dworaków,

„dobrych towarzyszów” poety: sekretarzy królewskich, dyplomatów, prawników, lekarzy;

od czasu do czasu wynurzają się poważne oblicza biskupów i senatorów, wojewodów

i kasztelanów, prałatów i kanoników, związanych ze stolicą i dworem, a nie stroniących też

od poetów i literatów; jak kwiaty na łące, wyrastają jasne twarze i powiewne postaci panien

z fraucymeru, do których cały dwór wzdycha i pisze wiersze. Nie brak też i osobistości

charakterystycznych: raz zajdzie ci drogę romansowy Włoszek, to pachnący piżmem

cudzoziemski medyk, to muzyk czy lutnista królewski, to szafarz pański, wypłacający

strawne rzeszy dworskiej. Występuje i groteska: komiczny pan Chmura, pan Slasa

z olbrzymim nosem, łysy Don Kichot Bartosz, żarłok Konrat, nudziarz Piotr, maleńki wąsal

Mateusz czy podstarzały adonis Petryło. To znowu dzwonkami zadzwoni królewski błazen,

Gąska.

Życie upływa rozmaicie, barwnie. Fraszki w y r a s t a j ą z t e g o ż y c i a , ze zdarzeń

konkretnych, wczorajszych lub dzisiejszych.

Obiad przy królewskim stole, śpiew, muzyka i tańce z dworkami, „gry rozmowne”

i poważne dyskusje. Ale sceneria się zmienia: dworacy wychodzą na miasto, odwiedzają się

nawzajem, ucztują u mieszczan i mieszczanek. Dziś obiad u kanonika-humanisty, jutro

„symposion literackie” u chudego poety, pojutrze kawalerska wieczerza z Bogumiłą i Kachną

albo szeroka zabawa w piwiarni czy winiarni, kończąca się nieraz burdą nocną, apopleksją lub

zabójstwem. Przez dzień praca w kancelarii, podejmowanie obcych znakomitości, wieczór

słodka schadzka w komnatce poety, serenada albo pijaństwo, obżarstwo, karty i wszystkie

grzechy główne. To znowu wyjazdy: na wieś do przyjaciela, do Warszawy w interesach

królewskich lub do Muszyny na smakowite wino węgierskie. Czasem ktoś ze swoich

wyjeżdża na długo za granicę, w poselstwie czy na studia włoskie, czasem ktoś dawno nie

widziany wraca, a więc — serdeczne żegnanie lub witanie. Aż wreszcie niespodzianka:

„Wojna, wojna!”; przypasuje się miecz i wyrusza... do Budziwiszek.

Fraszka interesuje się w s z y s t k i m, chłonie w siebie dookolne a k t u a l n e p r z e j a w y

ż y c i a . Szerzy się reformacja i walka z nią, a więc na oba elementy spojrzeć można z ukosa:

podrwiwa się z tłustych kanoników i ich „kucharek”, z biskupów-indyferentów, z opatów-

karciarzy i kapelanów-opojów, nawet z nuncjusza i z Ojca św. Ale równocześnie

nie zaszkodzi dociąć i heretykom, za ich zachłanność na kościelne dobro i wstręt przed

„ceremoniami”. Odzywają się echa poselstw i wypraw wojennych.

Tworzy się wreszcie własny poetycki cmentarz dla wszystkich zgasłych osobistości,

bliskich i dalekich, ich żon i dzieci — nagrobki szczere lub „na obstalunek”. Śmierć plecie się

ustawicznie z życiem i jego ponętami, czasem najniespodziewaniej.

Fraszka nie gardzi niczym; raz staje się ogólnoludzką, gdy moralizuje lub wykpiwa

„hardego, pijanego, niesłownego itd.”, to znów specyfikuje się nawet do zwierząt i rzeczy,

gdy stawia nagrobek koniowi i kotowi, albo układa żart czy napis na kołnierz, grzebień, sałatę

i szklenicę. Idzie w tym względzie utartym torem antyku.

Page 25: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

25

Aż przychodzi przełom w życiu poety: Kochanowski, w którym był zawsze jakiś ukryty

instynkt samotności, osiada w Czarnolesie. I oto otwiera się nowy sztafaż fraszkowego

korpusu: powstają fraszki s i e l s k i e , pachnące wonią pól, chleba pszennego i miodu.

Wiejskie ustronie, dwór nowy, przesławna lipa czarnoleska, koń ulubiony, multanki

wiejskiego grajka, obawa przed burzą i suszą, a czasem odwiedziny drużbów-poetów z miasta

i wiejski podwieczorek przed domem, z pieśnią i poezją na wety, której przysłuchują się

z ukrycia Fauny i Driady.

A potem przestał poeta pisać fraszki! Przyszły kłopoty rodzinne, ciosy, brak zdrowia.

Z ostatnich lat jego życia nie ma żadnych fraszek...

Fraszki Kochanowskiego — podobnie jak jego Pieśni — to dzieła najbliższe sercu poety.

Przywiązywał do nich wagę niemałą. Niby to lekceważył je sobie, te błahe na pozór, małe,

żartobliwe ex officio [łac. z urzędu; tu: z charakteru] utwory, przekomarzał się z czytelnikiem

o ich „nic-wartość”, ale naprawdę to c e n i ł j e s o b i e w y s o k o .

Jako humanista i człowiek renesansu, wiedział, jak potężna, zniewalająca broń leżała

w ich dowcipie i śmiechu, w ich mocnym, indywidualnym charakterze. Od swoich włoskich

kolegów różnił się tylko tym, że fraszka jego nie ziała nigdy nienawiścią i inwektywą, nie

szarpała czci ludzkiej; przeciwnie zachowywała równowagę i umiar, miała pogodę złotego

humoru, owianą często urokiem zdrowego sentymentu i smętkiem męskiej, dojrzałej zadumy.

Było w niej coś z wieczystości!

Ale poeta nie tylko cenił, lecz i k o c h a ł fraszki, „nieprzepłacone, wdzięczne fraszki

swoje”. Oglądał w nich, jak na dłoni dzieje najpiękniejszych, najbujniejszych lat swego

żywota, „wiek męski”, wiek radości i klęski.

Skoro już srebrne nici przesiały obficie jego głowę, przerzucał z rozrzewnieniem karty tej

drogiej księgi: myśli, uczuć i przeżyć.

A kiedy drukarz-przyjaciel, Januszowski, chciał mu usunąć z tej księgi kilka fraszek,

prosił się go czarnoleski poeta prawie pokornie:

Wyrzucić co z Fraszek nie zda się, bo to jest jakoby d u s z a i c h , a tak proszę: przepuść

im teraz Wasza Miłość. [List Kochanowskiego do Jana Januszowskiego zacytował

Januszowski w przedmowie do edycji pt. Jan Kochanowski (1585). S. Łempicki zniekształcił

cytat. Winno być „Wyrzucać”. Przed: A tak proszę... opuścił zdanie łacińskie: Si quod

pruriat, incitare possunt (mogą podniecić, jeśli ktoś płonie żądzą).]

Page 26: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

26

Stanisław Łempicki

O „Trenach” Jana Kochanowskiego

(na podst.: „Wiek złoty i czasy romantyzmu w Polsce”, pod red. J. Starnawskiego)

Z porządku rzeczy warto zapytać się o g ł ó w n ą i d e ę Trenów. Mieczysław Hartleb

nazywa Treny — „poematem o zadaniach życia i o śmierci”. Wydaje nam się jednak,

iż najbliższym uchwycenia istoty rzeczy był Nehring (w swojej pracy o Trenach), tylko

że wyraził ją dość zawile i niejasno.

Zasadniczą ideę Trenów, którą to dzieło miało wyrażać, ujął poeta — naszym zdaniem —

w motto Homerowym, pomieszczonym, chyba nie bez powodu, na czele poematu: „Umysły

(uczucia] l u d z k i e u z a l e ż n i o n e s ą k a ż d e j c h w i l i o d l o s u , j a k i B ó g

z d a r z a c z ł o w i e k o w i ” . Myśl tę chciał poeta zaakcentować jak najsilniej, toteż

powtarza ją z naciskiem wielokrotnie; tłumaczy ją dosłownie w trenie II:

Prozno to. Jakie szczęście ludzi naśladuje,

Tak w nas albo dobrą myśl, albo złą sprawuje,

umieszcza w trenie XVI:

Człowiek — nie kamień, a jako się stawi

Fortuna, takich myśli nas nabawi,

trawestuje w trenie I, XVII i XIX. Tchnie tą myślą cały cykl żałobny Kochanowskiego.

A znaczy ona: człowiek jest na świecie celem wszystkich przygód; jaki los na niego

przypadnie, dobry czy zły, takie jest też usposobienie jego ducha. Oto jest odwieczny mus

dla człowieka, oto jest odwieczne prawo, wyrastające z samej ludzkiej natury. Jeśli

przychodzi do nas szczęśliwy traf, radość — to śmiejemy się i cieszymy, bo tak t r z e b a

i t a k b y ć m u s i , a jeśli przypadnie na nas nieszczęście, cios, smutek, wtedy płaczemy,

bolejemy i skarżymy się, bo to także być m u s i i być powinno, bo to jest jedynie ludzkie,

jedynie zgodne z przyrodzeniem człowieka. Jest czymś szalonym zadawać gwałt tej ludzkiej

naturze; tylko szalony śmieje się w nieszczęściu! Człowiek jest i ma być tylko człowiekiem,

a nie kamieniem, ani aniołem, musi więc stosować się do swojej, ludzkiej przyrody. Musi

w nieszczęściu wypłakać się, wyrozpaczać, wyżalić.

Przytoczona teza poety, uwydatniona na wielu miejscach, broniona jest najwidoczniej

w całej jego dyskusji z filozofią stoicką. Dyskusja ta jest odrzuceniem n i e l u d z k i c h

lekarstw stoickich, a jest na całej linii obroną l u d z k i e g o p r a w a d o p ł a c z u

w n i e s z c z ę ś c i u . Filozofia stoicka potraktowana jest przez poetę jako filozofia

n i e l u d z k a (przede wszystkim Cycero, bo Seneka mówił: seąuere naturam! [łac.

naśladować naturę], gdyż chce wykorzenić ludzkie żądze i frasunki, człowieka zmienić

w anioła, nie czującego ,,wszystkich ludzkich rzeczy”; opiera się na błędzie, na szalonych

„dumach” rozumu, a tutaj trzeba mieć pokorę wobec postulatów i praw żywego życia

i niezmiennej natury ludzkiej. Wobec wymowy życia, wobec niezmiennych praw natury

ludzkiej upada tak samo mądrość epikurejska, upada też ciche, egoistyczne zaufanie w swe

skromne cnoty i liczenie na wyrozumiałość Boga.

Zostaje mus i p r a w o c z y s t e j n a t u r y l u d z k i e j :

Bo mając zranioną duszę,

R a d i n i e r a d p ł a k a ć m u s z ę

i m a m t o p r a w o p ł a c z u .

Page 27: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

27

Treny — to obrona ludzkiego prawa do płaczu w boleści. A płacz, to nie „lekka

rzecz”. Kochanowski pokazuje w Trenach, że boleść i cierpienie ludzkie, spowodowane

śmiercią drogiej osoby, m u s i p r z e j ś ć wszystkie naturalne, przyrodzone fazy swoje, tak

samo, jak choroba ciała, a więc: pierwsze impety, nasilenia i opady, aż do samego zenitu,

po czym przychodzi kryzys aż do rekonwalescencji. W utworze czarnoleskiego wieszcza

wyczuwa się doskonale te poszczególne stadia; jak dokładnie np. czuje się

r e k o n w a l e s c e n c j ę duszy poety w końcowej partii Trenów!

A jak leczy się ostatecznie to cierpienie ludzkie? Bunt cierpienia musi się przeistoczyć

w p o k o r ę c i e r p i e n i a (stąd rola religii), a gdy już cierpienie przejdzie wszystkie swoje

okresy: przebolenia, gojenia się, zabliźniania, wydelikaconej rekonwalescencji, to leczy się

c z a s e m i r o z u m e m . Rozum winien nawet uprzedzić leczenie przez czas. Ale ten

r o z u m , to nie jest rozum stoicki, mędrkujący w c z a s i e c i e r p i e n i a , ale rozum ludzki,

n a t u r a l n y , który p o w y b o l e n i u r a n y d u c h o w e j dochodzi do głosu. Każe on (jak

to widzimy w trenie XIX) rozważyć wszystkie l u d z k i e okoliczności i względy, wszystkie

ludzkie musy i przyrodzone nieodzowności, wszystkie, jeszcze możliwe pociechy i dobre

nadzieje, i w ten sposób prowadzi człowieka do ostatecznego opamiętania:

Tego sie, synu, trzymaj, a l u d z k i e przygody

L u d z k i e [po ludzku] noś

— oto wydźwięk końcowy Trenów, nawiązujący ściśle do motta początkowego.

W takim ujęciu rzeczy leży idea generalna, a zarazem najgłębsza istota humanizmu

Trenów. Kochanowski jest tutaj humanistą w sensie wyższym nad swój wiek, jest humanistą

w nowożytnym tego słowa znaczeniu, urobionym dopiero w wiekach następnych,

w znaczeniu najistotniejszym, ponadwiekowym. Człowiek musi żyć po l u d z k u , cierpieć

i radować się po ludzku, musi ulegać m u s o m natury ludzkiej, a kiedy ta natura już pozwoli,

powinien szukać pomocy w świetle naturalnego rozumu. Pewnie, że idea ta tkwiła już

w starożytności, renesans interpretował ją atoli jednostronnie, a podkreśliły dopiero czasy

nowsze. Humanizm Kochanowskiego przypomina też poniekąd humanizm Mickiewiczowski

z Dziadów:

Kto nie doznał goryczy ni razu,

Ten nie dozna słodyczy i w niebie...

[………………………………………]

Bo kto nie był ni razu człowiekiem,

Temu człowiek nic nie pomoże.

Ale czy rozwiązanie takie problemu jest zarazem rozwiązaniem w duchu

chrześcijańskim? Tak się bowiem zwykło dotąd interpretować tren XIX. Pewne analogie

humanizmu Kochanowskiego z Trenów z ogólnym światopoglądem chrześcijańskim dadzą

się wykazać; chrześcijanizm, ukazując człowiekowi szczęście pozaświatowe, każe mu także

niedolę ludzką znosić i cierpieć po ludzku. Analogia ta jednak nie idzie w głąb, a tren XIX

jest raczej wyrazem pewnego kompromisu z chrześcijaństwem.

W Trenach pojawiają się pewne elementy chrześcijańskie (Orszula w niebie między

aniołami; obraz nieba i majestatu Boskiego; Bóg litościwy trenu XVIII), ale zasadniczo

brzmią tu, w odniesieniu do Boga, raczej nuty Dawidowe, starozakonne. Można powiedzieć,

że najprawdopodobniej odzywa się u poety ów oryginalny neostoicyzm Odrodzenia, który

umiał fatalistyczną doktrynę Seneki godzić z wymaganiami dogmatu chrześcijańskiego

i katolickiego. Ostateczne rozwiązanie Trenów może być więc w zupełności aprobowane

ze stanowiska katolickiego dogmatu i katolickiej moralności, chociaż ściśle katolicki punkt

widzenia nie jest bynajmniej podniesiony przez poetę do roli momentu decydującego.

Page 28: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

28

Broniąc swej tezy, bronił poeta zarazem swego utworu przed ewentualnym zarzutem

wspomnianej w trenie II „lekkości”. Miarą ważkości utworu jest, wedle niego, nie rodzaj

przedmiotu, dopuszczonego przez reguły poetyki, ale kwestia ustosunkowania się twórcy do

przedmiotu opiewanego, tj. prawda i siła uczuciowa przeżycia, z którego utwór wyrósł.

Wolno mu było opiewać tak długo i rzewnie maleńką Orszulę, bo w bólu naturalnym,

wywołanym jej stratą, była prawda nie mniejsza niż w czyimś bólu po śmierci Juliusza

Cezara. I w tym także (podobnie, jak w rozumieniu humanizmu) sprzeniewierzył się

niepospolity autor Trenów renesansowi i jego przepisom.

Jest w Trenach wiele konwenansu: wiele motywów, form stylowych, reminiscencyj

klasycznych, obowiązujących każdego renesansistę i nieodzownych wprost dla poematu

epicedialnego. Zaznaczyliśmy to już poprzednio. Ale jest też równocześnie, w całej,

niezaprzeczonej pełni, realizm głębokiego przeżycia, z którego urodził się utwór.

Sama postać Orszuli, mimo pewnej konwencjonalnej przesady w przedstawieniu jej

zdolności poetyckich, jawi się przed nami, jak żywa. Widzimy rumianą, uśmiechniętą

twarzyczkę trzyletniej dziewczynki, jej włoski kręcone, poznajemy jej zalety, zwyczaje,

zabawy i figielki dziecinne; poeta ukazuje ją nam żywą, całą w ruchu, w różnych porach dnia

i sytuacjach: jak rano przychodzi, w koszulinie białej, na pół rozespana, „po paciorek”

do rodziców, jak potem biega, kręci się i milutko swawoli po całym domu, jak wybiega

naprzeciw ojca, jak przyśpiewuje sobie, szczebioce, składa dziecinne jakieś rymy; to znowu

bawi się w wielką pannę, naśladując starszych, czy w małą gospodynię, co to niby wyręcza

matkę w pracy i nosi przy sobie jej wielkie klucze; widzimy jej słodkie pieszczoty

z rodzicami, jej pocieszne minki, a na wieczór znowu pożegnanie z rodzicami i wdzięczny

paciorek. Znamy nawet jej sukienki i stroiki.

Atmosfera dworku czarnoleskiego zaznaczona jest także wyraźnie kilku realistycznymi

rysami: ojciec, postać matki, uchwycona w jakimś bolesnym, duchowym profilu kult babki-

sędziny, jakaś służba, jakieś pokoje, kąty, sprzęty... Czujemy wreszcie w tym na pozór

ogólnoludzkim utworze pewne tło polskie, jakiś sztafaż wiejsko-czarnoleski. Częste

wzmianki o słowikach i śpiewie ptasząt, porównania i metafory o polu, żniwach, kłosach,

kwiatach, o słońcu, o śniegach topniejących, o porach dnia i nocy, a dalej ustęp o niańkach

i kołysankach, o małżeństwie, posagu, fukaniu mężowym, o jasyrze tatarskim itd. — to jakieś

ułamki życia polskiego, jak drobne klejnociki jakieś przebłyskujące, tu i ówdzie, w utworze.

Ludowym tonem polskim, rytuałem żałobnych chłopskich narzekań pobrzmiewają wreszcie

treny VII, a po części i VIII.

Utwór humanistyczny, dostosowany ściśle do wymagań tej czy tamtej poetyki, chociaż nie

bez pewnych odchyleń, powiadają jedni Utwór humanistyczny, dostosowany ściśle do wymagań tej czy tamtej poetyki, chociaż nie bez

pewnych odchyleń, powiadają jedni; naśladownictwo starożytności — radzi by udowodnić drudzy;

a byli i tacy, co kruszyli kopie o całkowitą oryginalność Trenów, wywodząc je, prawie

że w zupełności, z samej tragedii poety-ojca i z samorodności jego talentu. Zajęliśmy w tej sprawie

stanowisko pośrednie, odpowiadające, zdaniem naszym, najbardziej rzeczywistości.

Zakończymy słowami znawcy literatury antycznej, wypowiedzianymi o Trenach: „że utwór to nie

tylko wyższy poetycznie i artystycznie od epicediów rzymskich, ale wyższy od c a ł e j l i r y k i

r z y m s k i e j”; „że cichą prostotą i szlachetną wielkością” przypomina chyba „arcydzieła sztuki

greckiej z epoki najdoskonalszej” [Tadeusz Sinko, z wstępu do wyd. Trenów w BN, I.1, Kraków

1919]. Świadectwo to niemałej wagi! Jest w arcytworze Jana Kochanowskiego coś, co góruje —

w tym rodzaju poezji — ponad dawnością i współczesnością, coś, co stanowi o jego uroku

i sugestywności, niewyczerpanej do dzisiaj. Jakiś pierwiastek cudowny, tajemniczy, wymykający się

często spod szkiełek badacza!

Szukać go trzeba „w głębiach geniuszu poety i w tej prawdzie przeżycia, która współcześnie biła

może jeszcze z niektórych wierszy Sępa, z kazań Skargi i z niektórych żarliwych uniesień naszych

pisarzy religijnych obu walczących obozów.

Page 29: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

29

Stanisław Łempicki

Jan Kochanowski

(czytanka w przedwojennym podręczniku szkolnym „Między dawnymi a nowymi laty.

Czytania dla II klasy gimnazjum”, Lwów 1938)

Z skromnej, prawie nieznanej rodziny ziemiańskiej, z cichego szlacheckiego dworu

w Radomskiem wyszedł w świat polski ten, którego nie tylko współcześni nazywali „kochaniem

wieku swego”, ale i potomność okrzyknęła królem staropolskich poetów.

Dzieciństwo Jana Kochanowskiego i pierwsze lata jego młodości spędzone na naukach są

również jakby przykryte mgłą. W domu było sporo rodzeństwa (bo z czasem aż jedenaścioro), toteż

nie dziwne, że zdolnego 14-letniego chłopca (urodził się w 1530 r.) wyprawiono czym prędzej

z sycyńskiego dworu na studia do Krakowa, aby dobijał się kariery, prawdopodobnie duchownej.

Kiedy w 1544 r. zapisywał się w matrykuły sławnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, Polska

była już na nowych drogach kultury. Złociły się w stołecznym Krakowie świetne zygmuntowskie

czasy; renesans i humanizm, modne prądy, płynące z Włoch poza Alpy, dotarły już dawno do stolicy

Polski i do wyższych sfer polskiego towarzystwa. Na Wawelu wznosiły się nowe budynki

projektowane przez architektów włoskich, zdobione przez renesansowych rzeźbiarzy i malarzy; życie

towarzyskie, obyczaje, stroje doznawały dziwnej odmiany; zajmowanie się piękną literaturą rzymską

i grecką, podziw dla ideałów obywatelskich i życiowych starożytności stawały się udziałem coraz

liczniejszych Polaków. I w stare mury uniwersytetu wstąpił nowy duch, chociaż nie bez walki

z przedstawicielami średniowiecznego kierunku. Cycero i Wergili, Liwiusz i Horacy, i mnodzy inni

pisarze antycznego świata nęcili ku sobie uwagę studentów, a ten i ów marzył tylko o tym, aby

wyrwać się choćby na krótki czas do Włoch, kolebki renesansu, i tam u samych krynic starożytnej

kultury pokrzepić swój spragniony wielkich rzeczy umysł. Innych, prócz starożytności, zaciekawiały

jeszcze „nowinki” reformacyjne, wielkie spory religijne toczące się od kilkunastu lat w Niemczech,

Francji czy Szwajcarii. Podróż zagraniczna, peregrynacja w nieznane ziemie Południa i Zachodu

mogła jedynie nasycić wszystkie te tęsknoty i ambicje.

Takim peregrynantem, zdążającym pod słoneczne niebiosa Italii, stał się niebawem Jan

Kochanowski. Trochę za pieniądze uzyskane od rodziny, trochę za poparciem księcia pruskiego

Albrechta, na którego dworze w Królewcu przebywał, udał się w 1552 roku do Włoch,

na uniwersytet w Padwie, który nazywano wtedy targowiskiem wszelkiej wiedzy i ulubioną szkołą

Polaków. U najlepszych profesorów uczył się tutaj, zgłębiał z entuzjazmem dzieła pisarzów

klasycznych, szczególnie pilne studia poświęcając poezji łacińskiej, greckiej i włoskiej. Poezja

wysuwała się na pierwsze miejsce. Bo chociaż nic pewnego nie wiemy o pierwiosnkach jego

poetyckiej twórczości w kraju, to jednak przypuszczać wolno, że muza poezji towarzyszyła mu już

od wczesnej młodości i światełko geniuszu zapalała nad jego czołem.

Do Włoch wracał w krótkich odstępach aż trzy razy, zawsze z tą samą radością i żądzą wiedzy;

poznał atoli w dłuższej podróży także Francję, włócząc się po niej w towarzystwie jednego

z współuczniów. Włochy — jak się to u innych zdarzało — oddziałały decydująco na jego twórczość

poetycką; nie uczyniły z niego poety, bo urodził się nim na swym radomskim spłachciu ziemi,

ale pasowały go na artystę, zapoznały go z tajemnicami poetyckiej sztuki. Na ziemi italskiej

rozśpiewała się lutnia Jana Kochanowskiego już na dobre; tylko że piękne jej tony nie były jeszcze

tonami swojskimi, chociaż nieraz ludzi polskich i ich sławę miały na celu. Pisał tutaj po łacinie. Jego

łacińskie elegie, naśladujące poetów rzymskich, opiewały piękność czarującej Włoszki, w której się

kochał; jego krótkie epigramaty (wierszyki ulotne, okolicznościowe), także łacińskie, były odblaskami

przygód i wrażeń doznawanych przeważnie na obcej ziemi.

Kiedy około roku 1560 wrócił Kochanowski po wieloletnich studiach do ojczyzny, był

człowiekiem wysoce wykształconym i pięknie upolerowanym; sława jego jako poety przyszła

do Polski jeszcze wcześniej, przyniesiona przez padewskich kolegów. Przed takimi jak on

„padewczykami” ścieliła się zwykle w kraju kariera dworska. Bo zdawało się ludziom wtedy, że tylko

u dworu króla lub jakiegoś wielmoży, wśród umysłowej elity społeczeństwa, wśród dworskich czy

wielkomiejskich spraw i zabaw, może rozkwitać dogodnie kwiat poezji i nauki.

Page 30: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

30

Przystał tedy młody poeta najpierw do magnatów Firlejów, to znowu do Tarnowskich, zapoznał

się również z możnymi politykami, biskupem Filipem Padniewskim i podkanclerzym ks. Piotrem

Myszkowskim, którzy go otoczyli opieką — aż dostał się na dwór Zygmunta Augusta. Tytuły

aulicus (dworzanin), a potem secretarius (sekretarz) Sacrae Regiae Maiestatis miały mu dodać

osobistego blasku i ułatwić życie; wszakże jaki taki jurgielt, stół i dworzańską izdebkę w gmachach

wawelskich miał zapewnioną.

Po pierwszym studenckim i podróżniczym okresie żywota Kochanowskiego rozpoczynał się

teraz okres drugi, dworski. W tych to latach, leżących mniej więcej na przestrzeni dat 1560 do 1570

r., twórczość poetycka naszego padewczyka rozwinęła swoje loty, wzbogaciła się nowymi tematami,

udoskonaliła swoją formę. Przede wszystkim jednak zaczęła przeistaczać się z łacińskiej w polską,

narodową. Wprawdzie i teraz, i do końca życia nie porzucił poeta lutni łacińskiej pisząc dalej elegie,

różne wysokolotne ody i drobne fraszki łacińskie — ale równocześnie, i to z całą przewagą, zwrócił

się do tematów polskich i do języka narodowego.

Myślano dawniej, że naśladował w tym Francuzów lub Włochów. Niezgodne to z prawdą. Nie

wzór obcy, ale dusza polska, ziemia polska i otoczenie swojskie uczyniły z Kochanowskiego-

humanisty potężnego piewcę narodowego. Dawne elegie i epigramaty przemieniały się teraz w polskie

„Pieśni” i „Fraszki”, w całe cykle i księgi tych utworów. Zamykał w nich poeta zarówno własne

radości i cierpienia, wzloty religijne i refleksje filozoficzne, jak i tysiączne wrażenia z życia

dworskiego, politycznego i wojennego Polski, z przygód swoich i zabaw z towarzyszami. W „Pieśni o

dobrodziejstwach Boga” sławił potęgę Stwórcy w polskiej przyrodzie; „Pieśń o potopie” napisał

patrząc na arrasy wawelskie przedstawiające sceny potopu; tak jak później „Pieśń o spustoszeniu

Podola” wyrwała mu się z duszy na wieść o napadzie tatarskim i żałosnym jasyrze kresowej ludności.

W „Fraszkach” iskrzył się znowu dowcip i humor, uwieczniały się pyszne scenki z życia (np. fraszka

„O doktorze Hiszpanie”), a często i łza zaświeciła nad grobem bliskich osób. „Pieśni” i „Fraszki”

to najbardziej osobiste utwory poety, w które „kładł on wszytki tajemnice swoje”.

Ale muza Kochanowskiego była w okresie dworskim tak czynna, że starczyło jej natchnienia

i na inne tematy. Pisał więc poeta nowelki wierszowane, tworzył okolicznościowe poematy polityczne

(np. „Zgoda” i „Satyr”) wytykając otwarcie wady narodowi, uświetniał uroczystości publiczne

(„Proporzec” na hołd pruski w 1569 r.); opisywał nawet wierszem w zajmującym utworze, jak należy

grać w szachy („Szachy”). Rozmyślał o napisaniu wielkiego poematu epickiego na cześć rodziny

Jagiellonów.

Życie na dworze było urozmaicone i barwne, chociaż nie pozbawione przykrości i rozczarowań.

Jeździł sobie poeta z dworem królewskim po całej Polsce, to znowu jako dworzanin odwiedzał

w królewskich interesach senatorów, nieraz znaczną część roku spędzając na rozjazdach i miłych

gościnach u szlachty. W czasie wyprawy wojennej przeciw Moskwie pod Radoszkowice w 1568 r.,

leżąc w polu w obozie, patrzył nocą w niebo roziskrzone od gwiazd.

Niejedną serdeczną, nigdy niezapomnianą chwilę przeżył z towarzyszami-humanistami przy

książce i lutni, na literackich biesiadach u swoich opiekunów: Padniewskiego i Myszkowskiego,

Mikołaja Mieleckiego, wojewody Firleja czy Krzysztofa Radziwiłła. Niejeden „dzban pisany” pełen

wina lub miodu został wychylony przy stole lub kominku na odpędzenie „melankolii”.

* * *

Lecz życie dworskie, mimo swojej różnorodności i mieniących się kolorów, nie potrafiło

na dłuższy czas zadowolić człowieka tej miary co Kochanowski. Męczyło go i nudziło; drobnymi

swoimi sprawami i uciechami odwodziło go od pracy literackiej, której program zakreślił sobie

niegdyś dosyć szeroko. Zresztą z biegiem lat odzywał się w Kochanowskim jakby najpierwotniejszy

polski instynkt: tęsknota szlachcica ziemianina do ziemi, do własnego domu i kawałka roli, a nade

wszystko do wolności osobistej i niezawisłości duchowej. Marzył mu się taki ideał jak jego

ulubionemu poecie rzymskiemu Horacemu lub starożytnym filozofom ze szkoły stoickiej:

Kto ma swego chleba,

Ile człeku trzeba,

Może nic nie dbać o wielkie dochody,

O wsi, o miasta i wysokie grody!

Ten pan, zdaniem moim,

Kto przestał na swoim.

Page 31: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

31

Nie pragnie poeta bogactw, ani zaszczytów dworskich, ani godności duchownych, które mu

ofiarowywano (był przecie de nomine [z tytułu]) proboszczem poznańskim i zwoleńskim —

bo wystarczy mu piękny zawód ziemiański odziedziczony po ojcach, spokój sumienia i „dobra myśl”,

najmilszy człowieka towarzysz. Fortuna ludzka jest niepewna — filozofował poeta; nic nas nie minie,

co przeznaczone jest od Boga.

Serca nie zleczą żadne złotogłowy.

Żaden skarb troski nie wybije z głowy.

Poprzestańmy tedy na małym, na „chudobie”, a „ogarnąwszy się w własną cnotę” żyjmy

dla poezji i dobrej sławy u ludzi. Albowiem:

Cnota skarb wieczny, cnota klejnot drogi,

Tegoć nie wydrze nieprzyjaciel srogi,

Nie spali ogień, nie zabierze woda;

Nad wszytkim inszym panuje przygoda.

Z takimi hasłami na ustach opuścił Jan Kochanowski dwór królewski i ku wielkiemu żalowi

swych dworskich towarzyszy przeniósł się na stałe do wioski Czarnolasu koło Radomia, którą

otrzymał niegdyś w dziale majątkowym po rodzicach. Ożenił się niebawem z czarnobrewą Dorotą

Podlodowską, do której już dawniej pisał śliczne pieśni polskie i łacińskie; dochował się licznej

rodziny, samych córek (aż sześciu), gdyż syn-pogrobowiec urodził się już po jego nagłej śmierci.

Gospodarzył tutaj, z włodarzami i ekonomami gwarzył, z ludem wiejskim, z jego obyczajem

i pieśnią się zżył. Poświęcił się cały wzorowemu życiu rodzinnemu, rolnictwu i poezji. Był szczęśliwy

i spokojny jak nigdy przedtem. Z okien czarnoleskiego dworu patrzył, jak żyje przyroda, jak czyni się

na świecie wiosna i zima; wsłuchiwał się w głosy świerszczów polnych, w szumy zbóż i niedalekiej

Wisły, w proste tony fujarek pastuszych. Latem siadywał pod ulubioną lipą czarnoleską, której szelest

dawał mu natchnienie w twórczości, jak niegdyś stare dęby wieszczom greckim. Tylko czasem

otwierały się dla obcych jego ramiona, gdy mili goście z sąsiedztwa, a zwłaszcza z Krakowa,

ze dworu, przybywali w jego ustronie. Wtedy odżywały dawne wspomnienia padewskie

i krakowskie...

Ustatkował się wielki poeta, a jego geniusz wśród tej ciszy natury i ciszy sumienia doszedł

do swojej pełni najwyższej.

* * *

Mógłby ktoś potępić Kochanowskiego za takie odsunięcie się od świata, a — zdawałoby się —

i od spraw publicznych, które wtedy Polskę nurtowały, a nieraz nawet nią wstrząsały. Niewątpliwie

było w jego zachowaniu się coś z tzw. „kwietyzmu” ówczesnej szlachty polskiej, która wolała

wygodnie gospodarzyć na wsi, nie podlegać nikomu i mieć „święty spokój”, aniżeli wojować

z wrogiem lub „tracić czas” na obowiązki publiczne. Ale byłoby to ubliżeniem dla wielkiego poety,

gdybyśmy zestawiali go z takim przeciętnym szlachcicem-kwietystą. Kochanowski był wielkim

pisarzem i miał poczucie, że poezja jego — to służba narodowa, służba dla polskiej kultury. A zresztą

i w swoim Czarnolesie nie potrafił odciąć się całkowicie od zagadnień polskiego życia publicznego.

Nie przyjął ofiarowywanej mu kasztelanii połanieckiej poprzestając na najbardziej pokojowym

urzędzie wojskiego (sandomierskiego), ale wyjeżdżał do Krakowa i Lublina na sejmy, na pola

elekcyjne, stykał się z ludźmi, zabierał głos.

Hetman Jan Zamoyski, zaprzyjaźniony z poetą, również padewczyk i pisarz, pozyskał lutnię

Kochanowskiego dla sławy trzeciego padewczyka, Batorego, i uczynił Jana z Czarnolasu jakoby

nadwornym poetą królewskim. Wspaniała „Odprawa posłów greckich” Kochanowskiego, pierwsza

tragedia klasyczna napisana po polsku, a wystawiona w 1578 roku w Ujazdowie pod Warszawą,

chociaż mówiła o Grekach i Trojańczykach, miała na celu poprawę polskiej młodzieży i polskiego

społeczeństwa; gorącymi słowy nawoływała naród do obrony państwa przed grożącym

nieprzyjacielem. Pieśni i ody Kochanowskiego, pisane już w Czarnolesie, różne utwory łacińskie

i polskie wtedy powstałe — dźwięczą serdecznymi tonami patriotycznymi i uwielbieniem

dla rycerskiego króla.

Page 32: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

32

Okres czarnoleski życia i twórczości poety (1570—1584) wydał atoli jeszcze trzy utwory, które

związane są silnie z trzema tematami n a j b l i ż s z y m i wtedy poecie: z Bogiem, rodziną i wsią

polską.

Zebrało się raz towarzystwo czarnoleskie w upalny wieczór czerwcowy, świętojański, przy

ludowym obrzędzie „sobótki”, wśród śpiewów i tańców dziewcząt wiejskich. I oto z przeżyć tego

wieczoru powstała delikatna, pełna rzewnego liryzmu „Pieśń świętojańska o sobótce”, w której poeta

zanucił pochwałę wsi polskiej, w dusze ludu polskiego zaglądnął, o jego doli i niedolach się

rozśpiewał. Poemat ten pachnie polską ziemią i zbożem.

Jeśli „Sobótka” zagrana była jakby na ligawce pastuszej lub wiejskiej kobzie, to w potężne

organowe tony uderzył Kochanowski w tym wielkim poemacie swoim, który stanowi najwyższy

wierzchołek jego twórczości, tj. w „Psałterzu Dawidowym” (1578). Wprawdzie poeta jest tu tylko

tłumaczem wspaniałych pieśni religijnych żydowskiego króla-poety (przekładał je zresztą z łaciny),

ale w przekład ten włożył całą gamę uczuć swej głęboko religijnej duszy i zagrał na wszystkich

po kolei strunach tego instrumentu. Jego geniusz poetycki zajaśniał w całej swojej okazałości.

A polskie usta podjęły te psalmy Dawidowe poprzez wszystkie nasze ziemie i wieki i śpiewają je

do dzisiaj w świątyniach Pańskich.

Śpiewają, choć nie wiedzą często, kto jest twórcą tych pieśni — a to jest właśnie największy

tryumf poety. Komuż z nas od dzieciństwa nie jest znany psalm „Kto się w opiekę”, śpiewany niegdyś

wśród nocnych trwóg po dworach i chatach polskich, gdy łuny na niebie zapowiadały bliskość

tatarskiego zagonu?...

Praca wieloletnia nad „Psałterzem” dała Janowi z Czarnolasu poczucie bliskości Boga i nauczyła

go szukać pociechy w wierze we wszelkich przeciwnościach żywota. Było to wielkim szczęściem

dla poety. Wkrótce bowiem (około 1580 r.) uderzył w szczęśliwy dwór czarnoleski ciężki dopust

Boży. Zmarła na zarazę najukochańsza córeczka poety, malutka Urszula, dziecko o niezwykłych,

przedwcześnie rozkwitłych zdolnościach. „Safoną słowieńską”, „dziedziczką swojej lutni” nazywał ją

Jan z Czarnolasu, gdyż okazywała talent poetycki już w drobnych swoich latkach. Ból poety zawarł

się teraz w „Trenach”, wzruszającym utworze żałobnym, poświęconym małej Urszuli. W Polsce

ówczesnej panowały jeszcze — mimo wpływów Zachodu — surowe obyczaje, a roztkliwianie się

nad trumienką dziecinną uchodziło za rzecz niegodną mężczyzny i błahą. Ojciec z Czarnolasu poszedł

jednak — jak to zawsze czynił w życiu — nie za głosem tradycji czy mody — ale za głosem swego

ludzkiego serca. Wyśpiewał swą żałość i ból i rozpacz w sposób naturalny, a tak szczery,

że i dzisiejszy ojciec nie mógłby tego uczynić inaczej. Pierwszy w Polsce napisał utwór poświęcony

w całości dziecku i rodzicielskiej miłości do dziecka.

A jak głębia i prawda wiary uczyniła „Psałterz” Kochanowskiego utworem nieśmiertelnym,

tak prawda ludzkiego bólu zapewniła „Trenom” wartość nigdy nie przemijającą.

„Treny” kończą się złożeniem ojcowskiej boleści u stóp Najwyższego i jakby pewnym

uspokojeniem się ojca-poety. Lecz cios głęboki, który sercu Kochanowskiego zadała śmierć

najdroższej istotki, nie dał się już zabliźnić; zwłaszcza że los nie szczędził i dalszych ciosów.

Kiedy szwagier poety, Jakub Podlodowski, który wyjechał na zakupno koni dla króla do Turcji,

zabity został w drodze przez opryszków, zerwał się chory już poeta z swego wiejskiego kąta i podążył

na sejm do Lublina, by zanieść skargę przed królewski majestat. Tutaj, tknięty apopleksją,

na pokojach królewskich zakończył życie 22 sierpnia 1584 r., licząc zaledwie lat 54.

Zapanowała żałoba nie tylko w Czarnolesie, gdy przyszła wieść o zgonie. Cała Polska odczuła,

że z tą chwilą uczyniła się jakaś dotkliwa wyrwa w duchowej dziedzinie narodu. Zabrzmiały żałosne

treny, podobne tym, jakie niedawno wieszcz czarnoleski pisał na zgon swej córki.

Z jednego przecież nie zdawano sobie jeszcze wówczas sprawy: że Jan Kochanowski był nie tylko

królem poetów polskich renensansowej doby, lecz równocześnie j e d n y m z n a j w i ę k s z y c h

p o e t ó w c a ł e g o ó w c z e s n e g o ś w i a ta. Ten pisarz narodowy, który stworzył swoim talentem

poezję artystyczną w języku polskim — to zarazem najbardziej europejski z naszych pisarzy XVI

wieku. Wolno i trzeba postawić go obok Szekspira, bo tylko jemu jednemu nie dorównał. Ocenili to

dopiero potomni.

Page 33: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

33

Stanisław Łempicki

Opiekunowie kultury w Polsce, Lwów 1938

[Fragment o Janie Zamoyskim]

Od czasów najdawniejszych, odkąd tylko ludzkość zaczęła wkraczać na tory cywilizacji, stało się

zwyczajem, że m o ż n i l u d z i e lub wpływowe instytucje roztaczały opiekę nad dziedziną kultury

duchowej i nad tymi, którzy tę kulturę wytwarzali. W starożytności takimi opiekunami kultury, a więc

nauki, literatury, sztuki, szkolnictwa — byli znakomici mężowie i władcy. W średnich wiekach objął

opiekę nad królestwem ducha Kościół katolicki. W stuleciach następnych, kiedy Europa znowu się

zeświecczyła, wróciło to opiekuństwo, jak dawniej, do królów i dworów, do magnatów świeckich

i duchownych; zainteresowało się nim nawet rosnące we wpływy mieszczaństwo. Dopiero czasy

najnowsze, mianowicie wieki XIX i XX. odebrały możnym jednostkom wyłączny niemal przywilej

opiekowania sio kulturą, a nałożyły ten obowiązek przede wszystkim na p a ń s t w o, powołując

równocześnie do ofiarności szersze sfery społeczeństwa. Dzisiaj nie brak wprawdzie również ludzi

możnych, łożących ofiarnie na pewne cele naukowe, popierających swoimi wpływami i pieniędzmi

różne przedsięwzięcia badawcze, literackie i artystyczne — ale są to już objawy coraz rzadsze.

Zasadniczo należą te sprawy do p a ń s t w a i ono jest — jakby z urzędu — pierwszym

i najwpływowszym orędownikiem spraw kultury narodowej; społeczeństwo w miarę możności

przychodzi państwu z pomocą. […]

Dopiero epoce O d r o d z e n i a , tj. renesansu i humanizmu (głównie w XV i XVI w.)

przypisać należy zasługę wskrzeszenia dawnego mecenatu kulturalnego na niewidzianą

od wieków skalę. Wraz z odnowieniem się ludzkości w tej epoce, wraz z odżyciem kultury

i literatury starożytnej (najpierw rzymskiej, polem helleńskiej) powstało z martwych

opiekuństwo kulturalne takie, jakie było za Augusta i Mecenasa. Wskrzesły także wszystkie

formy, zwyczaje, słowem cały rytuał rzymski dawnego mecenatu. […]

Jak jednak Piotr Tomicki był reprezentatywną postacią mecenatu duchownych, tak na

czoło świeckich protektorów kultury wysunął sic w 2-giej połowie XVI w. sławny kanclerz

i hetman Jan Za m o y s k i. Batory interesował się historią i sprawami wojennymi:

wszystkie inne dziedziny kultury duchowej skupiały się dokoła Zamoyskiego i jego

wspaniałego

dworu w Zamościu; zresztą był on także inspiratorem Batorego (który był obcym

w Polsce) w wielu sprawach kulturalnych. Jan Zamoyski wygląda istotnie na gruncie polskim

jak jeden z florenckich Medyceuszów. Najpierw chciał pchnąć Uniwersytet Krakowski

na europejskie tory; kiedy mu się to nie udało, pragnął powołać do życia w Krakowie (razem

z Batorym) ogromny zakład naukowy, na wskroś humanistyczny, na wzór paryskiego Collège

Royal i zapełnić jego katedry światowymi uczonymi. Skoro i ten plan dalekosiężny

rozprysnął się jak marzenie, założył wreszcie Zamoyski, sam jeden, człowiek prywatny,

nowy polski uniwersytet w Zamościu (tzw. „Akademię Zamojską” w 1591 r.), w którym

Page 34: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

34

chciał kształcić synów szlacheckich na światłych, karnych i wzorowych obywateli, a tzw.

ziemie ruskie (Ziemię Czerwieńską, Chełmszczyznę) silniej kulturalnie zespolić z resztą

Rzeczypospolitej.

Sam wykształcony w Padwie, sam pisarz (napisał ciekawą książkę „O senacie

rzymskim” i inne prace) stał się szlachetnym opiekunem wszystkich prawie tych, którzy

w ówczesnej Polsce piórem na sławę własną i ojczyzny zarabiali. Na jego renesansowym

dworze przebywało stale wielu poetów, uczonych, literatów; przy Akademii istniała

drukarnia uniwersytecka, wydająca kosztem hetmana nie tylko podręczniki szkolne,

lecz także poważne dzieła naukowe, statuty praw, utwory poetyckie i historyczne. Znaną jest

przyjaźń Zamoyskiego z Kochanowskim, dzięki której powstała „Odprawa posłów greckich”,

wystawiona na teatrze podczas ślubu wielkiego mecenasa z Radziwiłłówną. Najbliższym

klientem Zamoyskiego był znakomity poeta lwowski XVI i XVII w. Szymon Szymonowic,

autor „Sielanek” i wysoko cenionych poematów łacińskich; współdziałał on z kanclerzem

przy zakładaniu Akademii w Zamościu, był jego zaufanym doradcą w sprawach literackich

oraz wychowawcą jego jedynaka Tomasza. Ponadto był hetman protektorem wspomnianego

już przedtem wybitnego historyka Reinholda H e i d e n s t e i n a; on go jakby odkrył,

polecił Batoremu, a co więcej współpracował z Heidensteinem w tworzeniu jego dzieł

historycznych; był po prostu ich współautorem.

Prócz tych trzech najwybitniejszych w stosunkach z Zamoyskim pozostawali: Sebastian

Klonowic, autor „Flisa”, historyk i poeta Joachim Bielski, wielu filologów, lekarzy,

prawników; co zaś najciekawsze cały szereg nieraz pierwszorzędnych uczonych i pisarzy

zagranicznych (Włochów, Niemców, Francuzów, Anglików) uważał go za swego mecenasa,

prowadził z nim korespondencję, ofiarowywał mu swoje dzieła, sławił go przed światom,

otrzymując równocześnie od „polskiego Medyceusza” dary w pieniądzach, złotych medalach,

futrach czy innych kosztownych przedmiotach.

Znane są np. stosunki Zamoyskiego z wielkim włoskim filologiem Karolem Sigonio

(który był niegdyś jego nauczycielem w Padwie), z filozofem i filologiem belgijskim

światowej sławy Justusem Lipsiusem, z genialnym twórcą prawa międzynarodowego

Holendrem Hugonem Grotiusem, czy takimi ozdobami europejskiego humanizmu jak

Włoch Scaliger lub Francuz Casaubon. Mecenat Zamoyskiego o tak wielkim zasięgu

przysparzał polskiemu imieniu rozgłosu i stawiał nas w jednym rzędzie z przodującymi

narodami Europy.

A jak ciepły i serdeczny był stosunek hetmana do Akademii i jej studentów! Bywał tam

hetman na lekcjach, sam egzaminował uczniów, a nawet podczas wypraw wojennych kazał

sobie posyłać do obozu wypracowania pisemne uczniów, przeglądał je i robił uwagi. Wielu

młodych ludzi wysyłał za granicę, do Włoch i Francji, dawał im stypendia, interesował się

każdym ich krokiem. Był takim entuzjastą swojej Akademii i jej kulturalnej pracy, że kiedy

go raz zapytano, dlaczego na swym dworze nie utrzymuje tak wielkiej kapeli, jak inni

magnaci, odpowiedział: „Najmilszymi moimi muzykami są profesorowie Akademii,

a drukarnia najsłodszym instrumentem”.

Myślałby może ktoś, że ten opiekun nauki, literatury i szkolnictwa nie miał już czasu

i ochoty na opiekowanie się np. sztuką. Otóż i tą dziedziną kultury interesował się Zamoyski

żywo. Popierał architektów, malarzy i rzeźbiarzy, sprowadzał kosztowne obrazy dla kościoła

w Zamościu, a dla siebie kobierce flandryjskie i inne dzieła sztuki. Przecież jego tworem jest

piękny, renesansowy Zamość z swoim rynkiem, ratuszem, pałacem i kolegiatą (kościołem) –

ten Zamość, który budowali Włosi na podobieństwo Padwy, a który może być słusznie

nazwany „małym Krakowem”.

Postać hetmana Zamoyskiego, największego przed królem Stanisławem Augustem

Poniatowskim polskiego protektora kultury, zamyka najbujniejszy okres polskiego mecenatu

– okres renesansowy.

Page 35: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

35

Stanisław Łempicki

Mecenat Wielkiego Kanclerza. Studia o Janie Zamoyskim

(z serii „Klasycy historiografii”, Warszawa 1980)

3. STARANIA O PIERWSZE GRONO NAUCZYCIELSKIE

Rola Szymonowicza i jego starania o grono nauczycielskie — Pierwsi trzej profesorowie — Z kim

jeszcze pertraktowano? — Korespondencja wybrańców z kanclerzem — Ursinus, Stamigel

i Stefanides targują się o warunki

Sprawa pozyskania i złożenia pierwszego grona nauczycielskiego dla gymnasium

w Zamościu nie postępowała tak łatwo, jak to sobie może hetman w pierwszej chwili

wyobrażał. Szymonowicz czy to nie zajął się tym zaraz za pierwszym wezwaniem, czy też nie

mógł tak szybko trafić na odpowiednich kandydatów, dość że w czerwcu tegoż roku 1593

posłał mu Zamoyski pewnego rodzaju urgens i polecił zasięgnąć rady Jana Szczęsnego

Herburta.

„Tu do domu przyjechawszy — pisze wówczas hetman — i jako tako łeb sobie

z sejmowych kłótni wyspokoiwszy, zaś myśl mię trahit do obmyślania tu w ojczyźnie mej

kościelnych i szkolnych rzeczy, w których bez rady i ratunku WMci, abym co miał wskórać,

trudność niemały baczę. O ingenia barzi, niżem mniemał, w Polsce trudno. Proszę tedy, racz

WM. i sam o tym pomyśleć, i zrozumieć Jego M. Pana Jana Szczęsnego Herburta, a mnie co

rychlej oznajmić”. I sam hetman poszukiwał więc widocznie profesorów bez rezultatów,

skarży się bowiem przed poetą, na brak talentów w Polsce.

Dopiero w lecie 1593 r. zabrano się energicznie do dzieła. 30 sierpnia tegoż roku

wystawia Zamoyski pełnomocnictwo „sługom swym, Szymonowi Simonidesowi

i Krzysztofowi Dłuskiemu”, wyjeżdżającym do Krakowa po ingenia dla szkoły zamojskiej.

Jednocześnie wystosowuje list do Uniwersytetu Krakowskiego z prośbę o odstępienie nowej

uczelni niektórych mistrzów tamtejszych, wedle uznania pełnomocników hetmańskich.

W kilkanaście dni potem składa Szymonowicz hetmanowi raport z wyników swych starań;

oznajmia, że znalazł już trzech profesorów, gotowych przybyć „bez omieszkania” do

Zamościa, mianowicie: Jana Ursyna, Wawrzyńca Starnigela i Melchiora Stefanidesa

(Stefanowicza).

Świadectwo, jakie im poeta przed swoim mecenasem wystawił, brzmiało wcale

pochlebnie: „Ingenia piękne, pracowite, stateczne, w oboim języku biegłe, czytania jeśli nie

nazbyt wielkiego, wszakże nie owszem skąpego, k’temu powolne i jako dostatki, tak

i niedostatki swe, do siebie baczące. Mam otuchę, że za podawaniem dobrej drogi niedługo

ad perfectionem aliquam (do niejakiej doskonałości, perfekcji) będę mogły przyjść, i pióro

po wielkiej części wolne i nieżadne maję.”

W rzeczywistości tylko jeden Ursinus-Niedźwiecki wybił się później zdolnościami

i pracowitością, dwaj inni byli uczonymi bez większego znaczenia, nie wyrastającymi ponad

prze ciętną miarę, chociaż zrazu chęci jak najlepszych. Niedźwiecki, z łacińska przezwany

Ursinem, i Stefanowicz, przerobiony na greckiego Stefanidesa, obaj pochodzili ze Lwowa

i należeli do koła znajomych Szymonowicza. Zwłaszcza Ursinus (ur. około 1562 r.)

wychowanek znakomitej w swoim czasie lwowskiej szkoły miejskiej, a następnie

Krakowskiej Akademii, później rektor szkoły lwowskiej, wreszcie magister artium i doktor

filozofii krakowski, od lat był już zaprzyjaźniony z poetą; właśnie w r. 1592 wydał on był

obszerny gramatykę metodyczną języka łacińskiego w 4 księgach, która mimo tego, że krótko

zbywa składnię, a zbyt szczegółowo rozwleka część fleksyjną, słusznie uchodzić może

Page 36: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

36

za dzieło na owe czasy niepospolite. „Oparcie się na stosunkowo szerokiej podstawie

literatury gramatycznej, objaśnienie reguł przykładami z licznych pisarzy rzymskich

i humanistycznych, częste przeprowadzanie analogii z językiem greckim i nader rozległe

uwzględnienie języka polskiego — oznaczały duży postęp w danym kierunku.” Jako wybitny

filolog i autor w tym zakresie mógł więc przedstawiać Ursinus pożądany nabytek dla młodej

szkoły, gdyby z pracy jego umiano odpowiednio korzystać.

Melchior Stefanides, doktor filozofii, jak również trzeci z wybrańców Szymonowicza,

Wawrzyniec Starnigel, dr filozofii, chociaż także utytułowani, nie mieli jeszcze za sobą

poważniejszej kariery literackiej: obaj byli dotąd, podobnie jak Ursyn, docentami Akademii

Krakowskiej i stamtąd to ściągnąć chciał ich lwowski poeta do Zamościa.

Prócz tych trzech, traktował jeszcze Szymonowicz z innymi. I tak była widocznie mowa

o pozyskaniu Andrzeja Schoneusa, krakowskiego „kolegi mniejszego”, dosyć głośnego

filologa i poety-panegirysty, skoro Szymonowicz donosi w tym samym raporcie kanclerzowi:

„Schoneus i odmawia, i nie odmawia, i dałby się podobno pociągnąć, ale wolałem zostawić

rem integram z nim, po teraźniejszym się mu przypatrzeniu, do zdania WMci.”

Prawdopodobnie, jak słusznie przypuszczano, rodzaj talentu Schoneusa, który już raczej

uchodzić może za okaz upadku, niż za humanistę czystej wody, nie przypadł do gustu

wielkiemu znawcy świata klasycznego, jakim był autor Aelinopeanu. Pragnął również poeta

ofiarować katedry w nowej szkole: Adamowi Burskiemu, później istotnie profesorowi

zamojskiemu i utalentowanemu filologowi i filozofowi, oraz nie komu innemu, jak

ks. Fabianowi Birkowskiemu, słynnemu później kaznodziei. Ale „Bursius ukazował rationes

pewne swe, że się tak prędko z Krakowa oderwać nie może”, i obiecywał się kanclerzowi

na później; tak samo rzecz miała się i z Birkowskim.

Zwłoka w pozyskaniu obu tych mężów nie była z pewnością po myśli Szymonowicza,

tym bardziej że Burski był jego ciotecznym bratem, a i talenty obydwóch oceniał poeta trafnie

i nie bez przewidywania: „Oboje ta ingenia — pisał — mają wiele przed inszymi i pojdąli tak

wzgórę, jako poczęli, blisko się otrą z wielkimi ludźmi.” Na innych pośledniejszego gatunku

kandydatów nie zwracał nawet Szymonowicz uwagi, chociaż niemało tego „pospólstwa”

zgłaszało się do łaski hetmańskiej. Miał nadzieję, że „mało poczekawszy, mogą przybyć ci

lepszy” i że mimo „skąpości ingeniorum, Gymnasium Zamojskie nie do końca brakami się

zasadzi”.

Pełnomocnictwa wysłańców Zamoyskiego były snać dość rozległe, musiał też może poeta

porozumiewać się już poprzednio ze swoim mecenasem co do osób ewentualnych

kandydatów, jeśli umowę z owymi trzema wybrańcami zawarł natychmiast w Krakowie. Już

22 września spisali oni, wszyscy trzej, wspólne pewnego rodzaju warunkowe zobowiązanie

się wobec kanclerza, które Szymonowicz miał niewątpliwie zabrać ze sobą do Zamościa.

Przyrzekali w nim Ursyn, Stefanides i Starnigel: „mieszkać i uczyć trzy lata w gimnazjum

tym, które Jegomość nowo zakłada w mieście swym Zamościu”, za co pobierać mieli rocznej

pensji każdy po 230 zł. Pensje te powinien im hetman postanowić i zabezpieczyć na tej

posiadłości, którą miał po wieczne czasy przeznaczyć na szkołę zamojską, aby „nie z czyich

inszych rąk zapłaty patrzali, ale sami imienie (posiadłość) trzymając, każdy z osobna po 200

złotych i 30 na każdy rok sobie z niego brali”. Miał im to Zamoyski „utwierdzić do trzech lat”

odpowiednim zapisem. Zawierano bowiem kontrakt na lat trzy, po upływie których zastrzegli

sobie profesorowie możność zatrzymania swych posad za tą samą intratą, gdyby sobie pracę

w szkole zamojskiej upodobali.

Prócz tych głównych punktów umowy mieściły się w tym piśmie i inne żądania. Miał

więc hetman potwierdzić im i zachować, „cokolwiek do rządu, wolności, praw, sposobów,

należących do tamtego gimnazjum, namówili z nimi” jego pełnomocnicy, miał, zanim

przybędą, postarać się „o przystojne budowania cum omni supellectile, do potrzeb domowych

należącej”; domagali się na koniec, aby nie pierwej mieli się ruszyć do Zamościa, dopóki im

Page 37: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

37

nie zostanie wręczony całkowity zapis pomienionej posiadłości na Akademię, aby tym

sposobem dochody ich ponad wszelką wątpliwość były zapewnione.

Obok tego oficjalnego pisma, najeżonego zastrzeżeniami, tak charakterystycznymi

dla owej epoki gonienia za groszem i sławę, słali przyszli profesorowie hetmanowi osobne

listy pełne udanej skromności, hołdów i przyrzeczeń. Stefanides pisał, że długo się wahał, czy

przyjęć ten obowiązek ponad swoje zdolności; dopiero obietnica Szymonowicza, że będzie

dlań zawsze chętnym przewodnikiem i doradcę, przeważyła szalę. Ursyn z tą samą

humanistyczną skromnością ofiarowywał swe usługi wielkiemu mecenasowi, a z podobnym

listem pospieszył zapewne i Starnigel.

Zamoyski nie zwlekał z odpowiedzią. Już 4 października oświadcza profesorom

wdzięczność za ich gotowość do pracy w Zamościu; obiecuje spełnić wszystkie ich życzenia

co do ubezpieczenia pensji, przygotowania mieszkań, zapewnienia im spokojnego życia

i należnych przywilejów. Pomijając prawdopodobnie umyślnie milczeniem owo nie bardzo

odpowiednie żądanie profesorów, aby im przed wyjazdem doręczono zapisy na pensję,

wzywa ich Zamoyski, aby przede wszystkim gotowali się do drogi i skoro ich powoła, bez

zwłoki przybywali do Zamościa. Szkołę bowiem pragnie otworzyć już na św. Grzegorza

(12 marca) 1594 r., a pozostałych miesięcy zimowych zamierza użyć do ułożenia wspólnie

z profesorami planu wykładów, omówienia metody nauczania i w ogóle zasad

pedagogicznych, słowem do godnego przygotowania dzieła, którego nie chce się powstydzić.

Bardzo żywe zainteresowanie się hetmana tym dziełem, jego iście ojcowska troska o jak

najpokaźniejsze zainicjowanie od dawna obmyślanego tworu jest już tutaj w znacznej mierze

widoczna.

4. PRZED PRZYJAZDEM MISTRZÓW DO ZAMOŚCIA

Prowizoryczny zapis wsi Bukowiny na Akademię — Czym się miano zająć przed otwarciem szkoły

— Nauczyciele dla „elementarzy” — Zabiegi o drukarza i własną oficynę drukarską — Profesorowie

wyjeżdżają do Zamościa

Mimo wezwań Zamoyskiego ociągali się jednak profesorowie z przybyciem do stolicy

hetmańskiej, czekając konsekwentnie na zapis wsi i pensji, którego żądali. Hetman już się

niecierpliwił, pisał nawet o interwencję do Lwowa, do Szymonowicza. Ostatecznie atoli musiał

ustąpić możny mecenas, któremu tak spieszyło się z rozpoczęciem. Posyła więc profesorom

18 listopada 1593 r. tymczasowy zapis posiadłości na Akademię, a powtarzając raz jeszcze obietnice,

przynagla ich do przenosin.

Posiadłość fundacyjną stanowić ma wieś dziedziczna kanclerza Bukowina, „ze wszystkimi jej

pożytkami i przynależnościami”, leżąca w ziemi przemyskiej, a w powiecie przeworskim. Z tej to wsi

„już ex nunc” naznacza Zamoyski Ursinowi, Stamigelowi i Stefanidesowi po 230 złotych rocznych

pensyj; reszta, która zbywać będzie z dochodów wsi ponad tych 690 złotych, ma być obrócona na

płacę dla i n n y c h , d a l s z y c h p r o f e s o r ó w . Urzędową donację posiadłości obiecuje kanclerz

zeznać i wręczyć profesorom dopiero wtedy, kiedy i oni jego warunki co do urządzenia i prowadzenia

szkoły (scholae formulam) przyjmą i kiedy odpowiednie punkty będzie można również wpisać w akt

darowizny. Bo przecież prawo każe przy tego rodzaju kontraktach postępować wedle zasady „do ut

des” [daję ci, abyś i ty dał mnie]. Wtedy też „zaraz tę wieś w posesją tej to Akademii poda”. Na razie

muszę się kontentować zapisem prowizorycznym. Pensje swoje, skoro przybędę, zastanę już gotowe,

gdyż na św. Marcin wybiera się czynsze od chłopów. Przyrzeka tu również hetman profesorom,

że później przyłączy do Akademii i n n ą j e s z c z e p o s i a d ł o ś ć i i n n e d o c h o d y ,

aby można było sprowadzić więcej profesorów dla wykładów nowych przedmiotów. Donosząc

w ciągu dalszym szczegóły, dotyczące stałego i chwilowego pomieszczenia profesorów, nawołuje ich

kanclerz znów z całym naciskiem do jak najrychlejszego przyjazdu do Zamościa. Chociaż nauka,

starym zwyczajem, rozpocznie się na Grzegorza, mają przecież jeszcze wiele do czynienia. Muszą

obmyślić, „jakich będę objaśniać autorów i jakie wykładać przedmioty”. Muszę dopilnować

Page 38: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

38

wytłoczenia odpowiedniej ilości potrzebnych książek i podręczników, w którym to celu kanclerz

postara się o drukarza; ich obowiązkiem będzie wreszcie ułożenie i opublikowanie programu

wykładów i regulaminu szkolnego dla wiadomości ogółu.

Upewniając w ten sposób swoich trzech pierwszych profesorów i apelując do ich

obowiązkowości, czyni Zamoyski równocześnie starania o zwiększenie grona nauczycielskiego,

naturalnie znów z pomocą Simonidesa. W ciągu listopada 1593, a może i wcześniej, zabiega lwowski

poeta o pozyskanie „dwu młodzieńców ad inferiores classes”, a choć mu Burski zalecił jakichś wcale

zdolnych kandydatów (zapewne z Akademii Krakowskiej), Szymonowicz woli wskazać kanclerzowi

innych, znanych sobie osobiście. Byli to: Maciej Turski, kierownik szkoły w Piotrkowie, i Szymon

Birkowski, brat Fabiana, rektor szkoły w Bieczu. „Turscius dobrze mnie jest wiadomy — pisze poeta

do Zamoyskiego — i przystojnie temu podoła, snać i czemu więtszemu; obyczaje także ma stateczne

i urodą do tego przystojny. Bircovius snać jeszcze we wszystko wprawniejszy i polerowańszy. Tylko o

to idzie, aby się z swych miejsc dali ruszyć. Grecki język oba rozumieją”. Na salaria dla tych dwóch

nauczycieli radzi Szymonowicz przeznaczyć resztę z owego bukowińskiego tysiąca (tj. 300 złotych),

a więc po 150 złotych każdemu. „Te pięć ingenia, gdy w kupie będą — zapewnia kanclerza — mało

co brakować z sobą dadzą, zwłaszcza gdy dobry powód przystąpi”. Pertraktacje z obu bakałarzami,

podjęte natychmiast z rozkazu Zamoyskiego, poszły stosunkowo szybko. Już gdzieś w grudniu tegoż

roku Turski z Birkowskim mieli zjechać się w Krakowie i puścić się następnie razem w drogę

do Zamościa. Prosili tylko o osiemdziesiąt złotych na koszta przeniesienia.

Obok nauczycieli potrzebny był nieodzownie w Zamościu, zdaniem hetmana, d r u k a r z ,

o ile szkoła istotnie miała rozpocząć z wiosny swą działalność. Zadaniem drukami tej było wytłoczyć

program i podręczniki oraz być w ogóle na usługi instytucji tak poważnej jak Akademia; zresztą już

sama ambicja wielkopańska domagała się założenia własnej tłoczni, za przykładem innych polskich

magnatów.

I to spoczęło na barkach Szymonowicza. 13 grudnia zdawał poeta kanclerzowi sprawę z swoich

zabiegów o czcionki. Po długich deliberacjach z różnymi znawcami, radził sporządzić je w Polsce

i polecał znakomitego „formschneidera” krakowskiego, Niemca, Konrada Forstera, który

i Januszowskiego drukarnię zaopatrywał, i lwowską grecką, i ruską, a miewał zamówienia

i od niemieckich zagranicznych drukarzy. Wspólnie z dwoma towarzyszami, z których jeden „formy

rzeże na drzewie”, a drugi „litery odlewa”, mógłby on doskonale i dla kanclerza sporządzić drukarnię.

Poeta nawiązał już nawet z nim stosunki i wdał się w targi; prosił więc tylko o wskazówki co do płacy,

sposobu roboty i rodzaju czcionek.

Co się tyczy tego ostatniego szczegółu, to Szymonowicz występuje tutaj jako prawdziwy znawca.

Doradza, aby pismo polskie było „według ortografii p. Kochanowskiego”, tylko ze zmianą, charakteru

niemieckiego (szwabachy, gotyku) na włoski „jako Dalmatowie swoje słowieńskie (księgi) drukują”;

greckie ma być wedle wzoru „Henrici Stephani (sławni drukarze paryscy Estienne’owie)

albo na modłę królewskich czcionek”, wreszcie: „łacińskie, jako Plantinowe albo Niveliusowe,

albo Corbinowe w Paryżu” lub według któregoś z typów włoskich.

Sprawa sporządzenia nowej drukarni odwlekła się jednak: — zdaje się — aż do połowy

następnego roku. Tymczasem około Bożego Narodzenia wyjechał, wedle wszelkiego

prawdopodobieństwa, do Zamościa drukarczyk krakowski, niejaki Jarosz, z poręki Scharffenbergera,

który osobiście nawet miał czeladnika swego odstawić kanclerzowi. Zapewne więc z ich pomocą

udało się Zamoyskiemu uruchomić na razie jakąś prowizoryczną tłocznię.

Czy już z końcem r. 1593 czynny był w Zamościu długoletni późniejszy drukarz tamtejszy,

zasłużony Marcin Łęski (Lenscius), mam poważne wątpliwości. Wprawdzie Janocki wymienia grecki

druk Łęskiego z r. 1593 ( ! ) , a mianowicie rodzaj katechizmu (Institutio christiana) „na użytek klas

elementarnych Hippeum Zamoyskiego”, wydanie to jednak, nigdzie dotąd nieznane, przenieść należy

— moim zdaniem — raczej na czas późniejszy.

Z końcem grudnia 1593 r. donosi wreszcie hetmanowi krewniak jego, Jerzy Zamoyski (późniejszy

biskup) z Krakowa, że profesorowie wyjechali stamtąd 13 tegoż miesiąca ku Zamościowi.

Taką to pocieszającą wiadomością, takim widomym znakiem realizowania się hetmańskich

zamysłów, kończy się pierwszy rok starań i zabiegów o Akademię. Z rokiem nowym rozpoczęć się

miała praca przygotowawcza, do której pragnął Zamoyski czym prędzej stanąć wspólnie

z profesorami.

Page 39: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

39

Stanisław Łempicki

POLSKI IDEAŁ WYCHOWAWCZY, Lwów 1938

I.

Z rozważań o ideale wychowawczym.

Wieczystość ideału wychowawczego. — Od Greków do naszych czasów. — Ideały wychowawcze epok

i narodów. — Co sądzić o ideale Polski dzisiejszej — Ciągłe stawanie się i wartość elementów stałych. —

Szukajmy tego, co pewne i nasze.

O ideał wychowawczy tj. o ustalenie wzoru człowieka, którego mamy wychowywać, walczono

na świecie od tak dawna, jak dawno istnieje sama praktyka wychowywania młodych pokoleń w domu

czy szkole. Każda epoka w dziejach ludzkości, odkąd ta ludzkość wydała z siebie pierwsze elementy

uspołecznienia i cywilizacji, miała swój „ideał wychowawczy”, który urabiała, precyzowała, którego

broniła, któremu wierzyła, realizując go zarazem w praktyce wychowania.

Nie będziemy cofać się w odległe wieki ani w kraje cywilizacyjnie i kulturalnie obce naszemu

światu. Dla porządku tylko przypomnieć można fakty, znane z każdej historii wychowania,

że starożytność helleńska, jońska miała swój ideał kalokagatii, że Rzymianin określał swój ideał

mianem viri boni — civis Romani, że olbrzymia epoka średniowieczna ujmowała swe dążności

wychowawcze, najogólniej biorąc, w ideale hominis christiani, a renesans (przynajmniej wczesny

i najbardziej twórczy) głosił nakaz wychowywania pełnego człowieka, któremu „nic co ludzkie

nie może być obce”.

W dalszych okresach dziejów i kultury europejskiej, w związku z idącymi przemianami życia

politycznego, społecznego, duchowego w ogóle, ulegają zmianie poglądy na tzw. „najlepszość”

wychowania; innych rysów wymagała od swego galant-homme’a czy gentlemana dworska teoria

wychowawcza XVII w., inaczej urabiał swoich „ludzi uczciwych”, honnêtes gens, racjonalistyczny

wiek Oświecenia, a jeszcze inaczej wyglądała rzecz po posiewach rewolucji francuskiej czy

w poszczególnych okresach XIX w.

Ale nie tylko epoki i czasokresy dziejowe wytwarzały od niepamiętnych czasów ideały

wychowawcze, na których konstrukcję wpływały czynniki najrozmaitszego, rodzaju. Także

poszczególne n a r o d y , dążąc do ustalania linii swej działalności wychowawczej, wytyczały

sobie w różnych epokach swoje ideały wychowawcze, będące wyrazem życia i poczuć danego

narodu. Przecież ideały grecki i rzymski były właśnie ideałami narodowymi, które dobyły się z głębin

swoistej psychiki tych narodów. A ideały takie zaczęły urabiać sobie również późniejsze narody

europejskie, zwłaszcza od chwili, gdy u schyłku średniowiecza wzmagać się zaczęło coraz silniej

poczucie odrębności narodów, wydobywających się spod strychulca uniwersalizmów papieskiego

i cesarskiego. Odtąd zaczyna budować swój wzór człowieka Włoch i Francuz, Niemiec i Anglik,

Węgier i Czech i Polak.

Te ideały wychowawcze poszczególnych społeczności narodowych opierały się zazwyczaj

(chociaż niekoniecznie) o pień ogólnego ideału wychowawczego epoki, wyrastały jakby z tego pnia;

ale konary i gałęzie czy gałązki tego drzewa były nowe, własne, z własnego powietrza i słońca brały

swoje życie; jednym słowem, ogólny ideał wychowawczy czasu (np. renesansowy) ulegał na gruncie

narodowym (np. polskim) pewnej przeróbce, dyktowanej postulatami, które związane były z psychiką,

życiem, dążnościami danego narodu oraz z tym, co zowiemy jego tradycją.

Chociaż więc ideał wychowawczy był na pozór jeden dla wszystkich, bo związany z ogólnymi

przemianami czasu, z górującymi prądami duchowymi — to w r z e c z y w i s t o ś c i tyle odróżniano

tych odrębnych ideałów, ile było narodów o własnej kulturze, o poczuciu odrębności swoich sił

i dążeń. Ideał wychowawczy Oświecenia był jeden, ale jakżeż inaczej przedstawiał się on

np. we Francji XVIII w. i w Polsce XVIII w.

Książeczka niniejsza nie ma być — w mojej intencji — dociekaniem na temat ideału

wychowawczego d z i s i e j s z e j P o l s k i .

Page 40: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

40

Ideał wychowawczy jakiegoś narodu nie jest czymś zamkniętym, nie jest jakimś sztywnym,

suchym kanonem, wyrytym na kamiennych tablicach, do którego mus i przymus każą się ściśle

stosować. Ideał wychowawczy w i e c z n i e s i ę s t a j e , jest wiecznie dziejący się i stający, jak

samo życie ludzi, narodów, państw. Ideał wychowawczy — jak każdy ideał — ma swoją naturę, jeśli

się tak wolno wyrazić, nie z tego świata. Jest najwyższą miarą, jaką w urabianiu swego człowieka

stawia sobie naród, jest niejako marzeniem, tęsknotą narodu czy społeczeństwa do takiego

człowieka, jaki w danej epoce, w danym zespole warunków i dążeń wydaje się nam najlepszym. Jak te

warunki, dążenia, przekonania i wiary ulegają zmianom, bo muszą ulegać, tak i to nasze marzenie, ten

ideał rozrasta się lub kurczy, uwzniośla się lub maleje, zmienia swoje światła i cienie.

I może właśnie w tej chwili my wszyscy widzimy tę prawdę najwyraźniej, nawet najjaskrawiej.

Ideał wychowawczy d z i s i e j s z e j Polski, narodu i państwa polskiego, wykuwa się jeszcze

ciągle w wielkiej, płomienistej kuźni naszych dążności i aspiracji narodowo-państwowych, w kuźni,

w której i my wszyscy stoimy przy warsztacie, z młotami, w fartuchu, w codziennym, uciążliwym,

a nieraz pełnym rozterki trudzie.

Skoro atoli ideał wychowawczy pewnego narodu jest czymś zawsze stającym się i zależnym

w dużym stopniu od bieżącej rzeczywistości, jakby wynikało z moich słów — to zauważy ktoś,

że realizowanie tego ideału w żywej, codziennej pracy wychowawczej jest właściwie czymś

niezmiernie trudnym, a może wręcz niemożliwym i pełnym ułudy. Otóż tak się sprawa

nie przedstawia. Ideał nasz wychowawczy budujemy ciągle, w ścisłym związku z życiem,

z rzeczywistością naszą, wciąż odbywa się w nim pewna wymiana, czasem nawet bardzo wartka —

ale p e w n e z a s a d n i c z e , k o n s t y t u t y w n e s k ł a d n i k i t e g o i d e a ł u są na ogół

s t a ł e ; stanowią one jakby jego kościec, główne przęsła, łuki i sklepienia jego budowy.

Z istnienia tych składników stałych i ich charakteru powinniśmy zdawać sobie sprawę, gdyż one

to przede wszystkim mogą nas orientować w naszych zadaniach wychowawczych — one powinny

odgrywać rolę czynników wytycznych i wskazujących.

Bez zmian nigdy się nie obejdzie, bo wychowanie jest funkcją życia. Musimy zatem w ciągle

stającym się naszym ideale wychowawczym szukać tego, co wydaje się najbardziej ustalone,

wypróbowane przez doświadczenia czasu i pokoleń — i niejako przez nie aprobowane.

Z wielkim prawdopodobieństwem wolno sądzić, że właśnie te składniki będą składnikami

s z c z e g ó l n i e n a s z y m i , odpowiadającymi naszej naturze fizycznej i duchowej, dobytymi

z głębi naszych dziejów i przeżyć jako narodu. Tradycja narodowa będzie miała tutaj wiele

do powiedzenia.

A co do zrealizowania ideału? Określiliśmy go przed chwilą, może trochę poetycznie, jako

marzenie, jako tęsknotę do najlepszości, do najwłaściwszego typu s w e g o c z ł o w i e k a . Ideał

wychowawczy nie jest ani jak deseń farbiarski, który można odbijać na tysiącach kawałków materii,

ani jak model, wedle którego można by było tworzyć tysiączne, standaryzowane odbitki ludzkie: że to

niby mają być wszyscy tacy a tacy, „państwowcy” czy „narodowcy”, czy w ogóle „porządni ludzie”

wedle jednego wzoru, podobni do żołnierzy papierowych, którzy mają jednakowe twarze.

Do swego ideału wychowawczego trzeba ciągle i uparcie wędrować formując siebie i drugich,

w miarę sił i możności, wedle niego, biorąc z niego w siebie jak najwięcej. Tylko święci — powiada

hagiografia — dosięgali ideałów w ich pełni. Ideał wychowawczy jest tym, co wiecznie ma ciągnąć ku

sobie i do dociągania się do siebie skłaniać. W tym, że nie jest w pełni osiągalny, l e ż y w ł a ś n i e

jego moc w y c h o w a w c z a jak każdego ideału.

II.

Ideał wychowawczy dawnej Polski.

Kilka słów o źródłach historycznych. — TT kolebki polskiego ideału wychowawczego. — Jego budowanie

w ciągu wieków. — Dobry katolik, rycerz, patriota. — Rzymianin i miłośnik wolności. — Pierwsza wielka

bitwa o polski ideał wychowawczy. — Istotne znaczenie Komisji Edukacji Narodowej.

Spróbujmy teraz przypatrzeć się pokrótce dziejom tworzenia się polskiego ideału

wychowawczego, zwróćmy w tej ciągle wznoszącej się budowie uwagę na wspomniane już

fundamenty, filary i łuki.

Page 41: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

41

Przedtem jedna uwaga metodyczna. Myliłby się ten, kto by sądził, że kreśląc dzieje ideału

wychowawczego, trzeba zbierać plon z różnych traktatów pedagogicznych, z tzw. literatury

pedagogicznej par excellence. Bynajmniej. Nie chcę obniżać wagi tej literatury. Sądzę jednak, że dla

odtworzenia prawdziwego oblicza naszych dążności i przekonań pedagogicznych od pradawna

do dzisiaj w a ż n i e j s z e są od tych traktatów wyjątkowych jednostek, mówiących przeważnie od

siebie i za siebie, ważniejsze są wypowiedzenia o g ó ł u n a r o d o w e g o , choćby tych, co

przedstawiali przeciętną swego społeczeństwa; ważniejsze od literatury pedagogicznej są instrukcje

rodziców szlacheckich dla dzieci i ich nauczycieli, testamenty, listy prywatne i enuncjacje,

przemówienia publiczne i prywatne różnych ludzi, literatura piękna, kazania czy owe niezliczone

miscellanea i silvae rerum, w których tysiące ludzi wypowiadało się o tysiącach spraw. Tak samo jak

dzisiaj czasopiśmiennictwo nie tyle fachowe, ale i prasa codzienna, a z drugiej strony np. literatura

powieściowa (zwłaszcza realistyczna, biograficzna czy reportażowa) w i ę c e j nam powiedzą,

o dążnościach kulturalnych i wychowawczych społeczeństwa, niż uczona rozprawa pedagogiczna

jednostki. Z tak zwanych dzieł „pedagogicznych” ważne są tylko dzieła i wypowiedzenia

p r z y w ó d c ó w , tj. tych, którzy przemawiali w imieniu jakiejś wielkiej grupy społecznej do ogółu,

tych, którzy istotnie wypowiadali dążenia czasów a potrafili stworzyć dokoła siebie wyznawstwo.

Decydujące są bowiem zawsze siła działania i plenność siewu.

Będziemy iść szerokim wężem zarysów.

Kiedyż możemy dojrzeć w Polsce jakiś pierwszy kształt własnego ideału wychowawczego?

Na pewno jeszcze nie w ś r e d n i o w i e c z u . Polska, młodsza cywilizacyjnie od Zachodu, nie mająca

takich tradycji rycerskich, jak Zachód, nie odcięła się wtedy, aż po końcowe lata XV w., silniej od

ogólnego kanonu wychowawczego Europy, ustalonego i pilnowanego przez Kościół

i duchowieństwo, których działalność była unifikująca i kosmopolityczna, a nie wyodrębniająca.

Z epoki średniowiecza, pięć wieków u nas trwającej, możemy wydźwignąć dla budowy polskiego

ideału wychowawczego dwa zadatki fundamentalne: 1) w y c h o w a n i e w d u c h u

r e l i g i j n y m , tj. prawowierności katolicko-kościelnej i 2) w y c h o w a n i e w d u c h u

r y c e r s k o - c h r z e ś c i j a ń s k i m dla obrony katolicyzmu i ojczyzny-Polski, córy Kościoła. Polak

— to wierny syn Kościoła i rycerz. Jeszcze w XV w. Władysław Warneńczyk i św. Kazimierz

Jagiellończyk urastają do wysokości oficjalnego ideału dynastii i społeczeństwa.

Praca nad konstrukcją własnego ideału wychowawczego zaczęła się u nas dopiero w XVI w.,

w epoce wielkich przemian wewnętrznych, a zarazem działania potężnego ruchu humanistyczno-

odrodzeniowego. Wtedy to z masy szlacheckiej wynurza się wielki blok szlacheckiego demosu

i zaczyna tworzyć swoją szlachecką, demokratyczną republikę. Obejmując rządy w państwie ta

demokracja szlachecka (z duchowieństwem i magnaterią razem), wykształcona coraz bardziej

humanistycznie, musiała z natury rzeczy pomyśleć również o budowie w ł a s n e g o i d e a ł u

w y c h o w a n i a , o wytworzeniu pewnej tradycji na przyszłość. Powiedzmy od razu, że ideał taki

szlachta ta istotnie wytworzyła, a był to ideał, który — mimo liczne zmiany następnych czasów,

mimo oddziaływania nań nowych ideałów wychowawczych Zachodu — utrzymał się właściwie

w Polsce aż do Komisji Edukacji Narodowej, a nawet do upadku państwa polskiego. Ten narodowy

ideał wychowawczy był naturalnie ideałem szlacheckim, bo szlachta była wtedy narodem; inne

warstwy mogły się tylko do jej ideału dociągać.

Przy analizie tego ideału, trwającego trzy prawie stulecia, wyróżnić można następujące jego

elementy: 1) postulat wychowania religijnego, 2) postulat wychowania patriotycznego

i 3) związany z nim postulat wychowania w wolności i do wolności.

Polak XVI, XVII czy pierwszej połowy XVIII w. miał być przede wszystkim d o b r y m

k a t o l i k i e m . Wychowanie religijne wrasta właśnie wtedy korzeniami najsilniejszymi w tradycje

wychowawcze Polski. Ten katolicyzm polski ma szczególne swoje zabarwienie. Nie był on tylko, jak

się to nieraz mówi, płodem sklerykalizowania czy jezuitów, ale wyrastał z głębokich poczuć

narodowych, miał charakter prawie mistyczny, związany z całą polską teorią o „promurale

christianitatis”, walce za wiarę, rycerstwie chrześcijańskim itd.

Jakże ma się sprawa z wychowaniem patriotycznym? Jakim Polak miał być patriotą? Przede

wszystkim — jak dawniej — miał być r y c e r z e m - ż o ł n i e r z e m , obrońcą wiary i ojczyzny.

Wydaje się to trochę dziwne. Historycy podnoszą dzisiaj coraz to silniej kwietyzm szlachty polskiej,

począwszy od XVI w., po prostu kwietyzm narodowy, to rozgospodarowanie się, rozleniwienie

Page 42: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

42

w ziemiańskim dobytku i handlu, niechęć istotną do wojny i zatratę ducha żołnierskiego. Wykazuje się

ogromną niższość wojska szlacheckiego w stosunku do najemnego wojska zawodowego. Wypomina

się ciemne karty pospolitego ruszenia, których nie rozjaśnią bohaterstwo i nadludzkie przykłady

męstwa jednostek, ani geniusz wojskowy niektórych wodzów. A jednak stwierdzić należy

s t a n o w c z o , że — mimo tych niewątpliwych, smutnych faktów — ideał żołnierza-rycerza

przyświecał społeczeństwu dawnej Rzeczypospolitej do końca i był, obok religijności

w wychowaniu, stawiany na pierwszym zaraz miejscu. Mówi o tym każda instrukcja rodzicielska,

każdy testament.

Drugim rysem patriotyzmu szlacheckiego było pewne specjalne jego zabarwienie, które

nazwalibyśmy r z y m s k i m . Dawny Polak, szczególnie przywiązany do wykształcenia

humanistycznego i szkoły łacińskiej, miłośnik Cycerona, prawa rzymskiego itd., patrzący na swoją

ojczyznę jak na rzymską republikę — s t y l i z o w a ł s o b i e swój patriotyzm na sposób rzymski,

ubierając go we wszystek kwiat rzymskiej retoryki. Jest to wprost uderzające; szlachcic chciał być „vir

bonus”, rzymskimi określeniami mówił o miłości ojczyzny, obowiązkach wobec niej, o poświęceniu,

umieraniu dla niej. Bohaterów starożytnych, szczególnie rzymskich, stawiał synom przed oczy.

Chociaż było w tym wszystkim wiele zakłamania, nie należy kwestionować znacznej dozy wiary

i szczerości. J e d n o j e s t t y l k o z n a m i e n n e : że tej patriotycznej ideologii rzymskiej

brakowało w Polsce osi głównej. Rzymską zasadę: Salus Reipublicae suprema lex — interpretowała

sobie pedagogika szlachecka po swojemu, oportunistycznie. Nie widziała w państwie własnym jakiejś

wyższej organizacji życia narodowo-społecznego, której dobro powinno być ponad dobrem

i interesem prywatnym, która nie tylko daje obywatelowi szerokie prawa, ale nakłada nań także nieraz

srogie obowiązki.

Trzeci wreszcie składnik staroszlacheckiego ideału wychowawczego, to jak powiedzieliśmy —

p o c z u c i e w o l n o ś c i . Polak — to człowiek wolny, ceniący sobie wolność osobistą

i obywatelską ponad wszystko, a w razie konfliktu niestety nawet ponad dobro państwa. Tragiczna jest

w tym okoliczność, że ten sam szlachcic-wolnościowiec był butnym megalomanem wobec innych

stanów, że był wielkim ciemiężycielem chłopa, ale tutaj Polska nie stanowiła przecież wyjątku wśród

innych narodów. Ten element wolnościowy, to polskie pragnienie oddychania wolnością, które

zwracało na siebie zawsze uwagę ludzi obcych, stało się w wychowaniu polskim żywiołem bardzo

wpływowym. Może nie leżało ono bezwzględnie w naturze Słowianina, a zatem i Polaka,

od prawieków. Wyrobiła je jednak i uświęciła niewątpliwie przez stulecia demokracja szlachecka,

samo życie publiczne i prywatne dawnej rzeczypospolitej. Miała ta wolnościowość polska swoje

straszliwe manowce swawoli, sobiepaństwa, lekceważenia autorytetu państwa — była jedną, z sił

staczających Polskę do upadku. Ale miała również swoje strony dodatnie. Uchroniła ducha polskiego

od zniszczenia w epoce zaborów i niewoli, stała u kolebki wszystkich naszych niepodległościowych

poczynań — aż do chwili Wyzwolenia. Ugruntowana przez wieki, jest dzisiaj w naturze polskiej

składnikiem niezniszczalnym, a wszelkie próby ugniatania jej na niewolniczą modłę cieszyły się

zawsze krótkim, zawodnym powodzeniem.

A z a t e m : Ideał wychowawczy dawnej Polski szlacheckiej do połowy XVIII w. dałby się

zawrzeć w trzech punktach: 1) katolik, 2) rycerz-patriota o zabarwieniu rzymsko-republikańskim

i 3) miłośnik wolności.

Ideał ten w ciągu czasów został jednak w praktyce życia wykrzywiony we wszystkich trzech

punktach. W pierwszej połowie XVIII wieku mieliśmy do czynienia 1) z bigotem-nietolerantem,

2) z retorem-frazesowiczem patriotycznym i 3) z rozswawolonym warchołem wobec państwa,

a kornym służką magnatów-kapitalistów.

Reforma wychowawcza XVIII w., Konarski i Komisja Edukacji Narodowej poczęli czynić

w tym stanie rzeczy porządek. Nie będę rozwodzić się nad tym okresem chyba najbardziej znanym.

Reforma nasza wieku Oświecenia, przede wszystkim Komisji Edukacyjnej — to jak gdyby

p i e r w s z a w i e l k a b i t w a o polski ideał wychowawczy, to nie tylko — jak to się czasem

mówi — starcie Oświecenia, Zachodu, nowatorstwa z sarmatyzmem wychowawczym, ale zarazem

śmiały atak, mający na celu rewizję i korekturę wiekowych naszych tradycji na pola wychowania.

Dzieje Komisji Edukacyjnej są, mimo dziesiątek prac i studiów, kartą jeszcze nie napisaną, która

przyniesie nam może niejedno rozczarowanie. Ludzie tam byli nieraz bardzo dalecy od kryształów;

wiele było pozy, nawet snobizmu. Ale w historii naszego ideału wychowawczego znaczenie Komisji

Page 43: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

43

jest bez wątpienia olbrzymie. Mimo że nie odniosła w swej 20-letniej walce pełnego zwycięstwa,

mimo że musiała pójść w końcu w niejednym na kompromis z tradycją staroszlachecką, dokonała

Komisja Edukacyjna n i e z m i e r n i e w a ż n e j k o r e k t u r y w naszym ideale

wychowawczym. Utrzymując dalej oczyszczoną i jakby rozjaśnioną ideę wychowania religijno-

moralnego, nie kwestionując ideału rycerskiego, który najpiękniej ucieleśniał się jej w Sobieskim pod

Wiedniem — uderzyła Komisja głównie w rzymskość i wolnościowość polskiego patriotyzmu, w cały

fałsz praktycznej realizacji tych haseł. Wydobyła na jaw i s t o t n y s e n s rzymskiej zasady „Salus

Reipublicae suprema lex“ — zrewidowała pojęcie „vir bonus” i „civis bonus”, niewątpliwie zresztą

pod wpływem Zachodu, a w ten sposób postawiła jasno ideał P o l a k a - o b y w a tela, miłośnika

ojczyzny i prawdziwej wolności. Zostawiła potomności porozbiorowej przepiękny, prosty wzór-

kanon, jak taki obywatel ma wyglądać. Dawny staroszlachecki ideał Polaka miał w sobie dużo cech

jakby romantycznych, niezgodnych z praktyką życia; w ostatnich czasach Rzeczypospolitej uderzał

jaskrawy rozbrat między tym tradycyjnym ideałem szlachty a jej życiem i czynami. Komisja

Edukacyjna wniosła do swojej konstrukcji ideału wychowawczego silne tchnienie r e a l i z m u ,

poczucia rzeczywistości. Przypomniała obywatelowi jego obowiązki względem państwa, posłuch

wobec praw, dbałość o siłę i powagę rzeczypospolitej; kazała mu dla ojczyzny nie tylko umierać

po rzymsku, ale i umieć żyć i pracować dla niej po rzymsku. Dokonała wyraźnego rozróżnienia

pojęcia wolności od pojęcia swawoli i bezrządu. W ten sposób odnalazła w formule Salus Reipublicae,

przedtem opacznie rozumianej, główny trzon patriotyzmu, dokoła którego, jak dokoła osi,

ześrodkowano teraz cały nieuporządkowany materiał idei i czuć patriotycznych.

III.

Między idealizmem a realizmem.

Dziedzice Komisji Edukacyjnej. — Ideał wychowawczy inteligencji polskiej przed 1830 r. — Na dwu

skrzydłach. — Co wielka emigracja i romantyzm wypisały na swoich sztandarach? — Eola wychowawcza

mesjanizmu. — Walka o nasz ideał wychowawczy po 1863 roku. — Różne obozy i dwa wielkie fronty.

Ten realistyczny ideał wychowawczy Komisji Edukacyjnej, ideał dobrego i oświeconego

o b y w a t e l a - p a ń s t w o w c a , pracownika raczej, niż żołnierza-bohatera, podjęła po upadku

Rzeczypospolitej i po przejściu fali depresji tworząca się już od czasu Kuźnicy Kołłątajowskiej

i n t e l i g e n c j a p o l s k a XIX wieku, formująca się z elementu szlachecko-ziemiańskiego

i mieszczańskiego, z przydatkiem pewnych procentów elementu obcego. Ten ideał dobrego

i oświeconego patrioty-obywatela, dla którego już Kościuszko, człowiek Oświecenia, chciał

wyrębywać utraconą wolność, odnajdziemy w pierwszej połowie XIX wieku (do 1830 r.) wszędzie

tam, gdzie tylko można dopatrzeć się dziedzictwa ideowego Komisji Edukacyjnej: a więc w Księstwie

Warszawskim i Królestwie Kongresowym za czasów działania Stanisława Kostki Potockiego

i Stanisława Staszica, w Wilnie Śniadeckich, Mickiewicza i filaretów, w Krzemieńcu Czackiego

i Kołłątaja, także w Wielkopolsce. Gdzie tylko i jak długo na jakimś kawale ziem polskich istniał

pewien równoważnik własnej państwowości lub przynajmniej własna rozległa autonomia kulturalna,

tam wszędzie ten ideał był żywy. Gdy te resztki państwowości znikły, to i ideał się uogólniał: dobry

obywatel-państwowiec Komisji Edukacyjnej ustępował miejsca dobremu i światłemu członkowi

narodu, obywatelowi społeczeństwa.

Nie trzeba jednak sądzić, że ideał Polaka stał się teraz jakiś jednostronny, wyłącznie realistyczny.

Nasz ideał wychowawczy, od chwili katastrofy państwa, unosił się zawsze jak gdyby na dwóch

skrzydłach. Idea rycerza-żołnierza, walczącego czynnie o wolność ojczyzny i w ogóle dla

szczytnych celów, nie została nigdy porzucona. Kiedy Staszic, Wileńczycy lub Czacki myśleli

o najszlachetniej pojętej ugodzie z Aleksandrem i Rosjanami, o obywatelach-pracownikach, bo tak im

się składało życie — to Legiony i polskie wojsko Napoleona manifestowały swój program

wychowawczy w pieśni „Jeszcze Polska nie zginęła”. R e a l i z m i i d e a l i z m ważyć się będą

przez wiek cały w polskim programie wychowawczym; raz jedna, to druga szala będzie brała górę;

oba tradycyjne pierwiastki, jeden odziedziczony po przodkach (ten rycerski, wolnościowy), drugi

wydobyty przez Komisję Edukacyjną (ten realistyczny, pracowniczy), rywalizować będą ze sobą

Page 44: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

44

o duszę narodu — aż dojdzie między nimi do harmonii, aż ułożą się w pewną zwartą i przenikającą się

organicznie nawzajem s y n t e z ę .

Czasy po powstaniu 1831 roku i okres wielkiej emigracji narodowej, okres romantyzmu,

wrócił na całej linii do i d e a ł u b o h a t e r a . Jest to okres, który do konstrukcji polskiego ideału

wychowawczego wprowadził z całą świadomością, całym naciskiem e l e m e n t

n i e p o d l e g ł o ś c i o w y . Polak, chociaż stracił własne państwo, chociaż jest w niewoli

lub na wygnaniu, ma być wychowywany tak, jak gdyby był wolny, ma być wychowywany

do wolności. Wielki obóz demokracji emigracyjnej rzucił przede wszystkim, choć nie wyłącznie,

to hasło-drogowskaz; literatura emigracyjna, z Mickiewiczem na czele, tak samo jak wielka

publicystyka emigracji, podjęły ten drogowskaz, rozbudowały go, skomentowały i przez emisariuszów

przeniosły go we wszystkie strony podzielonej między zabory Polski. Wychowanie patriotyczne —

to odtąd wychowanie w c z y n n y m p a t r i o t y z m i e ż o ł n i e r s k i m o zakroju bohaterskim.

Emigracja nawiązała tutaj wyraźnie do dawnych tradycji wychowawczych, wspartych o dwa filary:

rycerskość i wolnościowość. Można zaś powiedzieć, że i trzeci czynnik tradycyjny tj. religijność nie

uległ na emigracji zaniechaniu, mimo całej demokratyczno-rewolucyjnej atmosfery tych czasów.

Emigracja (a przynajmniej znaczna jej część) stworzyła sobie bowiem swoją szczególną religię

w polskich ruchach religijnych, przede wszystkim w m e s j a n i zmie, którego znaczenie

wychowawcze, zwłaszcza w kraju, było w XIX wieku ogromne. Ideał wychowawczy emigracji

paryskiej kultywowany był na ziemiach polskich przez liczne tajne stowarzyszenia demokratyczne

i rewolucyjne, na przestrzeni od 1831 do 1863 roku, przez nauczanie prywatne, przez dom

i r o d z i n ę p o l s k ą . Występuje nieprzerwana falanga nauczycieli, od Zaliwskiego i Konarskiego

Szymona — przez Mierosławskiego — aż do działaczy styczniowego powstania. Polak

niepodległościowiec i demokrata, żołnierz rewolucji, walczący nie tylko o wolność ojczyzny,

ale i o najwyższe ideały ludzkości, o wyjarzmienie podbitych narodów i uciskanych warstw

społecznych tj. „ludu”, wierzący w szczególne przeznaczenia Polski i jej rolę w świecie — oto

w najogólniejszym zarysie typ tego P o l a k a , którego pragnie wychowywać polski obóz

demokratyczny XIX w. Ideał ten od emigracji przejmie demokracja krajowa, zrazu jeszcze nie

zróżnicowana; z niego, jako jego odgałęzienia dalsze, urodzą się po klęsce 1863 r. i w następnych

dziesiątkach lat pokrewne sobie niewątpliwie idee wychowawcze polskiego socjalizmu, polskich

partii demokratycznych i postępowych, a także polskiego ruchu narodowo-rewolucyjnego w jego

początkach.

Po powstaniu 1863 r., w obliczu ostatniej wielkiej klęski zbrojnego wystąpienia, nastąpiło jakby

bankructwo tej koncepcji. Do głosu potężnego miał przyjść polski r e a l i z m , który trwał w pewnych

swoich ośrodkach także i przez cały okres wspomnianego 30-lecia, przeciwstawiany np. przez

margrabiego Wielopolskiego tamtym romantycznym dążnościom.

Na r ó ż n y c h f r o n t a c h dokonane zostało teraz przekreślenie i potępienie tego, co nazwano

polskimi „mrzonkami”, „marzeniami”, „romantyzmem”, „lekkomyślnością”, czy nawet

„zbrodniczym, samobójczym działaniem”. Powstaje front p o z y t y w i z m u w a r s z a w s k i e g o ,

przeważnie obóz młodych, zrywający z romantyzmem politycznym i mesjanistyczną megalomanią,

a zarazem z zacofaniem i ciemnotą we wszelkiej dziedzinie. Na pokrzepienie narodowi głosił

pozytywizm religię postępu i światła, niby drugi wiek Oświecenia, i odsłonił wielką kurtynę, dzielącą

Polskę od cywilizacji, geniuszu, zdobyczy naukowych, od nowych idei i ideałów liberalnych

i humanitarystycznych Zachodu. Rzucił hasła, tak dobrze znane, pracy organicznej, pracy u podstaw,

wiary w nauki ścisłe i przyrodnicze, w wiedzę, w zdobycze ekonomiczne.

Powstaje drugi front, galicyjski, zachowawców krakowskich, s t a ń c z y k ó w , ze swoją wielką

szkołą historyczną, z tęgimi głowami swoich polityków i publicystów europejskiej nieraz miary.

Kolejno przyjdzie do głosu coraz rosnący obóz zachowawców i ugodowców Królestwa Polskiego

i Ziem Zabranych, z ziemiaństwem, wielkim przemysłem, finansjerą; rozpocznie swoją akcję

placówka Spasowicza w Petersburgu, a w Wielkopolsce polityka pracy organicznej z Kościołem

i chłopem, pracy chroniącej nieustępliwie polski stan posiadania w dziedzinie materialnej i duchowej,

weźmie szybko górę nad niedobitkami demokracji poemigracyjnej.

Z wszystkich tych frontów i obozów, tak różniących się nieraz między sobą i zapatrywaniami,

i stosunkiem do zagadnień tradycji lub postępu, i nawet nachyleniami politycznymi, wychodzi atoli

jednozgodnie a t a k p r z e c i w k o tzw. „ r o m a n t y c z n e m u ” i d e a ł o w i

Page 45: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

45

w y c h o w a w c z e m u . Zasada ataku jest u wszystkich wspólna: urealnienie dążności

wychowawczych polskich. Zmienia się rozumienie bohaterstwa: bohater — to teraz nie ten, kto marzy

o nieprzerwalności powstania, porywa się na szlachetne szaleństwa, a nie wyobraża sobie życia

narodowego bez niepodległości i własnego państwa — ale ten, kto zimno licząc się z rzeczywistością,

z danymi aktualnie warunkami, wyrzekłszy się dalekich marzeń, pracuje w szarym trudzie

codziennego dnia nad wzmożeniem dóbr materialnych i duchowych swego społeczeństwa. Miejsce

żołnierza-bohatera, spiskowca-męczennika — zajmuje bohater-inżynier, bohater-lekarz, bohater-

ziemianin, słowem b o h a t e r - p r a c o w n i k , choćby na najmniejszym, nieraz najśmieszniejszym

odcinku życia. O pracy organicznej takimi samymi często słowy mówią zarówno Józef Szujski

w Krakowie, jak i Aleksander Świętochowski w Warszawie.

Znakomity Bolesław Prus dokonywa dysekcji duszy polskiej, żąda wzięcia w rygory polskiej

uczuciowości i wybujałej wyobraźni, a wyniesienia na czoło w o l i i r o z s ą d k u ; w rzędzie

najogólniejszych ideałów życiowych wysuwa na pierwsze miejsce użyteczność społeczną

i doskonałe umiarkowanie. Pedagogowie usiłują wprowadzić ten sam punkt widzenia

w wychowanie; historycy literatury przepisują rozpanoszonej poezji służbę społeczną. Nie wolno się

już Polakowi „zagotować bóstwem”, jak chciał Ferdynand Trentowski. Najświetniejsze talenty

polityczne i najszlachetniejsze umysły przemawiają z odległych trybun w tym samym duchu. Ideał

wychowawczy polski posiada w tym okresie po 1863 r. charakter bezsprzecznie jednostronny: Polak

ma być p r a c o w n i k i e m , s p o ł e c z n i k i e m , ż o ł n i e r z e m c o d z i e n n e g o t r u d u .

Ale i reakcja przeciwko tej koncepcji niedługo dała na siebie czekać. Niedobitki poemigracyjnej

demokracji, wychłostani bezlitośnie w „Tece Stańczyka”, skupieni głównie we Lwowie, jak

na wyspie, rozrzuceni drobnymi koloniami w innych stronach Polski, bronią ideału wychowawczego

poprzedniej epoki: Polaka idealisty, żołnierza niepodległości. Są chwile, gdy ta obrona zakrawa

na frazeologię, na „tromtadrację” uroczystościowo-obchodową — jak pokpiwali sobie stańczycy —

bo jest jak gdyby bez rzeczywistego gruntu, ale utrzymuje się twardo. Związki z emigrację,

z Paryżem, z Rapperswilem, potem z „Skarbem Narodowym” dodaję jej wnętrznej siły. Na linii tych

dążeń leży powstanie polskiego ruchu ludowego.

W sukurs potężny przychodzi tej koncepcji czynnego, orężnego patriotyzmu polskiego już

w latach siedemdziesiątych, od wystąpienia Limanowskiego, a potem w latach dziewięćdziesiątych

od powstania Polskiej Partii Socjalistycznej, od pierwszych wystąpień Piłsudskiego, Daszyńskiego

i innych — p o l s k i s o c j a l i z m p a t r i o t y c z n y , wyzwalający się zwycięsko z początkowego,

wybitnie międzynarodowo-proletariackiego charakteru, nawiązujący do ideologii emigracji,

Mickiewicza, powstań narodowych. Rola Józefa Piłsudskiego jako wychowawcy robotnika polskiego

była tutaj wprost fundamentalna.

Tym samym torem wychowawstwa szedł niepodległościowo-rewolucyjny r u c h

n a r o d o w y , powstający pod egidą Małkowskiego-Jeża i „Ligi Polskiej”, organizujący młodzież

w kraju i na emigracji, przygotowujący skarb i wojsko. Współdziałali w nim zrazu wszyscy

najwybitniejsi w przyszłości działacze późniejszej narodowej demokracji i ruchu ludowego.

Stały więc naprzeciw siebie w ostatnim trzydziestoleciu XIX wieku d w i e k o n c e p c j e

polskiego ideału wychowawczego, jeśli idzie o naczelne zagadnienie stosunku Polaka do ojczyzny

i społeczeństwa.

Jedni wołali o b o h a t e r a - ż o ł n i e r z a , o człowieka walki, drudzy o p r a c o w n i k a ; jedni szli

na walkę, drudzy raczej na ugodę z rzeczywistością. Mimo licznych różnic wewnątrz samych tych

obozów — oba odcinały się od siebie jaskrawo.

IV

W dążeniu do syntezy.

Pierwsza próba syntezy: „człowiek dzielny” Szczepanowskiego. — Idea sokola i idea harcerska.

— Zwierciadło „nowoczesnego Polaka”. — Od Sienkiewicza do Wyspiańskiego. — Najpełniejszy

ideał wychowawczy Polski: „człowiek czynu” Józefa Piłsudskiego. — Komentatorowie ideału

Piłsudskiego. — Nowy człowiek odrodzonej Polski: „bojownik-pracownik”. — Idea wychowania

narodowo-państwowego. — Wskazania na dzisiaj.

Page 46: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

46

Próbę pogodzenia wyżej wspomnianych sprzecznych koncepcji usiłował dać pierwszy

niezapomniany S t a n i s ł a w S z c z e p a n o w s k i . Pierwiastek bohaterski, tkwiący — wedle

Szczepanowskiego — w każdym Polaku od chłopa do szlachcica, starał się ten najczystszej rasy

narodowiec połączyć z żywym, mądrym realizmem, który znalazł nie tylko na Zachodzie w Anglii, ale

odkrył go także w polskich tradycjach wychowawczych. Szczepanowski nie widział żadnego

przeciwieństwa między polskim idealizmem a realizmem, tj. postulatami praktycznego życia. Jego

ideał, tzw. c z ł o w i e k d z i e l n y, miał nauczyć się z tradycji staropolskich, a potem od

Mickiewicza i romantyków — bohaterstwa i rycerskości, religijności i patriotyzmu i głębokiego

umiłowania wolności, ale zarazem Konarski i Komisja Edukacyjna, Czacki, Śniadecki i Kołłątaj

i Staszic powinni go uczyć polskiego realizmu. Wiara w polskie ideały romantyczne, w mesjanizm

musi być uzupełniona s z a r ą , p r a k t y c z n ą p r a c ą c o d z i e n n e g o d n i a , zrozumieniem

znaczenia wiedzy, umiejętności, techniki, przemysłu, finansów, oszczędności. Trzeba obudzić

z martwych polski zmysł praktyczny, życiowy, trzeźwość połączyć z wiarą i heroizmem. Niech polski

rolnik, przemysłowiec, nafciarz, rzemieślnik, kupiec, pracujący tęgo, ciułający majątek, pomnażający

dobrobyt narodowy — będzie właśnie największym idealistą. Wedle Szczepanowskiego, konstruktora

nowego ideału człowieka polskiego, bohater i pracownik winni w duszy polskiej znaleźć

równorzędne stanowisko.

Druga połowa XIX wieku we wszystkich trzech zaborach wniosła w ogóle do polskiego ideału

wychowawczego niejeden wkład cenny.

I d e a s o k o l a , organizująca całą Polskę wraz z Polonią zagraniczną, spopularyzowała szeroko

postulat zdrowia narodowego i tężyzny fizycznej; i d e a h a r c e r s k a , która poczęła się we

Lwowie w 1910 r., zaakcentowała przede wszystkim wysoki poziom moralny i rycerskość Polaka,

postulat usilnej i czujnej pracy nad wykuciem własnego charakteru. I sokolstwo i harcerstwo

polskie — szczególnie to ostatnie — ożywione było silnym tchnieniem niepodległościowym.

Sugestia Szczepanowskiego nie dopomogła atoli do wytworzenia się już w tym okresie jednolitego

ideału wychowawczego.

Stronnictwa i sfery niepodległościowe, przede wszystkim socjalizm PPS i jej Frakcji

Rewolucyjnej, żądały dalej wychowania człowieka czynu i ofiary, żołnierza sprawy ogólnoludzkiej

i polskiej. Różne odłamy tzw. postępowe społeczeństwa, jedne szczerze, inne oportunistycznie

i kompromisowo, opowiadały się za tym samym ideałem.

Potężny na przełomie dwóch stuleci i w okresie przedwojennym o b ó z n a r o d o w o -

d e m o k r a t y c z n y , działający na przestrzeni całej Polski, uważał się wprawdzie w teorii za

spadkobiercę Szczepanowskiego, w rzeczywistości jednak stworzył sobie z całą konsekwencją własny

ideał wychowawczy, nazwany „narodowym”; zdobył się zaś na to, na co nie zdobyli się wtedy inni,

tj. na szczegółowe opracowanie tego ideału w dziełach Dmowskiego „O nowoczesnym Polaku”

i Balickiego o „Egoizmie narodowym”. Dmowski dał w swej książce po prostu, jak to dawniej

mówiono, „ z w i e r c i a d ł o”, speculum tego swojego ideału Polaka; jak w XVI wieku Rej

„Zwierciadło człowieka poczciwego”, Górnicki zwierciadło dworzanina, Goślicki senatora,

Starowolski rycerza itd.

Tzw. „ideał wychowawczy narodowy” przed wojną, mimo tradycyjnej retoryki

patriotycznej, był ideałem na wskroś realistycznym, niemal naturalistycznym. Nie przez to, że

wychodził jakby od przyrodniczych głębin poczucia narodowego i odwoływał się słusznie do

utajonych sił narodu i solidarności narodowej — ale przez doktrynę e g o i z m u n a r o d o w e g o

i przez swój p a t r i o t y z m n a c j o n a l i s t y c z n y , który był przez Dmowskiego otwarcie i z całą

świadomością stylizowany wedle egoistycznego i ekskluzywnego nacjonalizmu Prusaków i Moskali.

Romantyzm Szczepanowskiego został tutaj przezwyciężony, święte księgi mesjanistyczne — jak

ironizował Dmowski — uznane za rzeczy należące do literatury, „idealizm” i „sentymentalizm”

dawnej demokracji odrzucony. Nastąpiła bezwzględna rewizja polskich tradycji wychowawczych,

których część znaczną nazwano dziedzictwem szlacheckim — a jako program wysunęła się

przebudowa naszego charakteru w kierunku egoizmu narodowego i wedle zbudowanej na nim tzw.

etyki narodowej. Momenty żołniersko-niepodległościowe, odzywające się szczerymi tonami

u Popławskiego a już mniej szczerymi u Balickiego — zostały gdzieś z biegiem czasu uronione przez

starsze pokolenie narodowców. Ideał wychowawczy przedwojennej narodowej demokracji krzepł

Page 47: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

47

coraz silniej w kształt Polaka rea1isty, zimnego i trzeźwego egoisty narodowego, wydzierającego

bezwzględnie równym lub słabszym poz y t y w n e z d o b y c z e dnia codziennego na rzecz

materialnego i kulturalnego śpichlerza własnego narodu. Z ideału Szczepanowskiego została tylko

niższa kondygnacja budowy — o charakterystycznym wyrazie swoistej siły. Górna, podobłoczna

część konstrukcji została rozebrana. Z bohatera-pracownika — został z czasem tylko sam

p r a c o w n i k , urobiony na nową modłę.

Im bliżej lat wojennych i wielkiej zmogi światowej, z której miało się wyłonić odrodzenie naszej

niepodległości — tym silniej, namiętniej toczyła się walka o polski ideał wychowawczy, tym więcej

było prób rekonstrukcyjnych czy uzupełniających na obu skrzydłach.

Wystąpili ludzie, którzy z pracy nad ustaleniem najlepszego typu Polaka zrobili nieraz

zadanie swego życia.

S t a n i s ł a w B r z o z o w s k i był tym, który w szerokie sfery polskiej inteligencji, szczególnie

niepodległościowej, rzucił potężne hasło „ p r a c a”; stworzył kult pracy codziennej, powszedniej,

pełnej twórczego wysiłku, dał społeczeństwu jej gloryfikację, niemal opętańczą ideę pracy; człowieka

tej pracy, twórczego proletariusza, najpierw socjalistę, potem narodowca i katolika, uznał za idealny

typ Polaka przyszłości.

S t e f a n Ż e r o m s k i , jak polski Tyrteusz niestrudzenie przypominający upokorzenia niewoli

i nawołujący do buntu, krzewił kult s u r o w e g o o b o w i ą z ku, nie znającego kompromisów z urodą

życia.

Jeśli S i e n k i e w i c z , sprzeniewierzywszy się pozytywistom, krzepił dusze polskie i budził

powszędy tradycyjny instynkt rycerski, żołnierski, — to S t a n i s ł a w W y s p i a ń s k i chciał

kształtować ten instynkt na miarę swoich herosów, a stwarzając jedyną w swoim rodzaju atmosferę

oczekiwania i nasłuchiwania kroków historii, mówił młodemu pokoleniu wprost o państwie i Polaku-

państwowcu.

Przełomową — w najgłębszym tego słowa znaczeniu — rolę odegrał w wielkiej sprawie

konstrukcji polskiego ideału wychowawczego J ó z e f P i ł s u d s k i . Przyzna to kiedyś historia. Był

bowiem Piłsudski jednym z tych znakomitych ludzi czynu i budowniczych życia narodowego, którzy

bywają zarazem wielkimi pedagogami, chociaż pism pedagogicznych nie piszą. Pierwszy Marszałek

Polski prowadził wielką pracę wychowawczą przez cały ciąg swego żywota. Wychowując

i kształtując człowieka polskiego, prowadził go od podległości do niepodległości. Przeszedł z nim

przez straszliwy most, uwieszony nad piekłem wojny światowej, a potem kształtował tego Polaka

dalej i zostawił mu swój wychowawczy testament.

Przed wojnę, był Piłsudski w y c h o w a w c ę P o l a k a d o n i e p o d l e g ł o ś c i

i w y c h o w a w c ę ż o ł n i e r z a p o l s k i e g o . Podjął na nowo ideał wychowawczy dawnych

działaczy emigracyjnych i powstańców, ideał żołnierza-bohatera-niepodległościowca, nie chcącego

żyć bez wolności i bez własnego państwa. Od innych współczesnych sobie różnił się jednak tym,

że wziął ten ideał nie za sztandar tylko, ale za hasło do czynu, że postanowił go zrealizować. Budził

w ludziach i społeczeństwie ducha żołnierskiego, tępił cywilizm i oportunizm, wzniecał heroizm

i żywy k u l t c z y n u .

Jeślibyśmy chcieli krótko określić istotę ideału wychowawczego Piłsudskiego przed wojnę

i podczas wojny, w Legionach, w Brygadzie, w społeczeństwie, to trzeba by powiedzieć: że chciał

cały naród przetworzyć w żołnierzy, w żołnierzy-rycerzy, nie żołdaków, i dać mu wszystkie cnoty

żołnierskie: odwagę, męstwo, hart, równowagę wewnętrzną, wyzbycie się nadmiernego

indywidualizmu, poczucie niezależności od wszystkiego, co obce, posłuch przy całej samodzielności

w działaniu, poczucie odpowiedzialności za czyny, zdolność do poświęceń. W okresie, gdy naród

gotował się do walki o najwyższe swoje dobro albo już walczył, t a k i i d e a ł P o l a k a wydawał się

Piłsudskiemu najracjonalniejszym.

W drugim wielkim, a prawdziwie i najgłębiej tragicznym okresie działalności wychowawczej

Naczelnika Państwa i Pierwszego Marszałka — gdy Polak osiągnął już niepodległość i stał się znowu

obywatelem własnego państwa — praca jego nad konstruowaniem ideału wychowawczego musiała

przybrać inny charakter, rozszerzyć swój zasiąg.

Piłsudski, pełen wiary w duchowe samoodrodzenie narodu, szedł zrazu w kierunku realizacji

wzniosłych idei demokratycznych i wolnościowych. Chciał — jak sam mówi — zapoczątkować nad

Wisłą cud prawa i wolności. Chciał przerzucić Polskę od szlacheckiego zacofania w. XVIII —

olbrzymim skokiem o całe stulecie — od razu w wiek XX, taki, jak go sobie wówczas wyobrażał.

Page 48: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

48

Straszliwe doświadczenia lat 1923-1926 przekonały go jednak, że pragnął iść mylną drogą. Pokazało

się, że trzeba podjąć na nowo niedokończone niestety dzieło Konarskiego i Komisji Edukacyjnej,

przerwane niegdyś przez rozbiory, tj. przystąpić do wnikliwej analizy duszy narodu i charakteru

narodowego, do obnażania wad i ran narodu, do napiętnowania pierwszych a leczenia drugich, aby

możliwa była potem budowa nowego ideału wychowawczego.

Nie wspominając owej analizy i krytyki zwrócimy tu tylko uwagę na pozytywną część pracy

wychowawczej. W pismach Piłsudskiego, tj. w jego tak licznych przemówieniach, enuncjacjach

publicznych i prywatnych, rozkazach i odezwach do narodu, listach i wywiadach spoczywa nie tylko

całkowity materiał do budowy polskiego ideału wychowawczego, ale zarysowuje się również

wyrazisty, niewątpliwy kształt samej budowy. Tu jest właśnie jego testament wychowawczy.

Tu zawarty jest obraz tego Polaka, którego i dzisiaj, i jutro, i za lat sto będzie można nazwać

„piłsudczykiem” w niepokalanym, wieczystym sensie tego słowa.

Ten nowy Polak, obywatel państwa polskiego, państwowiec — to c z ł o w i e k c z y n u .

Czyż jednak Piłsudski miał tutaj na myśli, tak jak romantycy, jak wszyscy bojownicy wolności,

jak on sam wreszcie przed wyzwoleniem Polski — tylko czyny bohaterskie, wojenne, nadzwyczajne?

O takich czynach nie zapomniał wielki wychowawca nigdy, wiązał je atoli w myśli swej tylko

z wyjątkową sytuacją państwa, z potrzebą jego obrony. Instynkt wojenno-bohaterski starał się

rozpleniać i podtrzymywać w całym społeczeństwie, ucząc je — jak wiemy — c n ó t

ż o ł n i e r s k i c h .

Stawiając jednak przed obywatelem państwa polskiego w pokoju wielki postulat czynu, miał

Piłsudski na myśli czyn inny. Rzucił wielką ideę c z y n u - p r a cy. Któż nie pamięta jego słów

o „wyścigu pracy”, wypowiedzianych przed narodem jak wyzwanie w Poznaniu w 1919 roku, tych

słów, które stały się porywającym programem państwa i społeczeństwa na lat wiele? Pracownika

i bohatera, idealistę i realistę pragnął Piłsudski — jak niegdyś Szczepanowski — połączyć

w każdym Polaku. Na teraz, na wielki okres budowania potęgi państwa pracownik miał wysunąć się

na pierwsze miejsce. Pięknie mówił do Wielkopolan. „Chciałbym wnieść od Was do Polski całą waszą

namiętność pracy, która by Polskę przeniknęła, dać umiejętność zorganizowania pracy sumiennej,

umiejętność pracy uczciwej”. Idea pracy staje się więc u wielkiego wodza narodu najistotniejszą ideą

narodową, świętym obowiązkiem narodowo-państwowym.

Swój ideał wychowawczy przedstawił Piłsudski, jak mało kto, wyraziście i niewątpliwie,

omówił i głęboko uzasadnił wszystkie jego atrybuty, chociaż może nie sprecyzował tego ideału

w dwóch słowach. Nowy c z ł o w i e k o d r o d z o n e j P o l s k i m a t o b y ć : Polak przejęty

myślą o wielkości i mocarstwowości swojej ojczyzny, miłośnik jedności i zgody, ładu i porządku,

miłośnik gorący prawdy a wróg oszczerstwa, prosty w słowach, szlachetnie dumny jedynie ze swojej

ojczyzny, samodzielny i uniezależniony duchowo od wszystkiego, co cudze, w kulturze narodowej

i w cnotach rasowo-polskich rozkochany; optymistą powinien być, pełnym wiary w siebie, w siły

polskie, w ojczyznę, czcicielem imponderabiliów, o duszy wyposażonej w zalety żołnierskie: honor,

odwagę, męstwo, odpowiedzialność; energią ma promieniować i umiejętnością chcenia, ma być

człowiekiem czynu. Kultywując w duszy idealizm i instynkt heroiczny, winien na co dzień stać się

niestrudzonym pracownikiem na polach ojczyzny, entuzjastą i fanatykiem szarej, codziennej

a twórczej pracy; w pracy tej stanąć będzie musiał do wyścigu z innymi społeczeństwami; pełen

szacunku dla przeszłości, dla tradycji, wierny sobie, ma mieć odwagę myśli i czynu, śmiałość

w poczynaniach, a opanowanie i spokój w działaniu; wolny w duchu i zamiłowany w swobodzie

potrafi być karny jak żołnierz i podporządkuje się zawsze moralnemu autorytetowi.

W tym ideale wychowawczym Józefa Piłsudskiego, postawionym przez niego jak zwierciadło

przed oczy narodu, znalazły — jak widzimy — uwzględnienie wszystkie najistotniejsze elementy

polskich dążeń wychowawczych, postulowanych przez jego poprzedników. Co więcej, na pozór nieraz

odmienne, sprzeczne elementy ułożyły się tutaj w zwartą, harmonijną całość.

Ideał wychowawczy Piłsudskiego jest n a j p e ł n i e j s z y m d o t ą d z w s z y s t k i c h

i d e a ł ó w , jakie myśl polska wypracowała. Stworzył go wielki wychowawca dla narodu wolnego,

dla Polaka w swoim własnym państwie.

Myśl wychowawcza Piłsudskiego znalazła jeszcze za jego życia licznych komentatorów-

wyznawców, którzy starali się nie tylko pewne strony tej syntezy dalej opracowywać, ale przede

wszystkim wcielać je w życie.

A d a m S k w a r c z y ń s k i , gorejący przewodnik młodzieży, wychowanek wielkich

Page 49: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

49

romantyków, Szczepanowskiego i Brzozowskiego, podkreślał z jednej strony pierwiastek heroiczny

w Polaku, natchnienie polskie, które może działać cuda; z drugiej strony za podstawę duchowego

wzrostu narodu uważał — jak Piłsudski — czyn-pracę. Otóż ów heroizm, natchnienie, pragnął

Skwarczyński przenieść na teren codziennej pracy polskiej we wszystkich jej dziedzinach. Stworzył

magiczne słowo praktykowanie, które miało oznaczać święte terminowanie we wszelkiej pracy,

budującej Polskę; w marzeniu swoim oglądał całe społeczeństwo porwane wielką ideą realizacji

twórczego, rytmicznego wysiłku nad budowaniem i przetwarzaniem polskiej rzeczywistości. Praca ta

miała stwarzać nową moralność pracowników-bohaterów.

Jeżeli Skwarczyński cały trud swojej płonącej wiecznie duszy włożył w opracowanie myślowe

idei pracy, to inny piłsudczyk, minister S ł a w o m i r C z e r w i ń s k i zajął się problematem

stosunku obywatela do państwa. I on rozwijał pewną część idei wychowawczych Piłsudskiego,

wyciągając z nich dalsze konsekwencje. O ile Skwarczyński przedzierał się w głębie, to Czerwiński

trzymał się raczej ogólnej koncepcji ideału wychowawczego, starając się go sprecyzować w pewnym

s k r ó c i e - h a ś l e , potrzebnym dla konkretnej pracy wychowawczej. Porał się z pytaniami: jak

określić postulowany przez Piłsudskiego typ Polaka? W jakiej syntetycznej nazwie ująć należy ideał

Polaka, który ani swego tradycyjnego „romantyzmu” pozbywać się nie powinien, ani o wielkim,

świętym obowiązku realnej, organicznej pracy dla państwa zapominać nie może? Nazwał Czerwiński

ten postulowany typ Polaka b o j o w n i k i e m - p r a c o w n i k i e m lub romantykiem-pozytywistą,

ustalając niejako oficjalnie trasę prowadzącą ku nowemu polskiemu ideałowi wychowawczemu. To

jedno. Równocześnie stał się pierwszym na wielką skalę realizatorem i d e i w y c h o w a n i a

p a ń s t w o w e g o czy obywatelsko-państwowego, którego zadaniem było urzeczywistnianie tego

ideału. Rezultatem wychowania państwowego miał być „obywatel przygotowany fizycznie,

umysłowo, a zwłaszcza moralnie do ofiarnej służby dla państwa”. Młode pokolenia rosnącej Polski

miały być wydobyte spod wpływu wszelkiego partyjniactwa, a w umysły ich należało wszczepiać

takie pojęcia, w serca ich takie uczucia, które je „uzdolnią i uzbroją na ofiarny, święty trud dla

własnego państwa”.

Czerwiński nie widział sprzeczności między wychowaniem narodowym a wychowaniem

państwowym. Wprawdzie pojęcie wychowania narodowego — oto jego słowa — ma zakres szerszy,

ale dzisiaj, gdyśmy zdobyli wolność i własne państwo — tak dalej wywodził — „dziś dla nas Polaków

wychowanie narodowe winno być całe przeniknięte i ukoronowane tzw. wychowaniem

państwowym”. Oto j e d y n i e t r a f n e s ł o w a , które były na początku tej wielkiej, pełnej zmagań,

a zarazem pełnej nieporozumień i manowców, najeżonej kaplicami i kapliczkami, rojącej się

od komentatorów i glossatorów kampanii, jaka toczyła się w społeczeństwie polskim i w szkole

polskiej przez wiele lat o sprawę wychowania państwowego.

Nie należy do naszego tematu charakteryzowanie tej kampanii.

Stwierdzić należy jedno: że zasadnicza idea wychowania państwowego czy obywatelsko-

państwowego, czy narodowo-państwowego (nazwa jest obojętna, idzie przecież o rzecz), idea,

że Polak musi być wychowany ze w z g l ę d u n a s w o j e w ł a s n e p a ń s t w o , że musi

respektować to państwo, jego interes, dobro i potęgę — idea, która w społeczeństwie naszym odniosła

ostatecznie niewątpliwe zwycięstwo, była ideą nawiązującą do najdonioślejszych momentów

w historii walki o polski ideał wychowawczy.

Realizowanie idei wychowania państwowego — w ścisłym związku z naszym ideałem

wychowawczym, tak jak go nakreślił Piłsudski, bez fetyszyzmu czy fanatyzmu państwowego,

z uwzględnieniem indywidualistycznej psychiki polskiej, a w oparciu o kulturę narodową i tradycje

wychowawcze narodowe — oto jedno z n a j w a ż n i e j s z y c h z a d a ń , które Polska dzisiejsza

dziedziczy po Komisji Edukacji Narodowej.

Praca około rozwinięcia i należytego uwydatnienia ideału wychowawczego, zostawionego nam

przez Piłsudskiego, trwa dalej aż po dzień dzisiejszy. Praca ta widoczna jest również u podstaw

ostatniej D e k l a r a c j i O b o z u Z j e d n o c z e n i a N a r o d o w e g o , tworzącego się pod

przewodnictwem jednego z najwybitniejszych piłsudczyków, Adama Koca. Można powiedzieć,

że wszystkie najistotniejsze elementy składowe naszego tworzącego się wciąż i żyjącego ideału

wychowawczego zostały w tej Deklaracji podkreślone, a niektóre — zgodnie z tradycją wychowawczą

polską — silniej, niż dotąd, zaakcentowane. Jest tam mowa o „żołnierskim bohaterstwie” i o potrzebie

ożywionej najlepszym duchem, uporządkowanej pracy; uwydatnione jest znaczenie cnót żołnierskich

społeczeństwa i wysoko podniesiona jest idea wychowania narodowego i państwowego zarazem,

Page 50: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

50

bo nie ma pomiędzy mmi żadnej sprzeczności; jako hasło niezmiernej wagi rzucona jest idea obrony

państwa, postawiona przed oblicze całej Polski przez Naczelnego Wodza. Z niewątpliwą siłą

przekonania mówi Deklaracja o związku Polski z chrześcijaństwem i Kościołem katolickim,

wysuwając tym samym postulat wychowania religijnego; równocześnie przypomina starą polską ideę

tolerancji i wyparcie się ślepej, kulturze naszej obcej nienawiści narodowościowej i wyznaniowej.

Idea poszanowania prawa i Konstytucji, myśl o pożytku i potędze narodu i państwa, jest myślą

przewodnią Deklaracji.

V

Polak jako człowiek w ogóle.

Zagadnienie etyki indywidualnej w naszym ideale wychowawczym. — Co mówi polska tradycja

wychowawcza? — „Porządny człowiek” XIX i XX wieku. — Nowa zdobycz naszych czasów. —

Rola wychowawcza domu i rodziny. — Kto ma realizować polski ideał wychowawczy?

Przeszliśmy w ten sposób główne etapy rozwoju polskiego ideału wychowawczego, od zarania

naszych dziejów aż po dni obecne. Naturalnie w zarysie najogólniejszym. Przegląd ten, dokonany

może nieco jednostronnie, bo głównie ze względu na stosunek Polaka do naczelnych s p r a w

o j c z y z n y , p a ń s t w a , r e l i g i i , w ł a s n e g o s p o ł e c z e ń s t w a , wykazał, jak mi się zdaje,

trwałość, niemal wieczystość pewnych składników tego ideału. Znaleźliśmy je bowiem w Polsce

przed kilkuset laty — znajdziemy je i dzisiaj. W ciągu wieków i czasów, w wielkim, zmiennym nurcie

naszej historii, wśród słot i burz i pogody, składniki te podlegały również znacznym przemianom, ale

trwały i p r z e t r w a ł y . Widocznie jest w nich jakaś osobliwa siła; albo z praźródeł natury i ducha

polskiego mają swój początek, albo powstały później, w jakimś twórczym, dziejowym procesie

naszym, lecz tak zrosły się z naturą polską, że stały się jej własnością. O nich to pedagog polski,

realizator naszego ideału wychowawczego, powinien najczęściej rozmyślać.

A kwestia wychowania Polaka jako „ c z ł o w i e k a w o g ó le”, kwestia — że tak powiem —

etyki indywidualnej? Dlaczego o niej mówię tutaj tak niewiele? Przecież te sprawy należą również

do konstrukcji naszego ideału wychowawczego. Na usprawiedliwienie można by przytoczyć argument

dwojaki. Po pierwsze, brak nam dziś jeszcze fundamentalnych materiałów do badań w tym kierunku.

Po wtóre: na urobienie etyki indywidualnej naszej młodzieży wpływały zawsze — prócz szkoły —

jeszcze inne czynniki wielkiego znaczenia: m a t k a i o j c i e c , d o m i r o d z i n a , K o ś c i ó ł

i k s i ą d z , wreszcie samo społeczeństwo, w niezliczonych swoich oddziaływaniach

wychowawczych. Wpływały — śmiem twierdzić — o wiele potężniej i skuteczniej, niż sama szkoła.

I nikt im tego wpływu, przynajmniej w Polsce, nigdy nie odbierze.

Zastanawiając się nad wychowaniem Polaka jako „człowieka w ogóle”, w przeszłości

i niedawności, można tylko zarysować pewne linie wytyczne.

Przez długie wieki istnienia dawnej Rzeczypospolitej tradycyjną skarbnicę wskazań

w dziedzinie wychowania moralnego stanowiła e t y k a k a t o l i c k a . Dekalog nauczał, jakim ma

być człowiek polski. W epoce renesansowej z dekalogiem połączyła się w sposób osobliwy tzw.

„popularna etyka chrześcijańsko-stoicka renesansu”, typowa szczególnie dla wykształceńszej

szlachty. Czerpana, jeśli idzie o źródła pogańskie, z Cycerona, z Seneki, z Horacego, przystosowana

do chrystianizmu przez humanistów, wypowiada się ona np. doskonale w pismach wielkiego

staropolskiego poety, Jana z Czarnolasu. Trzymać się swego stanu, nie żądać od życia za wiele,

poprzestawać na sławnym „złotym środku”, tj. na miernym, spokojnym, ale nie bez dostatków

żywocie, cieszyć się spokojnym sumieniem i tą cnotą osobistą, która daje człowiekowi dopiero

„prawdziwe szlachectwo”, praktykować przyjaźń i życzliwość wobec ludzi, braterstwo stanowe

i w ogóle tę „ludzkość” (humanitas), którą zalecał i dekalog i filozofia moralna starożytności — oto

były główne przykazania wychowawcze tej etyki dla Polaka kilku stuleci.

Wiek Oświecenia z swoją etyką naturalną i nauką moralną stojącą poza wyznaniami pragnął

zastąpić, a przynajmniej (kompromisowo) uzupełnić te dawne wskazania etyczno-wychowawcze

elementami nowymi. Głosił zasady nowoczesnej moralności, opartej na roz u m i e i s u m i e n i u ,

wskazywał drogę utylitaryzmu moralnego: tak trzeba wychować młodego Polaka, aby i j e m u

było dobrze, i z n i m wszystkim innym ludziom było dobrze. Szczęście własne i szczęście

Page 51: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

51

społeczne! Polska umiała tę zasadę tak zmodyfikować, że nie przyszło ostatecznie do żadnych

poważniejszych konfliktów z tradycyjną w narodzie moralnością wychowania religijnego,

katolickiego.

A kogo chciał wychowywać wiek XIX czy XX przed wielkimi przewrotami wojny światowej?

Jak tutaj przedstawia się zagadnienie etyki indywidualnej czy moralności „prywatnej”? Dziadowie

i ojcowie czy matki nasze mawiali zazwyczaj o wychowaniu „ p o r z ą d n e g o c z ł o w i e k a ” .

„Chcę cię wychować na porządnego człowieka” — tak brzmiał najogólniejszy plan wychowawczy.

Otóż to właśnie pojęcie „porządnego” czy „uczciwego” człowieka, tak popularne w naszym kanonie

wychowawczym niedawnej przeszłości, a niemal i w teraźniejszości, domaga się dokładnej analizy.

Nie ulega wątpliwości, że w konstrukcji tego „ideału moralnego” miała głos i etyka katolicka zawsze

niewzruszona w naszym społeczeństwie, i owa tradycyjna etyka szlachecko-stoicka (w pewnych

pozostałościach), a także wspomniane przed chwilą zasady etyki naturalnej, wniesionej przez

Oświecenie, kultywowanej przez demokrację, liberalizm i humanitaryzm XIX w. Zresztą ów

„porządny człowiek”, postulowany przez naszych najbliższych przodków, kształtował się w formy

wyższe i niższe, zależnie od stopnia uspołecznienia i kultury, od głębi czy płycizny etycznej

każdorazowych wychowawców.

Czy można wreszcie coś powiedzieć o naszych czasach? Zdaje mi się, że tradycyjne polskie

przykazania wychowania moralnego są i dzisiaj w dalszym ciągu żywotne, chociaż poczynione są pod

nimi liczne, często niewidzialne podkopy. N o w ą z d o b y c z ą naszej epoki — a może nie nową,

bo już Szczepanowski silnie ją akcentował — jest postulat „ż y c i o w o ś c i” c z ł o w i e k a , jego

wartości życiowej, zdolności i usprawnienia do samodzielnego, inicjatywnego a zwycięskiego porania

się z coraz twardszymi zadaniami, jakie nam życie stawia. Jest to zdobycz, wydobyta z ciężkiej walki

o lepsze jutro, toczonej wśród katastrofalnych nieraz warunków p r z e ł o m o w e j w dziejach

ludzkości epoki.

Na zakończenie pragnę podkreślić rzecz, która wydaje mi się szczególnie charakterystyczną dla

Polski Polaków: wysoką ocenę r o l i w y c h o w a w c z e j r o d z i n y i d o m u w całokształcie

naszych poglądów na wychowanie. Nie ma u nas myśliciela-pedagoga, który by o tej roli z wielkim

zrozumieniem nie mówił; idealizował ją Wyspiański; jak najbardziej podwyższyć ją pragnął

Skwarczyński. A Piłsudski powiedział: „Ja sam jestem człowiekiem rodziny i wiem, co znaczą prawa

mężczyzny i prawa kobiety. Niech prawodawstwo, głoszone przez wielkich prawodawców, tworzy

nowe prawa, w Polsce prawa kobiety w rodzinie są znaczne...”. Kult domu rodzinnego, kult matki-

wychowawczyni, afirmacja wpływów wychowawczych rodziców i atmosfery rodzinnej mają u nas

za sobą wagę poparcia wielowiekowej tradycji. Szkoła, dzisiaj tak wysoko w Polsce ceniona, weszła

znacznie później, bo właściwie dopiero od czasów Wilna, Krzemieńca i Królestwa Kongresowego,

w orbitę głębszych zainteresowań i przywiązań narodu. Wielką wychowawczą misję nauczyciela

polskiego wyrębywali etapami — poprzez wiekowe uprzedzenia — dopiero: Piramowicz, Estkowski,

Libelt, J. Wł. Dawid. Misja wychowawcza domu była natomiast zawsze bezsporna. W odrodzonej

Polsce uznały jej doniosłość wszystkie czynniki zainteresowane: nasze władze oświatowe,

nauczycielstwo, społeczeństwo. Idea w s p ó ł p r a c y s z k o ł y z d o m e m i domu ze szkołą,

weszła na nowe, jasne gościńce i zatoczyła szerokie kręgi owocnej współdziałalności.

Słyszy się dzisiaj coraz częściej smutne skargi domu, że — mimo wszystko — traci on

notorycznie swój dawny wpływ na moralne i ogólno-obywatelskie wychowanie młodzieży;

że młodzież przeciwstawia się coraz silniej starszemu, rodzicielskiemu pokoleniu, że przejawy buntu

młodych wzmagają się, rosną. Upatruje się w tym objawie jakąś specyficzność „naszych czasów”,

chociaż historia tego buntu jest stara jak świat i prosta jak bunt każdej wiosny.

Narzekania te — to dowód słabości, to świadectwo, że właśnie my, wojenne i powojenne starsze

pokolenie (słabe, zwikłane, grzeszne pokolenie) dopuściliśmy do nadkruszenia jakiegoś ważnego

ogniwa w naszych tradycjach wychowawczych. Dom i rodzina muszą dzielić w wolnym państwie

polskim odpowiedzialność za wychowanie młodego pokolenia — na równi ze szkołą

i nauczycielstwem.

Praca nad dalszym budowaniem wiecznie stającego się naszego ideału wychowawczego, wcielanie

jego zasadniczych, ustalonych już elementów w umysły i serca, w moralność i patriotyzm rosnących

w wolności Polaków i Polek, jest jednakowo odmierzonym obowiązkiem: Domu i Szkoły.

A dewiza tego obowiązku najprzedniejsza:

Wychowywać Polaka i Polkę ze w z g l ę d u na Polskę.

Page 52: JAGIELLOŃSKIElwj.edu.pl/pdf/zeszyty/zj_nr117.pdf · 2018. 10. 9. · „Klasycy historiografii polskiej” treść „Retropodręcznika do języka polskiego i historii” 23 października

52

„Głośne czytanie nocą” w latach 2009-2017

Urodzeni w niewoli – dzieciom Niepodległej. POLSCY HISTORYCY LITERATURY

23 października 2009 - autorzy urodzeni do roku 1830 (ZJ nr 37)

Julian Bartoszewicz 1821 – 1870, Antoni Małecki 1821 – 1913

Julian Klaczko 1825 – 1906, Władysław Nehring 1830 – 1909

11 grudnia 2009 - autorzy urodzeniu do roku 1846 (ZJ nr 40) Stanisław Tarnowski 1837 – 1917, Józef Tretiak 1841 – 1923

Bronisław Chlebowski 1846 – 1918

19 lutego 2010 - autorzy urodzeni do roku 1863 (ZJ nr 42)

Piotr Chmielowski 1848 – 1904, Ignacy Matuszewski 1858 – 1919

21 maja 2010 - autorzy urodzeni do roku 1863 (ZJ nr 44)

Aleksander Brückner 1856 – 1939, Antoni Mazanowski 1858 – 1916,

Mikołaj Mazanowski 1861 – 1944, Wilhelm Bruchnalski 1858 – 1920

23 września 2010 - autorzy urodzeni do roku 1863 (ZJ nr 46)

Józef Kallenbach 1861 – 1929, Gabriel Korbut 1862 -1936

25 listopada 2010 - autorzy urodzeni do roku 1863 (ZJ nr 49)

Aureli Drogoszewski 1863 – 1943, Stanisław Windakiewicz 1863 -1943

10 marca 2011 - autorzy urodzeni do roku 1890 (ZJ nr 53)

Ignacy Chrzanowski 1866 – 1940, Wilhelm Feldman 1868 – 1919

19 maja 2011 - autorzy urodzeni do roku 1890 (ZJ nr 57)

Konstanty Wojciechowski 1872 - 1924, Stanisław Dobrzycki 1875 - 1931

Eugeniusz Kucharski 1880 – 1952

16 czerwca 2011 - nauczyciele akademiccy pani Profesor Zofii Sękowskiej (ZJ nr 59)

Bronisław Gubrynowicz 1870 - 1933, Manfred Kridl 1882 - 1957

Józef Ujejski 1883-1937, Zofia Szmydtowa 1893 - 1977

Zygmunt Szweykowski 1894 - 1978, Konrad Górski 1895 – 1990

20 września 2011 - autorzy urodzeni do roku 1890 (ZJ nr 60)

Lucjusz Komarnicki 1884-1926

15 grudnia 2011 - Ambasadorzy polskości (ZJ nr 64 i 66)

Adam Mickiewicz 1798-1855, Manfred Kridl 1882-1957, Czesław Miłosz 1911-2004

19 lutego 2012 - (ZJ nr 70/200-lecie urodzin Krasińskiego)

Adam Mickiewicz 1798-1855, Stanisław Tarnowski 1837 – 1917

Józef Kallenbach 1861 - 1929, Henryk Galle 1872-1948

Konstanty Wojciechowski 1872-1924, Manfred Kridl 1882-1957

17 maja 2012 - autorzy urodzeni do roku 1890 (ZJ nr 72) Wacław Borowy 1890-1950

25 października 2012 (ZJ nr 78/Rektorzy Uniwersytetu we Lwowie)

Roman Pilat 1846-1906, Jan Kasprowicz 1860-1926

22 listopada 2012 - autorzy urodzeni do roku 1890 (ZJ nr 80) Juliusz Kleiner 1886-1957

19 stycznia 2013 (ZJ nr 81/73. rocznica śmierci Ignacego Chrzanowskiego)

Ignacy Chrzanowski (1866 – zm. 19 stycznia 1940)

25 kwietnia 2013: Stanisław Pigoń (1885-1968) - ZJ nr 83

26 września 2013: Konrad Górski (1895-1990) - ZJ nr 86

13 lutego 2014: Zygmunt Szweykowski (1894-1978) - ZJ nr 92

25 września 2014: Ferdynand Hoesick (1867-1941) - ZJ nr 97

21 maja 2015: Stefan Kołaczkowski (1887-1940) - ZJ nr 103

21 kwietnia 2016 i 5 maja 2016 – Stanisław Łempicki 1886-1947 (ZJ 117)

16. 06. 2016 – I. Chrzanowskiego „Historia literatury niepodległej Polski”. 110 lat książki (ZJ w przygotowaniu)

12 października 2017: Julian Krzyżanowski (1892-1976) (ZJ w przygotowaniu)


Recommended